Czy w Jelfie będą zmiany?

Czy coraz słabsze wyniki Jelfy SA to jeszcze sprawa niezależnych od firmy, niekorzystnych warunków zewnętrznych, czy wynik nieumiejętności utrzymania konkurencyjnej pozycji? Czy spadek kursów akcji w ciągu roku blisko o 60% jest jeszcze do odrobienia, czy stanowi już dowód trwałej utraty zaufania do spółki? Tak w największym skrócie można zarysować pozycje stron w konflikcie, jaki od roku narasta w jeleniogórskim Przedsiębiorstwie Farmaceutycznym Jelfa SA.

Po jednej stronie - broniącej słuszności strategii - jest oczywiście zarząd i część załogi, związana również z OPZZ. Po drugiej - część związkowców z "Solidarności"i "Sierpnia 80", i co najmniej dwóch członków z ośmioosobowej Rady Nadzorczej. Właśnie na dziś zaplanowano posiedzenie Rady, która zajmie się oceną działalności spółki, więc arytmetyka wyborcza może mieć kluczowe znaczenie dla dalszych losów firmy i jej zarządu. Choć dwaj reprezentanci Skarbu Państwa w RN są wyraźnie krytyczni, to stanowisko samego resortu skarbu, posiadającego ponad 35% akcji, jest salomonowe. "Aktualnie prowadzona jest w MSP szczegółowa analiza działań zarządu oraz sytuacji ekonomiczno-finansowej spółki" - brzmi oficjalne stanowisko głównego akcjonariusza. Ponad 7% akcji i dwóch przedstawicieli w Radzie ma PZU SA. Unikają oni publicznych ocen, ale lojalność obowiązuje; dodatkiem do pakietu akcji było wykupienie przez gros załogi polis na życie w PZU Życie.W tym konflikcie najmniej będzie miała do powiedzenia, dosłownie, milcząca większość. Ponad 57% akcji jest bowiem rozproszonych wśród drobnych akcjonariuszy. Co najwyżej, mogą oni "głosować portfelem".Efekt dominaKłopoty Jelfy zaczęły się dokładnie rok temu, gdy wyszło na jaw, że spółka za 14,1 mln zł kupiła bony dłużne Universalu. Co więcej, przez kilka miesięcy nie podała tego do wiadomości. Odpowiedzią rynku był spadek kursu w ciągu trzech sesji o ok. 18%. KPWiG nałożyła karę 200 tys zł. Zakładowa "Solidarność" wysłała list do ministra skarbu, domagając się interwencji. Drastycznie, z 41 do 27,3 mln zł, zredukowano prognozę zysku. Konsekwencji personalnych nie było. Dopiero w kwietniu br. wymieniono członka zarządu ds. finansowych i inwestycji kapitałowych. Wiceprezes Sławomir Kryszkowski, na stanowisku od maja br., nie uważa, by ta inwestycja podważyła stabilność i wiarygodność finansową spółki. - To stanowiło ok. 16% naszych środków własnych - mówi. Można też spojrzeć na tę inwestycję w kontekście salda zadłużenia krótkoterminowego, które wtedy wynosiło 33,8 mln zł i długoterminowego - 23,2 mln zł. W tym świetle 14 mln zł to duża suma. Podobnie na dzisiejszym posiedzeniu Rady będą dwie interpretacje wpływu transakcji z Universalem na kurs akcji. W sierpniu ub.r. WIG spadł o 30%, kurs Jelfy - o 58%, a Polfy Kutno - o 46%. Dla dyr. Kryszkowskiego jest to dowód, że kurs spółki spadał bardziej gwałtownie niż WIG, ale winą należy obarczyć głównie kryzys rosyjski.Podpisanie ugody z Universalem zmusiło firmę do odpisania w straty 7,2 mln zł z zysku ub.r. Dyrektor S. Kryszkowski liczy, że uda się na drodze sądowej odzyskać od Raiffeisen CB Warszawa, który pośredniczył w transakcji, 11,76 mln zł. "Za niezachowanie należytej staranności" - brzmi uzasadnienie pozwu. Nie wyklucza też innych działań, by odzyskać sporną kwotę od Raiffeisena. Temat Universal, niestety, na tym może się nie skończyć. W sprawozdaniu finansowym za 1998 r. audytor, firma Frąckowiak i Partnerzy, zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo obniżenia się zysku o 10,2 mln zł, gdyby Universal nie spłacił w grudniu br. drugiej raty wynikającej z ugody. Z kolei opinia Ernst&Young, w którą uzbroił się zarząd, mówi, że nie ma przesłanek, by obecnie tę należność uznać za wątpliwą, czytaj - tworzyć na nią rezerwę. To zostałoby na pewno źle przyjęte przez rynek, ponieważ oznaczałoby ponowną weryfikację prognozy zysku w dół. Obecna mówi o 22,3 mln zł.Raport za raportNa dzisiejszym posiedzeniu Rada Nadzorcza ma omawiać raport przygotowany przez jej trzeców na temat sytuacji firmy i oceny pracy zarządu. Ten ostatni nie czekał z założonymi rękami i też przygotował swój kontrraport odpowiadający na zarzuty. Jego podstawowym punktem jest obrona polityki finansowej, zbijająca zarzuty o