Analiza statystyki ostatnich sesji daje sprzeczne ze sobą sygnały. We wtorek duży spadek przy jednoczesnym wzroście wolumenu o 50% można było interpretować jedynie negatywnie. Co więcej, można było odnieść wrażenie, że w średnim terminie niepodzielnie zapanuje niedźwiedź. Jednak czwartek, pomimo spadków indeksów, przyniósł równocześnie zmniejszenie wolumenu o 40% i wzrost liczby zleceń. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko to, że drobnym inwestorom krajowym puściły nerwy, co w pewnym uproszczeniu można interpretować jako zapowiedź przynajmniej krótkoterminowych wzrostów. Piątkowa sesja nie wykazała się niczym szczególnym, może z wyjątkiem zachowania papierów Kredyt Banku.Zdecydowanie większymi wahaniami od naszych indeksów giełdowych wykazał się rynek walutowy, gdzie złoty na fali spekulacji o możliwości przepuszczenia części kapitałów prywatyzacyjnych przez nasz rynek walutowy wzrosła ponad 2% powyżej parytetu. Myślę jednak, że poziom równowagi dla złotego znajduje się poniżej parytetu, na co wskazuje również analiza techniczna.Na razie nie widać zagrożeń dla krajowej koniunktury ze strony Stanów Zjednoczonych. Opublikowany wczoraj wskaźnik PPI za sierpień w wysokości 0,5% przekroczył oczekiwania o 0,2 pkt. proc., jednak core rate, czyli ten sam wskaźnik bez cen energii i żywności, spadł o 0,1%. Oznacza to, że gdyby nie zwyżkujące ceny ropy w Ameryce, mielibyśmy do czynienia z deflacją. Niestety, wcale nie jest pewne, czy ropa nie będzie wzrastać dalej. Po pierwsze kraje OPEC trzymają się limitów wydobycia wyznaczonych w marcu, po drugie w Wenezueli, która jest największym dostawcą na rynek amerykański, szykuje się strajk, co może doprowadzić do przerwy w dostawach. I wreszcie, po trzecie, systematycznie maleją zapasy ropy należące do krajów wchodzących w skład OECD.
.