Kończy się kadencja prezesa Federal Reserve

Giełda nowojorska przeprowadziła niedawno manewry pod kryptonimem Y2K, który oznacza rok 2000. Ćwiczenie udało się. Amerykanie mają jednak do rozwiązania jeszcze jedną ważką kwestię, wiążącą się z przyszłym rokiem. Obok konieczności odpowiedniego przygotowania systemów komputerowych czeka ich wybór prezesa Zarządu Rezerwy Federalnej.20 czerwca przyszłego roku kończy się kadencja Alana Greenspana, który bankiem centralnym kieruje od dwunastu lat. Tom Schlesinger z Centrum Rynków Finansowych (Financial Markets Center) zwraca uwagę, że po raz pierwszy w dziejach Stanów Zjednoczonych kadencja szefa banku centralnego upłynie przed wyborami prezydenckimi, w których nie startuje dotychczasowy szef państwa. To dodatkowy czynnik niepewności. Znaczna większość nowojorskich maklerów swoją karierę zaczęła w czasach Greenspana i nie znają innej polityki pieniężnej.Podobno ten 72-letni, jeden z najbardziej wpływowych ludzi świata nie ma nic przeciwko pozostaniu na stanowisku, ale jego szanse, według wtajemniczonych, są mniejsze niż kilka miesięcy temu. W Białym Domu ze zrozumiałych względów źle przyjęto sprzeciw prezesa Fed wobec pomysłu prezydenta Billa Clintona, by fundusze z kasy Social Security (tamtejszy ZUS) inwestować w akcje.Z analizy przeprowadzonej przez tygodnik "Barron's" wynika też, że Greenspan naraził się liderom obu największych partii. Według prawdopodobnego scenariusza, zarysowanego przez to pismo Clinton do wyborów prezydenckich może nie podjąć decyzji co do obsady fotela prezesa Fed i zostawić ją następcy. Jeśli zwycięzcą okaże się Al Gore, zwolennik inwestowania w akcje pieniędzy z ubezpieczeń społecznych, szanse Greenspana zmaleją.Nie lepiej też będzie w przypadku wygranej George'a W. Busha, syna byłego prezydenta. William Pesek Jr, autor publikacji w "Barron's", pisze, że George Bush (ojciec) winą za swoją porażkę w 1992 roku obarczył Greenspana, prezes Fed bowiem, jego zdaniem, nazbyt opornie łagodził rygory polityki pieniężnej. Charakterstyczne jest też to, że mimo niezaprzeczalnych zasług Greenspana dla obecnej kondycji gospodarki, jego nazwisko w tym kontekście ani razu nie pojawiło w publicznym wystąpieniu obecnego tandemu rządzącego.Na liście potencjalnych sukcesorów znajdują się obecny sekretarz skarbu Robert Rubin, jego zastępca Lawrence Summers, William Donough, szef nowojorskiego Federal Reserve, Alan Blinder, były wiceprezes banku centralnego, Lawrence Lindsey, były gubernator Fed oraz Michael Boskin z uniwersytetu Stanforda.Dwa ostatnie nazwiska związane są z kandydatem republikanów. George W. Bush mianował Lindseya swoim doradcą ekonomicznym, natomiast Boskin kierował Radą Doradców Ekonomicznych za prezydentury Busha seniora.

A.T.