Chłodnym okiem

Ekonomiści dobrze wiedzą, że środki finansowe, które można przeznaczyć na inwestycje, muszą pochodzić z oszczędności. Tymczasem w Polsce, gdzie zapotrzebowanie na inwestycje jest ogromne, obniża się stopa oszczędności. Ludzie wolą wydawać na konsumpcję, przeznaczając na ten cel nie tylko bieżące dochody i oszczędności, ale również zaciągając kredyty bankowe. Program rekonstrukcji polskiej gospodarki w coraz większym stopniu zaczyna być finansowany z zagranicznych oszczędności.Jest wiele przyczyn słabej skłonności Polaków do oszczędzania, ale na dwie najważniejsze trzeba zwrócić uwagę. Pierwsza związana jest ze wzrostem siły nabywczej wynagrodzeń i większych możliwości zaspokajania potrzeb konsumpcyjnych, druga wynika z czynników psychologicznych, związanych ze spadkiem stóp oprocentowania depozytów bankowych.Rzeczywistego wzrostu siły nabywczej wynagrodzeń w Polsce w ostatnim dziesięcioleciu nie należy mierzyć statystycznym wskaźnikiem wzrostu realnych wynagrodzeń w złotych. Obok czynnika krajowego istotną rolę odegrał czynnik zagraniczny, czyli względna aprecjacja złotego, a tego wynagrodzenie w złotych nie pokazuje. Rzeczywistą zmianę siły nabywczej lepiej od syntetycznych wskaźników statystycznych opisze liczba towarów, którą można nabyć za przeciętne wynagrodzenie miesięczne. Interesujące jest też zestawienie przeciętnych miesięcznych wydatków na osobę w rodzinach pracowników w latach 1990 i 1998 przeliczonych na dolary. Wydatki te pochodzą z badania budżetów gospodarstw domowych przeprowadzanych przez GUS. W roku 1990 wydatki te wynosiły 49 złotych (490 tys. starych złotych), czyli 51 dolarów, a w roku 1998 517 złotych czyli 148 dolarów. Prawie trzykrotny wzrost siły nabywczej rodzin pracowniczych w wyrażeniu dolarowym stanowi niesłychany skok - zwłaszcza w stosunku do towarów z importu, które często wykazują skłonność do tanienia.Trudno się zatem dziwić, że Polacy po okresie siermiężnych warunków życia w realnym socjalizmie przy nagłym wzroście siły nabywczej dochodów decydują się na odrabianie zapóźnień w zakupach, a nie na odkładanie pieniędzy na gorsze czasy. Skłonność do konsumpcji wzmacniają wspomnienia wyrzeczeń w pierwszym okresie transformacji i ogólny optymizm, jaki zapanował po okresie kilkuletniego wzrostu gospodarczego na poziomie co najmniej 5 procent rocznie.Wzmożonym zakupom sprzyja coraz bardziej dostępny i powszechny kredyt bankowy. Dzięki temu zakupy nowych samochodów osobowych zwiększają się w tempie, które z niedowierzaniem obserwowane jest przez producentów aut.Oszczędności w odczuciu wielu Polaków nie są tak opłacalne jak w poprzednich latach, gdyż stopy oprocentowania depozytów są zbyt niskie. Działa iluzja wysokich stóp oprocentowania wkładów oszczędnościowych z okresu wysokiej inflacji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z większej opłacalności oszczędzania przy niskiej inflacji i nie czuje znaczenia realnych stóp oprocentowania.W polskim społeczeństwie nawyk oszczędzania dopiero się rodzi. Oszczędności gromadzą ludzie bardziej zamożni, którzy nie stanowią znaczącego odsetka społeczeństwa. Doświadczenia historyczne, szczególnie z okresu powojennego, z utratą wartości oszczędności są jak najgorsze. Ludzie tracili wielokrotnie większość oszczędności, a to w wyniku wojny, a to w wyniku wymiany pieniędzy w latach 50., a to z powodu hiperinflacji w latach 80. Zaufanie do silnego złotego budowane będzie długo i wzrost stopy oszczędzania będzie dowodem na powszechne zaufanie do niego.

Bohdan Wyżnikiewicz

Instytut Badań

nad Gospodarką Rynkową