Zdecydowany brak pozytywnych impulsów wzrostowych powoduje, że giełda wciąż opada pod własnym ciężarem. Wczorajsza wzrostowa sesja była typowo korekcyjnym odbiciem po wtorkowym dynamicznym spadku. Utrzymują się też wciąż stosunkowo niewielkie obroty. Te niewielkie obroty zarówno na rynku notowań jednolitych, jak i na rynku notowań ciągłych, to chyba obecnie jedyny pozytywny element na polskiej giełdzie. Oznacza to możliwość gwałtownej zmiany trendu w sytuacji pojawienia się jakiegoś większego strukturalnego popytu. Zagadką pozostaje jednak potencjalne źródło tego popytu i impuls, który mógłby spowodować większy napływ kapitału na rynek. Biorąc pod uwagę realne środki pieniężne, które napływają do funduszy emerytalnych, nie ma raczej co liczyć na jakieś poważne kwoty w tym roku. Jeżeli chodzi o środki zagraniczne, to chyba jesteśmy na etapie bacznego przyglądania się Polsce, ale z pewnością nie ma w tej chwili tzw. szerokiego wejścia w rynek, a ostatnie dane makroekonomiczne raczej zniechęcają do zaangażowania większych kapitałów. Ponadto wydaje się, że im bliżej początku 2000 roku i związanych z tym potencjalnych kłopotów, tym trudniej będzie przekonać poważne międzynarodowe fundusze do dużych inwestycji w dość odległym kraju.Należy jednak pamiętać o istotnej kwestii. Cały rynek tak naprawdę zależy od nastrojów i oczekiwań. W tej chwili karmieni jesteśmy dość ponurymi informacjami i tworzy się atmosfera marazmu. Warto wszakże zwrócić uwagę na pewne sygnały ożywienia dochodzące z krajów w strefie EURO, a szczególnie z Niemiec. Jeżeli nastąpi ogólne przekonanie co do trwałości tej poprawy, będzie to miało przełożenie na oczekiwania dotyczące Polski. Wtedy bardzo szybko znajdą się kapitały na "kupowanie Polski".

.