Pierwsze dotyczy tego, że oto nadal spektakularnym zmianom kursów podlegają niemal wyłącznie te walory, o których akurat piszą na pierwszych stronach gazet (np. wczoraj Sokołów i Swarzędz). No i wtedy wszyscy naraz, na "hurra" - tymczasem wydaje się, że pewne fakty nie usprawiedliwiają zmiany wyceny (o ile ktoś jeszcze łączy ją z poziomem kursu?) od razu o 10% - tym samym mam wrażenie, że tak właśnie ustawione u nas widełki powodują pewien brak szacunku dla zmiany o "aż tyle", i to przecież zaledwie z dnia na dzień (roczne lokaty w bankach są już tylko o 1-2 pkt. proc. wyższe). Z drugiej strony wydaje się jednak oczywiste, że gdyby nie takie wahnięcia, to liczba graczy byłaby znacznie niższa, a razem z tym zmalałaby płynność - w przypadku wielu walorów skutkując pewnie też częstymi "maksami", lecz akurat tym razem niejako "z przypadku" (np. przez brak zleceń).Drugie nazwałbym "potęgą posiadania podmiotów zależnych" - o ile one z kolei mają akcje podmiotu dominującego. Kontrolowanie własnych akcji znakomicie ułatwia sporo spraw, ale mam wrażenie, że u nas często służy bardziej władzom spółek niż samym tym spółkom. Jest to w ogóle zjawisko dla mnie dość dwuznaczne (nawet na poziomie zapisów ustawowych), jego znaczenie zaś wciąż rośnie, teraz zwłaszcza w kontekście zagadnień z bankowości inwestycyjnej (np. Sokołów, BIG-BG, Agros, może i Novita?), często przy tym rozczarowując (lekko mówiąc!) tzw. drobnych inwestorów...Trzecie już chyba nikogo (niestety!) nie dziwi - oto znów spółki pokazują w raportach rocznych wyniki zupełnie inne niż poprzednio w kwartalnych (np. Polisa, Animex, Drugi NFI), a rynek zachowuje się tak, jakby mu było wszystko jedno.

.