Kontrola UNFE
W ramach Departamentu Polityki Finansowej UNFE oprócz komórki kontroli znajdzie się również wydział studiów finansowych. Będzie zajmował się zarówno analizami bieżących raportów, jak i oceną trendów na rynku. Jego szef Marek Krupa zapowiada, że w przypadkach, gdy analiza wykaże zagrożenie bezpieczeństwa uczestników, urząd będzie wysyłać sygnały ostrzegające.- Gdy zarządzający funduszem dokona diametralnego zwrotu i z deklarowanego bezpiecznego inwestowania zacznie przechodzić na ryzykowne transakcje, zażądamy od towarzystwa, aby zmianę strategii inwestycyjnej obwieściło publicznie. Wszyscy członkowie, którzy nie zaakceptują tego poziomu ryzyka, muszą mieć możliwość zmiany funduszu w odpowiednim czasie - twierdzi M. Krupa.Zapewnia jednak, że UNFE w żaden sposób nie będzie ingerował w politykę inwestycyjną i decyzje zarządzających, o ile będą one zgodne z przepisami prawa. - Jeżeli zaobserwujemy, że jakaś branża przeżywa kłopoty, a któryś z zarządzających właśnie w nią inwestuje, nie będziemy interweniowali. Taka informacja umożliwi nam jednak reakcję w przypadku, gdyby miało to zły wpływ na działalność towarzystwa. Jeżeli funduszowi zagrażałby niedobór, wezwiemy akcjonariuszy do podwyższenia kapitałów. To akcjonariusze biorą odpowiedzialność i ponoszą koszty błędnych decyzji zarządzającego - uważa M. Krupa.Przedstawicieli PTE niepokoi jednak, że dział analiz w UNFE będzie korzystał ze zdecydowanie szerszych informacji niż publicznie udostępniane. Zgodnie z zapowiedziami UNFE będzie m.in. bardzo ściśle współpracował z Departamentem Długu Publicznego Ministerstwa Finansów. Szefowie PTE zapowiadają, że będą przeciwni uprzywilejowaniu informacyjnemu jakiejkolwiek instytucji prywatnej czy też państwowej.- Na świecie instytucje nadzoru analizują politykę inwestycyjną funduszy, skład ich portfeli. Badają, jakie istnieją zagrożenia, gdy zmienią się warunki na rynku, np. w przypadku zmiany stóp procentowych.Gdy sytuacja może budzić niepokój, informują o tym fundusze. Podawanie bardzo drobiazgowych informacji do oceny publicznej może spowodować nieuzasadnione zamieszanie. Wymaga też wzięcia na siebie odpowiedzialności - twierdzi jeden z prezesów PTE.
Anna Garwolińska