WIG pokonał wczoraj szczyt z 4 maja. Stało się to przy wyraźnie zwiększonych obrotach, potwierdzających kierunek obecnego ruchu. Indeks, który w poniedziałek osiągnął dno średniookresowego kanału trendowego, odbił się od niego, a dynamika tego wybicia przypomina dawne, dobre czasy. Można zatem powiedzieć, że na naszym rynku zagościł optymizm. Wydaje się jednak, że u jego źródeł leży pewne zniecierpliwienie inwestorów. WGPW wprawdzie rośnie od października ubiegłego roku, ale sądzę, iż wśród graczy dominuje przekonanie, że pozostaje ona w cieniu innych giełd. Nie można oczywiście pominąć tak fundamentalnych czynników, jak poprawiająca się sytuacja ekonomiczna Polski (w tym również przymiarek do obniżenia stawek podatku dochodowego), czy bliski moment rozpoczęcia działalności inwestycyjnej przez fundusze emerytalne. Są to jednak fakty, które czynią z polskich akcji atrakcyjną inwestycję długoterminową. Sądzę natomiast, że najbliższe sesje mają szansę zamienić panujący optymizm w małą euforię, a więc w element brakujący do zakończenia całej sekwencji wzrostowej. Pierwsze symptomy już są. Na przykład, zawarta ostatnio przez Elektrim transakcja kupna udziałów w Polskiej Telefonii Cyfrowej spowodowała gwałtowną hossę na spółkach, które mają coś wspólnego z telefonią komórkową. Zwiększyła się też liczba udzielonych przez zachodnie biura (np. Société Générale, ING Barings) rekomendacji kupna polskich blue chips. W niektórych przypadkach docelowe ceny walorów określane są na poziomie o kilkadziesiąt procent wyższym niż aktualne notowania giełdowe. Podsumowując, należałoby stwierdzić, iż utrzymywanie obecnie pełnego zaangażowania w akcje jest wysoce niewskazane. Nawet wtedy, gdy zgadzamy się ze stwierdzeniem, że inwestycja długoterminowa to spekulacja, która nie wyszła.
.