Chłodnym okiem

Życie dostarcza coraz więcej argumentów i przykładów na poparcie tezy, że osobowość zarządzających, śmiała myśl strategiczna, konsekwentne działanie decydują o sukcesach organizacji gospodarczych, pojedynczych przedsięwzięć, miast i gospodarek narodowych. Teza ta działa również w drugą stronę, nieudolność zarządzających prowadzi do katastrofalnych rezultatów. Uwarunkowania systemowe w tych rozważaniach odgrywają drugorzędną rolę, jednak często bywają one wykorzystywane jako uzasadnienie niepowodzeń.Kliniczne przykłady odmiennych rezultatów działań w takich samych warunkach można przytaczać dziesiątkami. Dwie największe polskie stocznie wchodziły w mijającą dekadę z podobnymi problemami. Jedna osiągnęła spektakularny sukces, który powinien znaleźć się w podręcznikach strategii zarządzania jako interesujący przypadek właściwej restrukturyzacji firmy znajdującej się w trudnej sytuacji. Przypadek drugiej stoczni, której strategia polegała na wierze w cudowną moc symboli, powinien także zostać opisany w podręcznikach jako instruktaż, czego pod żadnym pozorem nie należy czynić.To, co się wydarzyło w Nowym Jorku w sprawie poprawy bezpieczeństwa pod rządami burmistrza Rudolpha Giulianiego, jest potwierdzeniem tezy, że można dokonać rzeczy z pozoru niemożliwych, jeżeli zabrać się do tego w odpowiedni sposób. Kilku poprzednich burmistrzów potrafiło tylko pogarszać sytuację.Według statystyk ONZ, produkt krajowy brutto w Polsce wynosił w 1998 roku 117 procent PKB z roku 1989. Drugi najlepszy rezultat w postkomunistycznej Europie Środkowowschodniej osiągnęła Słowenia - 103 procent. Tym, którzy usiłują podważyć ten sukces argumentując fortunnym dla Polski doborem do porównań roku 1989, odpowiadam, że zbliżony rezultat uzyska się przy wyborze jakiegokolwiek roku z początku dekady lat 90.Architekta tego niewątpliwego osiągnięcia naszego kraju, które wzbudza uznanie i szacunek w wielu krajach, w Polsce odsądza się od czci i wiary, przypisując mu odpowiedzialność za rzekome niszczenie gospodarki, pauperyzację społeczeństwa, rozkradanie majątku narodowego i formułując inne niedorzeczności.W ostatnim czasie głośna stała się działalność osoby, która może konkurować z nielicznymi o tytuł największego nieudacznika lat 90. w Polsce. Na jaw wyszła niekompetencja, którą usiłowano maskować butnymi oświadczeniami. Jeżeli za zarządzanie największym funduszem finansowym kraju bierze się osoba absolutnie do tego nie przygotowana, bez odpowiedniego doświadczenia i kompetencji i realizuje własne koncepcje, to taki eksperyment nie może się dobrze skończyć.Zgodnie z moją tezą, powodem niepowodzeń nieudaczników są popełniane przez nich błędy, a nie czynniki obiektywne, Sejm, minister, czy Duch Święty. Powstaje jednak pytanie, dlaczego mechanizmy demokratyczne dopuszczają do takich niezdrowych sytuacji. Znajduję tylko jedną odpowiedź na to pytanie. Klasa polityczna w Polsce jeszcze nie dojrzała do sprawowania władzy w odpowiedzialny sposób. Zbyt wielu polityków na szczebel zarządzania państwem przenosi stosowane przez nich w przeszłości metody zarządzania komisją związkową różnych szczebli. Pocieszające jest jednak to, że partacze nie mają szans na powodzenie, gdyż działają przy odsłoniętej kurtynie, a opinia publiczna jest widownią nie tolerującą fuszerki. Mam nadzieję, że politycy zdadzą sobie sprawę z tej oczywistej prawdy zanim będzie za późno.

BOHDAN WYŻNIKIEWICZ

INSTYTUT BADAŃ

NAD GOSPODARKĄ RYNKOWĄ