Wtorkowa zniżka na warszawskim parkiecie najprawdopodobniej ma związek z poniedziałkowym, stosunkowo silnym spadkiem na giełdzie nowojorskiej. W zgodnej opinii wielu komentatorów ponownie odżywają obawy o możliwość dalszego zaostrzenia polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych. Graniczną barierą dla bieżącego spadku indeksu DJIA powinien być poziom ok. 11 700 pkt., który stanowi linia czerwcowo-sierpniowych dołków. Zakładając jej trwałość, już w tym tygodniu powinna polepszyć się koniunktura na Wall Street, co powinno skierować trochę więcej optymizmu również na nasz parkiet. Utrzymujący się jednak bardzo niski poziom obrotów na warszawskiej GPW, oscylujący wokół poziomu 100 mln zł, nie pozwala jeszcze przesądzić kierunku przyszłej tendencji. Dla indeksu WIG w perspektywie krótkoterminowej można założyć okres konsolidacji w przedziale 16 300 pkt. (czerwcowe okno hossy) i 17 645 pkt. (tegoroczne maksimum). Możliwość wyodrębnienia 50-sesyjnego cyklu (od października '98) zakładałaby kontynuację trendu bocznego maksymalnie do połowy października br. Otoczenie makroekonomiczne, na razie, nie stwarza mocnych podstaw inwestycyjnych. Już w środę poznamy oficjalny stan salda obrotów bieżących, a pierwsze szacunki środowisk rządowych raczej nie są optymistyczne. Nakładając na to ostatni raport NBP, wskazujący na poszerzenie akcji kredytowej, przy spadającej skłonności do oszczędzania, może to stanowić silny argument dla zwolenników schładzania gospodarki w imię jej stabilizacji. Pod znakiem zapytania zaczynają również stawać oczekiwania względem prognozowanego ożywienia gospodarczego w bieżącym półroczu. Środowiska poselskie wciąż zwracają uwagę na poprawę konkurencyjności krajowych przedsiębiorstw, natomiast w kontekście tej myśli trochę dziwnie wygląda wielomilionowe dotowanie (również przez nagminną tolerancję zaległości wobec budżetu), stale nierentownych przedsiębiorstw wybranych branż.
.