Amerykańscy specjaliści łamią sobie głowy próbując wyjaśnić tajemnice obecnej koniunktury. Pewnie nie bardzo im to wychodzi, skoro pracę traci coraz więcej ekonomistów, głównie z powodu nie trafionych prognoz.Nie dość, że przez ostatnie trzy lata szybko wzrastał produkt krajowy brutto, a inflacja spadała, to teraz okazuje się, że mimo niskiego bezrobocia i sporego zapotrzebowania na siłę roboczą, nagle zaczęło maleć tempo wzrostu płac i innych składników wynagrodzeń. Zwolnienie tempa wzrostu indeksu kosztów zatrudnienia zaskoczyło ekonomistów - pisze "Business Week". Jego dynamika w I kwartale okazała się o połowę niższa niż prognozowano. Podobno niska inflacja zmieniła mechanizmy kształtowania płac na korzyść korporacji bez większej szkody dla pracowników.Jednak Alan Greenspan, szef amerykańskiego banku centralnego, ostrzega przed zagrożeniem inflacyjnym, aczkolwiek podczas ostatniego wystąpienia w Chicago nie zasygnalizował możliwości bliskiej podwyżki stóp procentowych. Wskazał na takie zagrożenia, jak nierównowaga na rynku pracy, ujemna stopa oszczędności oraz rosnący deficyt handlowy. Jeśli Amerykanie nie uporają się z tymi problemami, trwający 7 lat boom gospodarczy może się skończyć.Według Greenspana, kondycja światowej gospodarki jest dość krucha. Wśród państw, których sytuacja zaczęła się poprawiać, wymienił m.in. Indonezję, Tajlandię, Malezję i Koreę Pd. Ten ostatni kraj, który przez 18 miesięcy ratowano kosztem 60 mld USD zorganizowanych przy walnym udziale Międzynarodowego Funduszu Walutowego, poczynił największe postępy.W I kwartale br. PKB wzrósł o ponad 4%. Zaskoczyło to bank centralny, który musiał pospiesznie skorygować prognozę, sporządzonej zaledwie trzy tygodnie przed publikacją, wyników gospodarki za pierwsze trzy miesiące. W marcu produkacja przemysłowa wzrosła o 18%, podczas gdy Bank Korei zakładał dynamikę niższą o 8 pkt. proc.Niektórzy analitycy obawiają się, że te korzystne rezultaty mogą zniechęcić potężne koreańskie chaebole (m.in. Samsung, Hyundai, Deawoo) do dokończenia koniecznej restrukturyzacji i sprzedaży zbędnych działów produkcji.Lepiej, niż można było oczekiwać, wiedzie się też Indonezji. W ub.r. PKB spadł tam o 13,68%. Wzrostu spodziewano się dopiero w przyszłym roku, tymczasem już w I kwartale br. odnotowano wzrost o 1,34% w związku z czym tamtejszy urząd statystyczny poprawił prognozę na 1999 r. Przewiduje się, że spadek PKB wyniesie tylko 1,02%.Brazylia, ostatnia ofiara zawirowań na rynkach finansowych, też radzi sobie całkiem nieźle. Wprawdzie Itamar Franco, gubernator stanu Minas Gerais, który odmawiając spłaty zobowiązań wywołał styczniowy kryzys i dewaluację reala, znowu wygraża "zdradzieckiemu rządowi" Fernando Cardoso, zapowiadając nowy etap konfrontacji, ale inwestorzy tym razem nie reagują wyprzedażą brazylijskiej waluty, czy akcji tamtejszych spółek. Obecnie real notowany jest na poziomie 1,656 za USD, a w okresie ostatnich dwóch tygodni zyskał 9%. Podejrzewano, że bank centralny chcąc zapobiec nadmiernej aprecjacji reala kupował dolary.Bovespa, indeks giełdy w Sao Paulo, od początku tego roku notuje wzrost o 80,8%, zaś od dołka z połowy stycznia zyskał aż 142,6%. Są więc powody do dumy - jak mawiają posiadacze polonezów - i gratulacji. We wtorek pospieszył z nimi prezydent USA Bill Clinton goszczący w Waszyngtonie prezydenta Brazylii.Im bliżej jednak, tym gorzej. Na Wschodzie prezydent Jelcyn zdymisjonował premiera Primakowa i zaszkodził giełdzie, ktorej indeks, na wieści z Kremla zareagował kilkunastoprocentowym spadkiem.W Rosji - można by rzec - nic się nie zmienia, natomiast nowy układ sił wyłania się na Zachodzie. Niemcy, nasz największy partner w wymianie handlowej, wraz z Włochami wloką się w ogonie "jedenastki". Czołówkę pod względem dynamiki PKB stanowią Hiszpania, Irlandia, Portugalia i Finlandia, druga grupa to Francja, Austria, Belgia i Holandia.Do niedawna wydawało sie, że lokomotywą Eurolandu będą Niemcy, ale aktualny układ sił przemawia na korzyść Francji, która ku zaskoczeniu specjalistów odzyskała gospodarczy wigor. Co to znaczy dla polskiej gospodarki dopiero się okaże. Prawdopodobnie szybciej niż nam się wydaje, oby nie ku zaskoczeniu naszych ekonomistów.

Andrzej Tuszyński