Podatki

Ludzie pracy i niepracy, ci pierwsi nieodmiennie biedni, ci drudzy - ohydnie bogaci, powinni być wdzięczni Bogu za posła Manickiego, za posła Wagnera, za posła Pęka, za wszystkich tych, którzy chcą, żeby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. W końcu, to właśnie dzięki wybrańcom narodu, laureatom listy krajowej, niestrudzonym bojownikom o wolność, prawdę, uczciwość, demokrację i sprawiedliwość społeczną, ludzie pracy i niepracy uczą się trudnej sztuki uprawiania polityki. Doświadczają też naocznie, że rozum wcale nie jest w życiu najważniejszy. Bo trzeba jeszcze mieć wiarę, żarliwość, tupet. Albo dużo papieru. I już można służyć sprawie.Nasza rozprawka podatkowa, to moralitet o nieocenionej wartości. I dzieci, te biedne dzieci i młodzież dorastająca, zamiast pić piwo w kinowych toaletach, gdzie zapędza je obligatoryjny "Pan Tadeusz", powinny się pokrzepiać oglądając w godzinach lekcyjnych bez ograniczeń parlamentarzystów. Ta nauka nie poszłaby w las. Nie jest prawdą, że Polak wszystko potrafi. Ale być posłem - na pewno.Zobaczcie tylko, kochane dzieci, co miała do powiedzenia na temat podatków w debacie podatkowej taka posłanka Sierakowska. Że niby nic? No, właśnie. A przecież, a jednak, trudno zaprzeczyć, jej króciutkie wystąpienie chwytało za gardło. Szczególnie, wolno przypuszczać, chwyciło prezydenta Kwaśniewskiego. Według poufnych źródeł pan prezydent jest tak ogromnie wzruszony kierowanymi do siebie apelami SLD, PSL, UW, KPN-Ojczyzna, rządu, inwalidów, rodzin wielodzietnych kompletnych i niepełnych, strażaków, górników, że nie rozstaje się z workiem chusteczek do nosa.Jeśli posłowie są w stanie doprowadzić kraj i pana prezydenta do stanu tak głębokiego rozstroju, a wszystko jedynie za przyczyną własnej pracowitości, to ja się pytam: czy to wystawia im złe świadectwo? Zaprawdę, dobrym imieniem posła Manickiego mogą wycierać dziś sobie gębę tylko najbardziej podli, najcyniczniejsi oszczercy. Czyli, niestety, większość. Szlachetna, dojrzała mniejszość wyborców wyhaftuje na swych sztandarach symboliczne imię obrońcy zaimka rozłącznego złotymi zgłoskami. A pani od polskiego posła Manickiego zostanie jeszcze kiedyś ministrem. Zobaczycie.Cały ten spektakl, wbrew malkontentom, bardzo jest budujący. Potrzeba nam mnóstwo wiary w siebie. A opozycyjno-koalicyjni i koalicyjno--opozycyjni posłowie nominalnej lewico-prawicy, posłowie drugiego, czwartego, a bywa, że i siódmego rzędu, procedujący nad podatkami, przywracają poczucie wiary i siły małym, zagubionym istotom.Gdyby muchy płaciły w Polsce podatki (czego bardzo by chciał Balcerowicz, oczywiście pod warunkiem, że byłyby to muchy biedne, a nie bogate), nie zważając na porę roku, poleciałyby pewnie z kwiatami na Wiejską. Bo wszystko, co tam się wyrabia, to w trosce jeno o najsłabszych. Trwa wielkie demaskowanie Balcerowiczowskiej obłudy. Analityczny umysł posła Pęka konsekwentnie przebija się do prawdy przez pokłady kłamstwa: oszczędności powstają w grupie najmniej zarabiających, najbogatsi produkują tylko luksusową konsumpcję; ergo - obniżmy podatki najuboższym, podnieśmy najbogatszym.I niech nikt nie mówi, że u nas maksymalny przyrost stóp oszczędzania w górnych przedziałach dochodu jest osiągany szybciej i łatwiej niż w Ameryce, bo już przy trzykrotności średniego dochodu. Przecież doskonale wiemy, że te wyniki uzyskano w Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, zdemaskowanym i do cna skompromitowanym przez najwiarygodniejszą w Polsce, najbardziej szanowaną gazetę, czyli "Trybunę", co odbiera badaniom fundacji CASE jakąkolwiek wartość.Posłowie Pęk, Manicki, Wagner po prostu wiedzą, jak jest naprawdę. A naprawdę jest tak, że oszczędności krajowe wzrosną, gdy obniży się podatki najmniej zarabiającym. A gdyby nawet zmalały, to na co nam w ogóle oszczędności? Obejdzie się. I niech ktoś teraz powie: czy nasza debata podatkowa nie poraża optymizmem?

JANUSZ JANKOWIAK