Ochłodzenie koniunktury, z jakim mamy do czynienia na ostatnich sesjach, może być przez niektórych odbierane jako realizacja zysków. Tymczasem fala wzrostowa, która wyniosła indeks WIG na poziom 14,7 tys. punktów, stanowi moim zdaniem techniczne odreagowanie fali wyprzedaży, mającej swój początek w marcu 1998 r. Zasięg wzrostu obecnego impulsu wynosi niewiele ponad 40%, podobnie jak w trakcie lutowo-marcowej korekty w 1998 r. Warto zauważyć, iż zarówno sytuacja makroekonomiczna, jak i kondycja finansowa przedsiębiorstw uległy w czasie trzymiesięcznego ożywienia dalszemu pogorszeniu. Plotki o przejęciach i wezwaniach przyciągnęły najgorętszy, krajowy kapitał, powodując wzrost cen, który w wielu przypadkach nie miał racjonalnego uzasadnienia. Spekulacyjny charakter ostatniej zwyżki nakazuje z dużymi obawami oczekiwać najbliższych miesięcy na WGPW. I tym razem, obok czynników lokalnych, nie należy zapominać o zagrożeniach płynących z zewnątrz.Pomimo okresowego wzmocnienia brazylijskiego reala, w dalszym ciągu istnieje groźba załamania finansów przedsiębiorstw korzystających z zagranicznych pożyczek. Wciąż należy spodziewać się nawrotu kryzysu, tym razem obejmującego inne kraje regionu, uwzględniając groźbę dewaluacji ich walut łącznie.Pędząca amerykańska gospodarka wyklucza dalsze obniżanie stóp procentowych, co w krótkim czasie może skłonić inwestorów do sprzedaży akcji. Euforia zakupów na rynku Nasdaq, przypominająca szaloną hossę na WGPW z lat 1993-94, każe zastanowić się nad racjonalnością podejmowanych decyzji. Biorąc dodatkowo pod uwagę wyniki amerykańskich firm w IV kwartale, dochodzimy do wniosku, że potencjał wzrostowy rynku amerykańskiego jest ograniczony. Jakie z kolei konsekwencje dla rynków światowych miałaby 20-30-proc. korekta w USA, nie trzeba wyjaśniać.

.