Nerwy inwestorów wystawiane są na coraz cięższe próby. Czwartek, który przyniósł zaskakującą poprawę nastrojów, mógł stać się początkiem większej, kilkusesyjnej korekty. Niestety, Wall Street nie pozwoliła na realizację tego scenariusza. W trakcie wczorajszych notowań ciągłych został opublikowany wrześniowy poziom inflacji w cenach producenta, czyli PPI. Wzrost o 1,1% (rynek oczekiwał jedynie 0,5%) jest największym miesięcznym wzrostem tego wskaźnika od września 1990 roku. Oznacza to, że podwyżka stóp procentowych przez Fed w listopadzie staje się nieunikniona, a kwestią otwartą pozostaje jedynie wielkość. Także w strefie euro po raporcie EBC oraz pierwszych danych dotyczących wzrostu produkcji przemysłowej w poszczególnych krajach Unii można się spodziewać w najbliższym czasie zaostrzenia polityki monetarnej.Dla naszego podwórka oznacza to, że prawdopodobieństwo większej korekty wzrostowej znacznie wzrosło. Dlaczego? Najbardziej prawdopodobny scenariusz w tym momencie to znaczna przecena akcji w poniedziałek. Głównym bodźcem do wyprzedaży będzie, oprócz informacji zza oceanu, poziom inflacji w Polsce, który po wrześniu osiągnął 8% w skali rocznej. Doprowadzi to, moim zdaniem, do skrajnego wyprzedania rynku i sprowadzenia cen wielu spółek do tak śmiesznie niskich poziomów, że kupno w takim momencie będzie obarczone minimalnym ryzykiem.
.