Okiem sceptyka

Program PTE spotyka się ze zróżnicowanymi ocenami. Jedni recenzenci podkreślają jego skomplikowaną konstrukcjęi związane z tym koszty, inni zwracają uwagę na dobroczynny wpływ systematycznego dopływu środków na GPW. Prawie wszyscy sązgodni co do nadmiernierozbudowanych obowiązków informacyjnychi zbyt dużych uprawnień UNFE.Teoretycznie zarządzający portfelem OFE ma dużo łatwiejsze zadanie niż jego kolega z otwartego funduszu inwestycyjnego. Może przyjmować strategię długoterminową, z kilkuletnią perspektywą, nie musi być przygotowany do nagłego umarzania jednostek, ma gwarancję systematycznego dopływu nowych środków pieniężnych, jest w stanie prognozować ich wielkość. Z drugiej strony jest ograniczony sztywnymi limitami udziału poszczególnych papierów wartościowych w portfelu funduszu.W okresie gwałtownych załamań rynku akcji sztywna struktura portfela OFE staje się zagrożeniem. Jeżeli fundusz musi w tym czasie dokonać wypłat, aby uniknąć strat, powinien sprzedawać przede wszystkim rządowe papiery dłużne, wstrzymując się ze sprzedażą akcji do chwili, gdy rynek odreaguje spadki. Tymczasem dla UNFE ważniejszy będzie spadek wartości portfela w porównaniu z funduszami, które w minimalnym stopniu inwestują w akcje. Korzystając ze swoich uprawnień może ukarać OFE i podać do publicznej wiadomości, że fundusz osiągnął znacznie gorsze wyniki, a skład portfela niesie większe ryzyko od pozostałych. Uczestnik programu emerytalnego może nie mieć nerwów pokerzysty, nie musi też być znawcą rynków kapitałowych i w reakcji na takie informacje przeniesie swoje środki do innego OFE. Będzie to tym bardziej uzasadnione, że skład portfela funduszu będzie utajniony i nikt z zewnątrz nie będzie mógł dokonać obiektywnej oceny ryzyka.Tymczasem ocena wyników inwestycyjnych OFE nie jest do końca jednoznaczna, zwłaszcza gdy analizuje się je w krótkim okresie.Wyobraźmy sobie dwa fundusze o odmiennej strategii inwestowania. Pierwszy będzie miał portfel złożony w 90% z papierów dłużnych, dających rocznie 12%, i w 10% z akcji blue chipów, zapewniających w ciągu roku przyrost wartości rzędu 20%. Drugi fundusz, oprócz takich samych papierów dłużnych, będzie miał w portfelu 50% akcji i 15% jednostek uczestnictwa agresywnego funduszu inwestycyjnego. Po roku pierwszy fundusz będzie miał przyrost rzędu 13%, drugi, przy założeniu, że agresywny fundusz inwestycyjny osiągnie przyrost wartości jednostki uczestnictwa równy 30%, a akcje nie dadzą żadnego zysku, da w sumie 9%. Oczywiście, drugi fundusz natychmiast uzyska negatywną ocenę UNFE.W rok później pierwszy fundusz powtórzy wynik z poprzedniego roku. Na wynik drugiego złożą się takie same przyrosty wartości jednostek uczestnictwa, ale wartość akcji notowanych na GPW, które stanowią 40% portfela wzrośnie o 25%, a wartość akcji pozagiełdowych spółek o dużym potencjale wzrostowym, których jest w portfelu 10%, wzrośnie o 50%. W efekcie pierwszy fundusz zyska po dwóch latach 28%, drugi prawie 40%. Uczestnik, który po roku przeniósłby się z drugiego do pierwszego funduszu, uzyskałby po dwóch latach niecałe 23%.Można również przewidzieć inny scenariusz - zarząd drugiego OFE już po roku zmieni zarządzającego portfelem. Nowy zarządzający nie będzie budował portfela pod kątem maksymalnego przyrostu wartości, tylko zestawi go pod wymagania UNFE, na minimum ryzyka.Przytoczony przykład może razić uproszczeniami, ale wolałbym, aby o wysokości mojej emerytury decydował rynek i mój świadomy wybór między funduszami o różnych strategiach inwestowania, a nie urzędnik z UNFE.

ALEKSANDER WEKSLER