Fundusze emerytalne w Europie
Obecnie Unia Europejska nie ma wypracowanego wspólnego standardu zabezpieczenia emerytalnego, ale postępujące starzenie się społeczeństwa i pogłębianie się deficytu budżetowego zmuszają kraje członkowskie do podjęcia zasadniczych reform.
Zdaniem Kees van Reesa, przewodniczącego Europejskiej Federacji Funduszy Emerytalnych, zmiany wprowadzane w Polsce są dla Unii dobrym przykładem. Dotychczas bowiem w krajach członkowskich 88% świadczeń emerytalnych wypłacanych jest z obowiązkowego systemu repartycyjnego, a jedynie 8% pochodzi z różnych form funduszy emerytalnych.- W poszczególnych krajach dyskusja może toczyć się o to, w jakim stopniu system kapitałowy powinien zastąpić system repartycyjny, ale zasadniczo nie da się uniknąć zmian. Problem jednak w tym, że pokusą dla władz w krajach wprowadzających reformy emerytalne, jest ustanawianie restrykcji, które zmuszają fundusze do finansowania długu publicznego. Co prawda, w ten sposób tworzy się kapitał niezbędny do rozwoju gospodarki, ale koncentracja inwestycji tylko na jednym rynku niebezpiecznie podnosi ryzyko. Doświadczenia systemu chilijskiego, na którym przecież opierają się reformy w innych krajach, zmuszają do liberalizowania możliwości inwestycyjnych. Inwestorzy z rynku globalnego potrafią bowiem rozpoznać i docenić dobrze rozwijającą się gospodarkę. Dlatego rządzący krajem, którzy przekonani są do dobrze prowadzonej polityki gospodarczej, nie powinni obawiać się o finansowanie rozwoju i narzucać restrykcyjnej polityki inwestycyjnej funduszom - powiedział Kees van Rees podczas seminarium "Fundusze emerytalne w Europie".Obecnie system chilijski dopuszcza możliwość inwestowania za granicą 12% aktywów funduszy emerytalnych. Bezpośrednio w akcje można ulokować 37% aktywów, 5% w inwestycjach venture capital, a 10% w papierach krótkoterminowych o okresie zapadalności do 1 roku. Maksymalnie 50% aktywów może finansować dług publiczny, a do 45% można zainwestować w obligacje. O konieczności dywersyfikacji ryzyka, poprzez dopuszczenie możliwości inwestowania na różnych rynkach, przekonała się również Japonia, która po ostatnim kryzysie zniosła wszelkie ograniczenia inwestycyjne dla funduszy emerytalnych. Wcześniej dopuszczano lokowanie do 50% w obligacje rządowe i krajowe, po 30% w akcje na rynku krajowym i aktywa zagraniczne oraz 20% w nieruchomości.Błędem jest również dążenie do zapewnienia minimalnego świadczenia, gdyż zmusza to zarządzającego do inwestowania jedynie w papiery wierzycielskie. Tymczasem najlepsze wyniki osiągają fundusze, którym nie nałożono żadnych ograniczeń i limitów inwestycyjnych. Przykładowo w Wielkiej Brytanii, gdzie 80% aktywów inwestowanych jest w akcje, środki zarządzane przez fundusze emerytalne stanowią 74% PKB, natomiast w Holandii odpowiednio 65% i 102%. Przeważnie jednak w inwestycjach europejskich funduszy emerytalnych dominują dłużne papiery wartościowe (70% aktywów). Akcje stanowią około 20%, a 5% - nieruchomości.Zdaniem Jürgena Weissgörbera z ADIG - firmy zarządzającej funduszami w Niemczech, wynik z inwestycji w 90% zależy od wyboru rynku, a tylko w 10% od wyboru konkretnych papierów wartościowych.- Angażowanie się w jeden rodzaj papierów nie jest inwestycją, ale spekulacją. Analiza inwestujących od wielu lat funduszy wyraźnie wskazuje, że poziom ryzyka spada wraz z długością okresu oszczędzania - zaznacza Jürgen Weissgörber.
Anna Garwolińska
Frankfurt nad Menem