nietrafionych inwestycjach. Drugim ważnym punktem jest uzasadnienie słuszności polityki produktowej, czego przykładem ma być m.in. zapowiedź zwiększenia o 50% produkcji leków OTC (bez recepty) w ciągu najbliższych 2 lat i rezygnacja z 33 produktów przestarzałych. Dla niezadowolonych z wyników Jelfy mocnym argumentem będzie to, że firma przez lata koncentrowała się na produkcji. Znacznie mniej środków szło na to, co przed i po, czyli na badania i na sferę sprzedaży. Przeznaczanie zbyt małych środków na B+R może już niedługo zacząć się mścić. Wyprodukowanie własnego leku kosztuje 150-200 mln zł, ale z drugiej strony zawężają się możliwości kupna licencji za granicą odkąd nasz rynek otworzył się dla koncernów farmaceutycznych.Spółka w kwartalniku dla pracowników "Tu mówi Jelfa" prezentuje sylwetki nowych przedstawicieli medycznych, ale na pewno trudno będzie zarządowi obronić się przed zarzutem, że od 2-3 lat traci rynek, ponieważ nie potrafiła wykorzystać wcześniejszej przewagi znajomości rynku i polityka handlowa firmy była nie dość skuteczna. Od ub.r. Jelfa próbuje to zmienić, kupując udziały w Cefarmach Kielce, Białystok i Wrocław oraz podpisując umowę o współpracy z giełdowym Farmacolem. Wszystko to da jednak, mimo sporego kosztu, udział w rynku hurtowym mocno poniżej 10%. Żeby się na nim naprawdę liczyć, trzeba mieć co najmniej 15%. Szuka też nowych zagranicznych rynków zbytu. Od stycznia br. uruchamia przedstawicielstwo handlowe w Kostaryce.Równolegle Jelfa zapowiada budowę grupy w oparciu o konsolidację z trzema zakładami Polfy: z Warszawy, Pabianic i Grodziska Maz. Wszyscy na spotkaniu z ministrem Wąsaczem w lutym br. wyrazili zainteresowanie. I na razie cisza. W planach prywatyzacji resortu na 1999 r. nie ma wspomnianych zakładów. Oficjalne stanowisko MSP mówi, że to "nie wyklucza możliwości restrukturyzacji przez konsolidację, która może poprzedzić prywatyzację". Duże jest piękne. Ale czy z połączenia czterech nie najmocniejszych firm powstanie jeden potentat, to już inna sprawa.Próba siłObronę zapowiada także szef zakładowego OPZZ Franciszek Musiał, który w lipcu br. wysłał list z ok. 800 podpisami załogi do ministra skarbu, Emila Wąsacza, domagając się nieodwoływania prezesa spółki. - On wygrał tu konkurs. On gwarantuje pracę ludziom - mówi szef OPZZ o prezesie zarządu Franciszku Przybylskim. Z kolei o dwóch przedstawicielach skarbu w radzie: - To ich działania doprowadzają do tego, że akcje naszej firmy lecą w dół. F. Musiał ma wprawdzie 580 akcji Jelfy, ale nie uważa, żeby na nich stracił. - Trzymam je, bo to inwestycja na przyszłość. Niestety, zdania tego może nie podzielać pozostałe 57% drobnych akcjonariuszy, którzy bardziej są zainteresowani dywidendą i wzrostem tzw. shareholder's value niż obroną miejsc pracy.Sam prezes Franciszek Przybylski nie ma wątpliwości, że jego strategia była słuszna i wszystko, co zależało od firmy, czyli przede wszystkim inwestycje dostosowujące produkcję do standardów technicznych, by uzyskać odpowiednie certyfikaty, udawało się realizować w terminie. - Firmy farmaceutyczne są jednak w dużym stopniu zależne od regulacji administracyjnych, nie tylko od rynku. Kto dziś pamięta, że 2 listopada 1994 r. Rada Ministrów podjęła decyzję o uwolnieniu cen leków. I nadal czekamy. A ok.70% naszej produkcji to właśnie leki z cenami regulowanymi - mówi.Jeżeli dziś krytykom zarządu nie uda się przeprowadzić skutecznego ataku, może dojść do nieoczekiwanej zmiany miejsc. Wiceprezes S. Kryszkowski stawia sprawę jasno: Mniejszość w Radzie Nadzorczej w osobach Krzysztofa Mastalerza i Ferdynanda Morskiego, reprezentujących Skarb Państwa, w sposób bezwzględny zmierza do deprecjacji wartości spółki. Stąd te niekorzystne publikacje i atmosfera wokół firmy. Ufam, że Skarb Państwa wykorzysta NWZA, które odbędzie się już 30 sierpnia, i dokona zmian w składzie Rady, gdzie prywatne plany biznesowe i "koleżeńskie układy" nie będą miały miejsca.Po takim dictum minister rzeczywiście będzie musiał przeciąć węzeł gordyjski, ponieważ nie może sobie pozwolić na tak otwarty konflikt w spółce, w której ma 35% akcji. Tym bardziej że nikt inny nie może tego zrobić. 57-proc. większość może tylko czekać z rosnącym zniecierpliwieniem na rozwiązanie.

Bogda Żukowska