Faksem z Gdańska
Nigdy jeszcze w 10-letniej historii naszej transformacji nie rozeszło się tak bardzo zewnętrzne postrzeganie Polski z wewnętrznymi nastrojami. Zewnętrzny wizerunek Polski, poprawiający się systematycznie od roku 1990, jest źródłem wielkiej satysfakcji. Widzą nas jako kraj sukcesu - nie tylko najbardziej dynamiczny pośród krajów dawnego RWPG, ale też najbardziej odporny na kryzysowe zagrożenia. Potwierdza to gotowość zagranicznych inwestorów do lokowania kapitału w Polsce.Natomiast wewnątrz mamy spiralę niezadowolenia i protestu. Nasilenie manifestacji, pogróżek, głodówek i blokad przypomina połowę roku 1991, kiedy Solidarność ostatecznie zwinęła parasol ochronny nad rządem i różne odłamy społeczeństwa wyruszyły na drogę protestu. W pewnym sensie mapa sprzeciwu wobec rządu oddaje prawdę o problemach nie rozwiązanych lub źle rozwiązanych. Górnicy, hutnicy, rolnicy, zbrojeniówka i cukrownictwo to pierwsza kategoria. Odsłania się prawda o zmarnowanym czteroleciu 1993-97, kiedy wszystko, co trudne, odkładano na półkę. Służba zdrowia to druga kategoria. Źle przygotowana reforma, kłopoty na własne życzenie i wielka niewiadoma co do przyszłości. Analizując mapę protestu w Polsce można bez trudu oszacować koszty społeczne i gospodarcze opóźniania prywatyzacji i odwlekania reform. Płacimy za to większą cenę dzisiaj, niż byłoby to konieczne w połowie lat 90. Pomimo wszystko struktura społeczna i gospodarcza zmienia się nieuchronnie, pozostawiając coraz mniej enklaw roszczeniowych. Ponad 60% PKB powstaje w usługach, a tylko 26% w przemyśle i 6% w rolnictwie. Około 70% PKB wytwarza sektor prywatny. Dlatego wszystko to, co widzimy dzisiaj w Polsce, można traktować jako bóle porodowe nowej, rynkowej rzeczywistości. Nasilenie i skala protestu nie są głównym źródłem mego niepokoju.Niepokoi nonszalancja wobec prawa i erozja autorytetu państwa. Górnicy i Samoobrona triumfalnie obwieszczają, że będą łamali prawo. Państwo jest zbyt słabe, by bronić praworządności. Reszta społeczeństwa, pomimo oczywistych dolegliwości blokad i manifestacji, odnosi się do nich wyrozumiale. W gruncie rzeczy toleruje łamanie prawa. A państwo niechętnie staje w obronie własnej i praw ogółu obywateli. Niepokoi mnie, że sędziowie, którzy ogłosili werdykt w sprawie sprzedaży Stoczni Gdańskiej, opuszczali salę sądową chyłkiem, tunelem dla skazańców. Sala sądu była opanowana przez grupkę zwolenników ROP i Radia Maryja, którzy nie chcieli przyjąć do wiadomości, że stała się rzecz dobra, że stocznia dźwiga się z kryzysu, a realizacja ich planów spowodowałaby ostateczną katastrofę. To źle, że tak długo trwają korowody wokół żwirowiska w Oświęcimiu. Źle, że bezkarnie uchodzą blokady drogowe połączone z agresją wobec kierowców i pasażerów. Erozja autorytetu państwa i brak szacunku dla norm prawa to są gorsze zapowiedzi na przyszłość, niż protesty odsłaniające mapę problemów nie rozwiązanych i źle rozwiązanych w Polsce.
JANUSZ LEWANDOWSKI