Zapowiadana, przeze mnie tydzień temu korekta przybrała wręcz karykaturalną formę mizernego, jednosesyjnego odbicia. Dopiero w czwartek niewielki wzrost wniósł trochę optymizmu, który został jednak stłamszony na notowaniach ciągłych. Powodem okazały się ponownie Stany Zjednoczone, gdzie opublikowany wskaźnik wydatków osobistych w sierpniu przekroczył oczekiwania rynku i zwiększył prawdopodobieństwo podwyżki federal funds rate już w najbliższy wtorek. Tak więc wygląda na to, że czwartkowy, dość spory wzrost Dow Jonesa przy wolumenie przekraczającym miliard akcji był jedynie próbą poprawy raportów kwartalnych przez fundusze inwestycyjne (tak zwany window dressing).W całej historii giełdy nie było sytuacji, w której fala wzrostowa wyższego rzędu została skorygowana o więcej niż pięćdziesiąt procent bez przynajmniej czteroprocentowego gwałtownego odbicia. Zakładając, że tym razem nie będzie wyjątku od reguły, większego wzrostu powinniśmy doświadczyć już niebawem, ponieważ pięćdziesięcioprocentowe zniesienie znajduje się na poziomie 14 100 punktów. Niestety, przy obecnej inflacji, zmuszającej do restrykcyjnej polityki pieniężnej, nie możemy liczyć na nic większego.Bardzo niepokojącym zjawiskiem ostatnich dni jest zachowanie złota, które również nie oparło się hossie na rynkach towarowych. Jak wiadomo, złoto jest najlepszą inwestycją w czasach niepewnych, a zwłaszcza w czasach wysokiej inflacji.

.