System wcale nie pracuje lepiej
Niespodziewany kryzys budżetu państwa tylko w niewielkim stopniu wynika ze spowolnienia gospodarki i wynikających z tego mniejszych wpływów. Rzeczywistym problemem jest zmiana struktury budżetu, będąca rezultatem rozpoczętych "czterech wielkich reform" - jak to zachwala rząd.
W ramach reformy służby zdrowia budżet sfinansował powstanie Kas Chorych, a jednocześnie oddał Kasom dużą część dochodów z podatków od osób fizycznych. Już w styczniu okazało się, że pobór składek na ubezpieczenia zdrowotne jest znacznie mniejszy, niż wcześniej przewidywano. Jeżeli taka sytuacja utrzyma się, wzrosną naciski na podwyższenie składki lub dodatkową dotację dla Kas, która rozsypałaby budżet państwa. Na razie rządowi udało się opanować falę protestu pracowników medycznych, których wynagrodzenia nie zostały zwiększone. A mimo to Kasom brakuje pieniędzy.Budżet centralny wziął na siebie koszt wykupu wielomiliardowego zadłużenia szpitali. Podporządkowanie ich Kasom Chorych nie pozwala już im na dalsze zadłużanie. To może być jakaś korzyść z reformy, ale innych jakoś nie widać. Same Kasy Chorych zatrudniają kilka tysięcy osób, jak się słyszy - wysokoopłacanych. Kiedy te koszty się zwrócą?Niedobór środków istnieje też na poziomie powiatów, które powstały w wyniku reformy administracji. Powiaty przejęły od administracji państwowej część zadań i otrzymały na nie środki z budżetu centralnego. Okazuje się jednak, że albo potrzeby zostały niedoszacowane, albo powiaty nie potrafią środków wykorzystać efektywnie. W dodatku sama reforma administracyjna kosztuje. Duże sumy poszły na wynajęcie i wyposażenie pomieszczeń, przyjęcie nowych pracowników itd. Koszty te byłyby usprawiedliwione, gdyby przyczyniły się do lepszego gospodarowania publicznymi pieniędzmi. Na razie nic na to nie wskazuje.Dramatycznie wygląda powiększająca się dziura w finansach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jej źródłem jest reforma ubezpieczeń społecznych i błędne zapisy w przyjętych w związku z tym ustawach. Błędy nie są duże, ale pozwoliły płatnikom ZUS przesunąć wpłatę składek o miesiąc. Przez ZUS przechodzą środki równe połowie budżetu centralnego. Odroczenie płatności ma ogromne konsekwencje. W poprzednich latach nie raz zdarzało się, że to ZUS udzielał budżetowi centralnemu czegoś w rodzaju pożyczki, zresztą przymusowej. Dzięki reformie to się zmieniło. ZUS już dostał pokaźną dotację, ale wciąż brakuje mu płynności i trzeba było zaciągać kredyty w banku. Podobno prezes ZUS Stanisław Alot zwrócił się do ministra finansów o nadzwyczajną dotację, wykraczającą poza ustawę budżetową. Na razie jej nie dostał, ale jeżeli ściąganie składek nie poprawi się, nowelizacja budżetu będzie nieunikniona. Z emeryturami nie ma żartów.Wprowadzanie reform zawsze wiąże się z bałaganem i błędami. Lepiej, żeby ich nie było lub żeby były mniejsze, ale w gruncie rzeczy są nieuniknione. Gorsze jest to, że zreformowany system wcale nie pracuje efektywniej niż poprzedni. Obawiam się, że tak już pozostanie. Wygląda na to, że cel nie został osiągnięty.Tu dochodzimy do problemu zasadniczego - co jest naprawdę reformą, a co tylko jej pozorowaniem. Reformy rzeczywiste powinny być czymś w rodzaju inwestycji, od której mamy prawo oczekiwać godziwego zwrotu. Zanim zostały wprowadzone, należało przedstawić rachunek efektywności, określić wewnętrzną stopę zwrotu, by udowodnić, że inwestycja będzie opłacalna. Na razie wielomiliardowa inwestycja przynosi pokaźne straty.
Witold Gadomski,
publicysta "Gazety Wyborczej"