Bezsenne noce inwestorów
Wielu inwestorów ma własną strategię, ale są też tacy, którzy korzystają z gotowych recept. Tzw. market timerzy grają ostro i aktywnie. Wchodzą na rynek, kiedy ceny jakichś walorów rosną, i starają się wyjść, zanim zaczną spadać. W ich przypadku ryzyko jest mniejsze, gdyż nie przez cały czas są w posiadaniu akcji. Zawartość baz danych podobno wskazuje jednak na przewagę strategii buy and hold - kup i trzymaj. Oczywiście, w długim horyzoncie czasowym.Jacob Woolston, pięcioklasista z amerykańskiego stanu Missouri, jeden ze zwycięzców konkursu na esej o inwestowaniu, napisał w swoim wypracowaniu, że babcia zostawiła mu trochę grosza, który został ulokowany w funduszu powierniczym. Mama poinformowała go, że roczna stopa zwrotu kształtuje się na poziomie 20%. Nie bardzo orientował się, co to znaczy, ale z przyjemnością odnotował, iż mama, zapewniając go o tym, wydawała się bardzo happy.Rąbka tajemnicy młodocianemu inwestorowi uchylił James K. Glassman z "Washington Post". W jednym akapicie na poważnie przedstawił uczniowi z Missouri następującą perspektywę: zakładając, że początkowy kapitał wynosi 5000 dolarów, 65-letni Jacob dysponowałby fortuną w wysokości 189 milionów USD.Wszakże, zaznacza specjalista amerykańskiego stołecznego dziennika, nic wiecznie nie rośnie w tempie 20% rocznie, ale jeśli tak dzieje się obecnie, to trzeba się wyluzować i cieszyć.Faktycznie, w ostatnich trzech latach zorientowany na dziecięcą klientelę fundusz powierniczy Stein Roe Young Investor Fund przyniósł średnią stopę zwrotu w wysokości 24%. Inwestuje on w akcje znanych dzieciom firm, jak McDonalds czy Disney.Nawet jeśli średnia stopa zwrotu wyniesie 11%, to Jacob w wieku 65 lat wyląduje z kasą w wysokości 1,6 mln USD, bo młodzi mają ogromną przewagę nad wiekowymi inwestorami. Nawet mały kapitał początkowy stwarza możliwość zgromadzenia pokaźnej fortuny, większej niż w przypadku osoby starszej, startującej z wyższego pułapu finansowego.Tego rodzaju inwestowanie wymaga jednak cierpliwości, obcej wielu inwestorom szalejącym na amerykańskim rynku.Ich potrzeby starają się możliwie najszybciej spełniać maklerzy i giełdy. Konkurencja stała się tak zacięta, że o utrzymanie swojej pozycji musi walczyć zarówno giełda nowojorska, jak i elektroniczny rynek Nasdaq. Zapowiedziały już przedłużenie handlu do późnych godzin wieczornych, tak, aby na rynku mogli pograć inwestorzy indywidualni po godzinach pracy.Zagrożenie płynie ze strony niewielkich, ale dysponujących ogromnymi możliwościami firm, takich jak Island czy Eclipse. Szef tej ostatniej zapewnia, że może poradzić sobie z takim samym wolumenem jak NYSE, gdzie przeciętna wynosi około 800 milionów walorów dziennie.Eclipse zatrudnia zaledwie 39 pracowników.Bariery, dzięki którym NYSE i Nasdaq kontrolowały znaczną część obrotu, pękają pod wpływem zmian strukturalnych. Główne czynniki tego procesu to deregulacja oraz nowe technologie. Nowe sieci handlu elektronicznego automatycznie kojarzą oferty kupna i sprzedaży. Zarabiają nie na różnicy cen, jak to się dzieje w przypadku dealerów, lecz na prowizjach od każdej transakcji. Już obecnie za ich pośrednictwem odbywa się 30% transakcji realizowanych na Nasdaq. Umożliwiła im to decyzja Komisji Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC) z 1997 r., dzięki której uzyskały większy dostęp do rynku Nasdaq.Wiadomo już, że niebawem NYSE i Nasdaq wydłużą godziny handlu akcjami, ale jest sporo niewiadomych. Czy wieczorne transakcje będą zaliczane na konto dnia następnego? Jak fundusze powiernicze będą wyceniać swoje jednostki? Niewykluczone że dla większości z nich punktem odniesienia będą kursy z godziny 16.00 czasu wschodniego, tak jak dotychczas. Richard Grasso, prezes NYSE, jeszcze nie wie, jak będą rozliczane wygasające opcje i futures.Naszych inwestorów orientujących się na Nowy Jork, zagorzałych klientów kanału telewizyjnego CNBC, relacjonujacego na bieżąco i gorąco, to co dzieje się na Wall Street, czekają bezsenne noce.
ANDRYŃSKI