Faksem z Gdańska

W sezonie zwanym ogórkowym przez polską prasę przetoczyła się fala komentarzy na temat manifestu europejskiej socjaldemokracji, autorstwa Tony Blaira i Gerharda Schroedera. Rzecz zasługuje na uwagę. Warto wiedzieć, co szykuje Europie współczesna centrolewica, rządząca z woli wyborców w większości krajów. Jak widzi gospodarkę i politykę społeczną na progu XXI wieku, kiedy i my aspirujemy do UE.Liberał, taki jak ja, czyta deklarację programową socjaldemokratów z rosnącym zdziwieniem. Mógłbym się podpisać pod większością zaleceń gospodarczych. Nie ma w nich śladu alternatywy wobec gospodarki rynkowej. A przecież szukanie tej alternatywy stanowiło przez dziesięciolecia o tożsamości europejskiej lewicy. Blair i Schroeder odnoszą się z wyraźną nieufnością już nie tylko do własności państwowej, ale także do wszelkiej interwencji państwa. A przecież wiara w światłą interwencję państwa, korygującą błędy rynku (market failures) była jeszcze kilka lat temu nieodłączną cechą lewicowego stylu myślenia. Dziś jest to bezwarunkowa kapitulacja wobec mechanizmów rynkowych. Bardzo daleką ideową drogę przebyła socjaldemokracja niemiecka i angielska w bardzo krótkim czasie. Znaczy to tyle, że Europa pod wodzą Tony Blaira i Gerharda Schroedera nie zboczy z kursu deregulacji i prywatyzacji - kursu zaprogramowanego w epoce Margaret Thatcher i Helmuta Kohla. Nie ma zresztą innej recepty na ściganie się z Ameryką i Azją Południowo-Wschodnią. Będąc liberałem, można mieć satysfakcję, gdy czyta się ten akt bezwarunkowej kapitulacji centrolewicy wobec rynku. Liberalny kanon myślenia o gospodarce został w całości zaanektowany. Mrzonki wyparowały.Znacznie bardziej mętna jest ta część manifestu, która odnosi się do sfery podziału. Góruje nad tymi wywodami zapewnienie o społecznej wrażliwości lewicy i potwierdzenie zasady społecznego solidaryzmu. Nie wiadomo jednak, jak miałoby to wyglądać, przy jednoczesnym obniżaniu ciężarów podatkowych i krytycznym przewartościowaniu programów socjalnych. Wady "welfare state" i jego koszty są zbyt oczywiste dla społeczeństw Unii Europejskiej i zbyt uciążliwe dla gospodarki, by można było otwarcie głosić utrzymanie systemu biurokratycznej opieki "od kołyski po grób". Ale socjaldemokraci wygrywali głosy wyborców właśnie dlatego, że obiecywali reformę sfery socjalnej bez wstrząsów i społecznych kosztów. Dawali ludziom nadzieję bezpieczeństwa i zarazem obietnice sprostania wyzwaniom globalizacji. Z takich półprawd i sloganów utkany jest manifest Blaira i Schroedera, gdy mówią o polityce społecznej. W praktyce, reformy wytyczone przez Unię Europejską pociągają za sobą pewne koszty - widoczne już w Niemczech. Dlatego zawiedziona opinia publiczna odwraca się od SPD. Czarowanie ludzi pięknymi hasłami ma krótkie nogi. Jest to jakaś pociecha dla głosicieli realnych, choć nie zawsze popularnych programów.

JANUSZ LEWANDOWSKI