Liberalizacja systemu emerytalnego w Chile

Chilijskie fundusze emerytalne dysponują coraz większymi środkami i coraz więcej pieniędzy inwestują za granicą. Również dlatego, że w zeszłym roku straciły na lokalnej giełdzie.Główny organ nadzorczy chilijskich funduszy emerytalnych znanych pod skrótem AFP, których odpowiednikiem są nasze OFE, poinformował, że wg stanu z 30 czerwca zarządzający tymi funduszami zainwestowali 4,13 mld USD na zagranicznych rynkach akcji i papierów o stałym oprocentowaniu, co stanowiło około 11,5% sumy 33,25 mld USD pozostającej w ich dyspozycji.Centralny bank Chile dopiero od tego roku zezwolił AFP inwestować za granicą do 12% posiadanych środków. W 1997 roku górny pułap ustalono na poziomie 6% i jeszcze w końcu zeszłego roku fundusze lokowały na zagranicznych rynkach niewiele ponad 5% powierzonych im pieniędzy.Teraz dość powszechnie uważa się, że jest jedynie kwestią czasu kolejne podniesienie tego pułapu. Przedstawiciele AFP mówią, że jeszcze do końca tego roku powinien on wzrosnąć do 16%, a bank centralny daje do zrozumienia, że na początku 2000 roku może być ustalony limit 20-proc.Jednak nacisk na chilijską walutę - peso od 1 stycznia straciło do dolara ok. 10% wartości - a także silne lobby na rzecz większych inwestycji AFP w rozwój krajowej infrastruktury prawdopodobnie spowodują zwolnienie tempa łagodzenia ograniczeń lokowania funduszy emerytalnych za granicą. Niektórzy analitycy są mimo wszystko przekonani, że do 2003 roku ten górny pułap zostanie ustalony na poziomie 25%. AFP, będą wtedy zarządzały kwotą rzędu 70 mld USD. Axel Christensen, szef działu rozwoju inwestycji w Cuprum, trzecim co do wielkości AFP, uważa nawet, że docelowo zagraniczne lokaty mogą stanowić 60-70% środków funduszy. - Obliczyliśmy, jakie stopy zwrotu byłyby możliwe przy nieograniczonym dostępie do zagranicznych rynków i wyniki były bardzo obiecujące - powiedział gazecie Financial Times. - Są jednak polityczne wątpliwości, takie jak rola AFP w inwestycjach infrastrukturalnych czy obawy o nadmierny wypływ kapitału.Według instytucji nadzorującej AFP, skumulowany zwrot z inwestycji całego systemu wyniósł w pierwszym półroczu 11,6% wobec 11,3%, jakie osiągnięto średnio od początku istnienia AFP, a więc od 1981 roku. Analitycy prognozują, że cały bieżący rok przyniesie zwrot na poziomie 15%, podczas gdy w zeszłym roku wskaźnik ten wyniósł minus 1,1%. Winą za tak marny wynik obarcza się zbyt duże zaangażowanie AFP w lokalną giełdę i fluktuacje na chilijskim rynku papierów o stałym oprocentowaniu.I chociaż te krajowe problemy przyczyniły się do zwiększenia inwestycji zagranicznych, to zarządzający funduszami AFP i analitycy wciąż wolą bezpieczne lokaty, takie jak obligacje USA i państw Unii Europejskiej, które obecnie stanowią 72,6% wszystkich zagranicznych inwestycji. Rośnie jednak zainteresowanie AFP bardziej skomplikowanymi sposobami lokowania środków, których bardzo szybko przybywa. Toteż międzynarodowe fundusze powiernicze oferują im produkty o wyższym ryzyku, ale też rokujące większe zwroty. - Mamy zamiar zwiększyć w naszych zagranicznych portfelach udział bardziej zyskownych lokat, takich jak akcje z emerging markets czy papiery spółek technologicznych w USA - powiedział Christensen. - Na przykład bardzo interesująca jest teraz Japonia ze względu na postępującą liberalizację tamtejszego rynku finansowego.Jose Ramon Valente z firmy Econsult, która pomagała przy tworzeniu chilijskiego systemu prywatnych funduszy emerytalnych, uważa, że AFP muszą bardziej ryzykować. Jego zdaniem, żaden inwestor lokujący za granicą nie powinien ograniczać się do terminowych depozytów bankowych, bo naprawdę skorzysta wtedy, gdy zróżnicuje ryzyko na rynkach o większym stopniu zmienności.

J.B.