Wydarzeniem ostatnich dni pozostają wciąż rekordowe notowania na giełdzie nowojorskiej, natomiast pokonana już bariera kolejnego "tysiąca" potrafi wywołać niemałą frustrację wśród największych sceptyków na rynku. Od kilku tygodni w komentarzach prasowych przeważa opinia o potrzebie schłodzenia "przegrzanej" koniunktury na Wall Street. Co nietrudno zauważyć, porównując notowania DJIA z głównymi indeksami czołowych giełd zachodnioeuropejskich. To, że pewien ruch korekcyjny nastąpi, jest pewne i najprościej mówiąc, wynika z samej natury rynku. Kluczowym pytaniem jest jednak moment wejścia rynku w tę fazę. Nauczeni rosnącą korelacją naszego rynku z Wall Street, niektórzy próbują wyprzedzić ten moment. Niepewność inwestorów zdradza również w ciągu ostatnich dni przebieg notowań jednolitych i kolejno następujących notowań ciągłych, które często charakteryzuje nieco odmienna tendencja.Z drugiej strony, bardzo wyraźny wrost obrotów na spółkach o największej kapitalizacji giełdowej potwierdza zwiększoną aktywność dużych inwestorów, przy czym ostatni wzrost złotego potwierdzałby zagraniczne pochodzenie tego kapitału. Prognozowana przez znaczne grono specjalistów dalsza aprecjacja złotego pozwalałaby wówczas na godziwy zarobek, podwyższony o różnicę z odwrotnej wymiany przy zamykaniu pozycji na naszym rynku. Czynnikiem zachęcającym jest również stwierdzenie szefa resortu finansów o braku potrzeby nowelizacji tegorocznego budżetu. Zwolenników i przeciwników podwyższenia planowanego deficytu w kasie państwa, jest z pewnością tyle samo, niemniej zachowanie dyscypliny budżetowej pozwoli przynajmniej w najbliższym okresie kontrolować wydatki publiczne. Siłą rzeczy, wpływa to na ograniczenie inflacji, chociaż w bieżącym kwartale przewidywany jest jej przejściowy wzrost.
.