Wczoraj kurs Polfy wzrósł już po raz piąty z rzędu, a do "branżowego kompletu" dołączyła Jelfa - i podczas ciągłych też obie zyskały. Powód? Możliwość pierwsza: rynek "dyskontuje" (z dużym wyprzedzeniem!) ciężką jesień, zakładając, że stan zdrowia gospodarki w końcu udzieli się i społeczeństwu... Druga: przyczyny czysto techniczne (choć wydaje mi się to wątpliwe - pobieżnie oceniając mam bowiem wrażenie, że sytuacja techniczna tych akcji była ostatnio zupełnie inna?). Trzecia: branża została uznana za tę jakby nieco zapomnianą, a skoro niemal jedyne, co ożywia rynek, to tematy połączeniowo-przejęciowe, to tym bardziej "jak znalazł", tak? Czwarta: znów ktoś coś wie, i niczego się nie boi - po tylu doświadczeniach byłoby istotnie czymś dziwnym, niemal ekstrawaganckim, aby się bać, prawda? I możliwość piąta: nic się nie dzieje, tylko ktoś chciałby, żeby inni myśleli, że właśnie ma miejsce możliwość powyższa (czwarta)... Zapewne można podać jeszcze kilka innych wersji - może rynek uznał akcje obu firm przy ich ostatnich cenach za niedowartościowane, ale ja nabieram przykrego odczucia, że wielu inwestorom jest coraz trudniej podejmować decyzje bez lektury sensacyjnych (niekiedy) artykułów, i biorąc pod uwagę jedynie to, co naprawdę wszyscy wiedzą o danych walorach? Strategia polegająca tylko na przewidzeniu, na co będzie wezwanie po cenie dającej zysk, jest pewnie kusząca tak poprzez swoją prostotę, jak i coraz mniejszą liczbę spółek, których to jeszcze nie dotyczyło, ale to drugie już wkrótce może się stać tej strategii wadą: potencjalnych obiektów ataku ubywa szybciej, niż przybywa nowych, jak sądzę. Inna rzecz, że można liczyć na pewne nowe aspekty - takie, jak choćby "batalia o parytet", gdy dwa - i to ważne dla indeksów! - kursy ostro skaczą w przeciwstawnych kierunkach w rytm kolejnych - albo propozycji, albo krytyk tychże (choć mnie to drugie skojarzyło się akurat tylko z tzw. interwencjonizmem).

.