Gospodarkikrajów przechodzących transformację wciąż stanowią zagadkę dla analityków. Poznajemy na nowo prawdyo naszej gospodarce i wciąż nie potrafimystawiać trafnych prognoz. Na początku roku wydawało się, że nieuchronnie pogrążamy się w recesji, później przyszły informacje optymistyczne i świadczące o tym, że najgorsze jest już za nami. Ale wyniki gospodarczerozczarowują. Wprawdzie recesji, którą przewidywali niektórzy eksperci i politycy, nie ma, ale wzrost gospodarczyjest nieznaczny.
Wysoka dynamika produkcji w marcu nie stała się początkiem stabilnego wzrostu. W kwietniu był on znów bliski zera i niewiele tłumaczy fakt, że był to krótszy miesiąc. O słabym wzroście świadczą nadspodziewanie dobre wyniki handlu zagranicznego, którego deficyt jest niższy niż przed rokiem - głównie z powodu spadku importu. Możliwe więc, że deficyt w obrotach bieżących nie będzie w tym roku tak dotkliwy, jak przypuszczano, ale nie jest to powód do zadowolenia.Opinie na temat przyczyn spowolnienia wzrostu gospodarczego nie są jednoznaczne. Na pewno nie należy do nich tzw. schładzanie gospodarki. Przeciwnie - polityka fiskalna jest wyraźnie luźniejsza niż w ubiegłym roku, czego wynikiem jest rosnąca luka między wydatkami a przychodami budżetu. Również polityka pieniężna została rozluźniona, podaż pieniądza rośnie, a stopy procentowe kilkakrotnie szły w dół. Przyczyn spowolnienia trzeba szukać przede wszystkim wewnątrz firm, których zyski są dziś znacznie niższe niż przed rokiem. W pierwszych czterech miesiącach br. kilkadziesiąt spółek giełdowych zanotowało stratę netto, a jedynie w kilku przypadkach zyski były wyższe niż przed rokiem. Spadły one nawet w spółkach powszechnie uznawanych za lokomotywy giełdy. Trudno przypuszczać, by lepiej działo się w firmach pozagiełdowych lub małych przedsiębiorstwach rodzinnych. Dlaczego tak się dzieje? Zapewne są dwie przyczyny - gorsza koniunktura na rynkach światowych i zbyt nikłe starania menedżerów o poprawę wyników.Ubiegłoroczny kryzys finansowy, którego skutki są wciąż w świecie odczuwalne, pokazał, że polska gospodarka jest uzależniona od sytuacji globalnej znacznie bardziej, niż się wydawało. To kolejna prawda, którą poznaliśmy w ostatnich miesiącach. Uzależnienie jest przy tym wielorakie i często trudne do prostego oszacowania. Dla wielu firm eksportujących do Europy Zachodniej niewielkie osłabienie koniunktury oznaczało obcięcie zamówień czasami nawet o połowę. Przeszło 50-procentowy spadek eksportu do Rosji i innych krajów WNP miał, według szacunków z jesieni ubiegłego roku, osłabić tempo wzrostu polskiego PKB nie więcej niż o 1 pkt proc. Ale dla polskiego rolnictwa, a szczególnie producentów mięsa, był katastrofą, która dotknęła także przedsiębiorstwa spożywcze. Kryzys w Azji Wschodniej nie powinien był wpłynąć na kondycję polskich firm - ale wpłynął, ponieważ zdewaluowane waluty azjatyckie uczyniły eksport z tego obszaru nieprawdopodobnie tanim, a na wielu segmentach rynku polskie wyroby konkurują z azjatyckimi.Perturbacje gospodarki światowej tylko częściowo są odpowiedzialne za osłabienie tempa wzrostu w Polsce. W ostatnich latach następowało spowolnienie procesu restrukturyzacji przedsiębiorstw, które korzystały z dobrej koniunktury w kraju i na świecie. Gorsze wyniki spółek pokazują, że menedżerowie nie radzą sobie z zarządzaniem w trudnych warunkach. Osłabło też tempo prywatyzacji, szczególnie przedsiębiorstw wymagających naprawy i nakładów kapitałowych. Dlatego polska gospodarka okazała się słabo przygotowana do trudniejszych warunków i zareagowała na nie znacznym spadkiem tempa rozwoju. Może to świadczyć o tym, że wyczerpują się łatwe w eksploatacji czynniki wzrostu i gospodarka potrzebuje nowych bodźców. Proponowane obniżenie podatków jest krokiem we właściwym kierunku, lecz z pewnością nie wystarczającym. Rząd powinien przyspieszyć prywatyzację i likwidację państwowych monopoli, szybciej usuwać bariery hamujące konkurencję na rynku i szybciej zwijać parasol, który od wielu lat rozpostarty jest nad nierentownymi przedsiębiorstwami i całymi branżami. Krótko mówiąc, powinien wspomagać konkurencję, która zmusi firmy do bardziej efektywnych działań.
WITOLD GADOMSKI
PUBLICYSTA "GAZETY WYBORCZEJ"