Europejscy inwestorzy zbyt zapatrzeni w USA

Podczas gdy kolejne nawroty nerwowego oczekiwania na zmiany stóp procentowych w USA sięgają szczytu, niektórzy stratedzy utrzymują, że europejscy inwestorzy wydają się nie dostrzegać lasu spoza drzew.Skoncentrowanie całej uwagi na losach amerykańskiej gospodarki powoduje bowiem, że europejskie giełdy pomijają znaczenie tego, co dzieje się w tym roku w Japonii i na innych azjatyckich rynkach. Tymczasem, zdaniem niektórych analityków, ożywienie gospodarcze w Azji może być jednym z czynników decydujących o giełdowej koniunkturze w Europie. Teza ta opiera się na bezpośrednich handlowych i pośrednich cenowych powiązaniach między Azją i eurolandem. Wpływ ten czuły już w tym roku europejskie spółki produkcyjne, które dobre notowania zawdzięczają między innymi temu, że wyższy niż oczekiwano wzrost gospodarczy w Azji przyczynił się do podniesienia światowych cen na surowce.Analitycy zwracają też uwagę, że inwestorzy powinni baczniej przyglądać się zmianom kursów dolara, jena i euro. Od czasu najniższych notowań z 12 lipca kurs euro wobec dolara wzrósł o 3,9%, natomiast o prawie 4,7% europejska waluta potaniała w stosunku do jena. Towary europejskich eksporterów stały się więc bardziej konkurencyjne na japońskim rynku. A jest to bardzo ważne, wziąwszy pod uwagę wielkość tego eksportu. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, eksport Unii Europejskiej do Japonii wyniósł w zeszłym roku 81,1 mld USD, podczas gdy do Stanów Zjednoczonych 176,6 mld USD. Ten efekt eksportowy może być jeszcze większy, jeśli rozwój gospodarczy w Azji, poza Japonią, utrzyma się na dotychczasowym, niespodziewanie wysokim poziomie. Eksport Unii Europejskiej do reszty Azji był zaś wart w zeszłym roku 181,9 mld USD. HSBC Securities przewiduje wzrost produktu krajowego brutto w tym regionie o 5,3% w tym roku i o 6,2% w przyszłym.O ile te prognozy wydają się korzystne dla europejskich spółek produkcyjnych, a zwłaszcza eksportowych, to wcale nie muszą poprawić ogólnej koniunktury na europejskich giełdach. Czarny scenariusz przewiduje bowiem, że wzrost cen surowców zwiększy presję inflacyjną w światowej gospodarce, a to z kolei spowoduje podwyżkę stóp procentowych i spadek giełdowych indeksów.Tak jak zachodnie rynki korzystały z silnego dolara i niskich stóp procentowych, co było wynikiem niedawnej recesji gospodarczej w Japonii, tak mogą teraz ucierpieć w wyniku japońskiego boomu. Jednak silne ożywienie w Japonii wydaje się mało prawdopodobne. Na ogół przewiduje się, że wzrost produktu krajowego brutto w tym roku nie przekroczy 1%, a w przyszłym ma wahać się wokół zera.

J.B.