Faksem z Gdańska
Trwa proces przepraszania się Polski z Rosją jako naszym partnerem handlowym. Rzecz pilna i potrzebna, zważywszy na nasz chroniczny deficyt handlowy oraz nadwyżki żywnościowe. Polski biznes już dawno przeprosił się z Rosją. Teraz zmierzają do Moskwy oficjalne delegacje rządowe. Odkryliśmy na nowo wartość wschodniego sąsiada, odkąd wiadomo, że nie wygraliśmy bitwy o handel na Zachodzie. Zrozumieliśmy głębiej, co tracimy, gdy jesienny kryzys w Rosji podciął możliwości naszej ekspansji i wpłynął na kondycję polskiej gospodarki.Najnowsze dzieje naszych stosunków handlowych z Rosją to marsz od ściany do ściany. Przed wojną zaledwie kilkuprocentowy udział w obrotach. Wiadomo - wrogi kraj bolszewicki. Po wojnie dominujący udział rzędu 30-40 procent. Wiadomo - bratni kraj socjalistyczny. Na progu lat 90. nastąpiła ponowna dyslokacja handlu ze Wschodu na Zachód. Udział Rosji zmalał do przedwojennych kilku procent. Ale od połowy lat 90. nie udaje się nam powiększać eksportu na rynki UE. Odwrotnie, rośnie przywóz do naszego kraju i nasz deficyt w obrotach z Unią osiąga rekordowe rozmiary, przekraczając 10 mld euro w 1998 r. Nieoczekiwanie Polska staje się czwartym rynkiem zbytu dla towarów z krajów UE, po takich potęgach jak USA, Szwajcaria i Japonia! Odkuwamy się za to, przynajmniej częściowo, na Wschodzie, uzyskując szybkie przyrosty eksportu w latach 1996-97, aż do załamania rynku w 1998 r. Trzeba wyciągać wnioski z tej lekcji. Pierwszy to niska konkurencyjność naszego eksportu na wymagających rynkach Europy Zachodniej. Wzajemna liberalizacja handlu od 1992 r., pomimo wstępnej asymetrii na korzyść Polski, obróciła się ostatecznie na korzyść krajów Unii. Jest to niepokojący sygnał w przededniu uzyskania członkostwa w tym ugrupowaniu. Drugi wniosek to odkryta na nowo wartość rynków wschodnich. Tylko tu mamy szansę na dodatnie saldo handlowe. Tylko tu lokowaliśmy z powodzeniem nadwyżki produktów rolnych i żywności. Nie należy oczekiwać rychłej stabilizacji gospodarczej w Rosji. Ten kraj będzie żył od kryzysu do kryzysu. Zarządzanie gospodarką rosyjską sprowadza się do umiejętności zarządzania kryzysami i tego typu ryzyko trzeba wkalkulować w koszty współpracy. Ale nie ma i nie będzie lepszej sposobności upłynnienia naszych nadwyżek rolnych i podreperowania bilansu handlowego. Dlatego, osłaniając te możliwości, warto toczyć spór z Brukselą, by nie wypychała nas z rynków wschodnich poprzez subsydiowany wywóz żywności. Naszym orężem są idee wolnego rynku i konkurencji, wpisane w traktat rzymski, jako kamień węgielny zachodnioeuropejskiej integracji.
JANUSZ LEWANDOWSKI