Bieda w Polsce dość nieoczekiwanie stała się tematem dnia, mimo innych sensacyjnych wydarzeń na powakacyjnej arenie politycznej. Część opinii publicznej odebrała to jako początek prezydenckiej kampanii wyborczej, niektórzy traktują ją jako okazję do rozprawiania się z bogatymi. Warto zatem zastanowić się, czy zjawisko ubóstwa w Polsce nabrało niebezpiecznie pokaźnych rozmiarów i czy odbiega ono od sytuacji w innych krajach regionu.Problem z ubóstwem polega m.in. na tym, że nie ma jednej oficjalnej jego miary, są natomiast często różniące się między sobą oceny. Jest to rezultat przyjmowania różnych progów ubóstwa, określanych przy odmiennych założeniach. Na szczęście, tendencje, jakie wynikają z analizy różnych podejść do biedy, są na ogół zgodne. Okazuje się, że do lat 1994-1995 odsetek osób tkwiących w ubóstwie powiększał się, następnie nieco zmalał, po czym nastąpiła jego stabilizacja. Dane na ten temat pojawiają się z opóźnieniem, nie można zatem wykluczyć, że od roku sytuacja znów nieco pogorszyła się.Taki scenariusz ewolucji wskaźnika ubóstwa wydaje się bliski rzeczywistości i powiązany z ogólną sytuacją gospodarczą. Nie ma zatem podstaw, by uważać, że nastąpił jakiś dramatyczny zwrot w sytuacji ubogich w Polsce, ani też nie należy twierdzić, że bieda nie jest poważnym problemem.Ubóstwo jest problemem nawet w najbogatszych krajach świata. Jego istnienie jest bardzo widoczne w Stanach Zjednoczonych, nieco mniej w najbogatszych krajach Europy Zachodniej (Szwajcaria, Dania). Demokracja i system rynkowy powodują rozwarstwianie się dochodów osobistych, co oznacza, że pogłębia się różnica między osobami ze skrajnych pozycji rozkładu dochodów. Im społeczeństwo jest bogatsze, tym los najbiedniejszych jest lepszy, w bezwzględnym bowiem wymiarze ludzie biedni i bezradni otrzymują wsparcie ze strony państwa.Zjawisko biedy ujawniło się po rozpoczęciu procesu transformacji co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, powstały kontrasty między zamożnymi a mniej zamożnymi głównie dlatego, że zarówno zamożność, jak i bieda zostały ujawnione. Gdyby rozkład dochodów pozostał na poziomie nawet ostatnich lat PRL, bieda nie kłułaby nikogo w oczy. Po drugie, bieda jest efektem wprowadzenia systemu gospodarczego, w którym trzeba podjąć wysiłek, by uzyskiwać dochody. Z tego też powodu emeryci nie należą do osób najbiedniejszych, a należą do nich bezrobotni, którzy nie potrafią sobie poradzić na racjonalizującym się rynku pracy. O biedzie decydują również klasyczne czynniki, jak wielodzietność, brak wykształcenia i wiązanie swojego losu z rolnictwem.W porównaniach skali i rozmiarów ubóstwa z innymi krajami regionu Europy Środkowowschodniej Polska prezentuje się korzystnie, choć trudno jest o precyzyjne odniesienia. W Polsce są nie znane przypadki pozostawiania emerytów czy pracowników sfery budżetowej miesiącami bez wypłat, które dosyć często zdarzają się w krajach przeżywających trudności budżetowe. Większa jest też siła nabywcza polskich dochodów (z najniższymi włącznie). W tym świetle znamienny jest wydźwięk podanej niedawno informacji o zmniejszeniu udziału wydatków na żywność w budżetach polskich rodzin z ponad 50% w początkach transformacji do ok. 33% obecnie.Udział wydatków na żywność jest wskaźnikiem zamożności społeczeństwa. Skoro udział ten maleje, to nie pozostaje to bez związku z poprawą poziomu życia. Sęk w tym, że najbiedniejsi pozostają najbiedniejszymi, nawet w przypadku obiektywnej poprawy warunków ich życia.
Bohdan Wyżnikiewicz
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową