Rynki zagraniczne

Takiej euforii, jaka zapanowała na światowych rynkach w ostatnim tygodniu przed świętami, jeszcze w tym roku nie było. Rekordy wszech czasów ustanowiły indeksy mierzące koniunkturę w Nowy Jorku, Londynie, Paryżu, Frankfurcie, Hongkongu, Rio de Janeiro, a także na amerykańskim rynku elektronicznym. Dow Jones po wzroście o 1,3% osiągnął poziom 11 405,8 pkt.

AmerykaKolejny rok najważniejszy indeks świata kończy zdecydowanym wzrostem. Od ostatniej sesji 1998 roku wartość Dow Jonesa zwiększyła się o 24%. Indeks bez większych problemów uporał się z "magiczną" barierą 10 tys. pkt., pozostał także nieczuły na trzykrotne podwyżki stóp procentowych. W przeszłości sytuacja taka prawie zawsze powodowała znaczny spadek notowań lub nawet gwałtowne załamanie rynku, a tym razem było dokładnie odwrotnie - każda podwyżka powodowała silny wzrost i kolejny rekord wskaźnika. Tempo wzrostu na giełdzie nowojorskiej wyznacza w tej chwili czteroletni kanał trendowy, którego dolna linia stanowi wsparcie na wysokości ok. 9,5 tys. pkt. i dopóki wykres wskaźnika znajduje się powyżej tego poziomu, długoterminowy trend wzrostowy nie jest zagrożony. W perspektywie średnioterminowej sytuacja techniczna Dow Jonesa jest nieco słabsza. Od maja tego roku indeks znajduje się w rozszerzonym trendzie bocznym i nie zmieni tego nawet fakt ustanowienia rekordu wszech czasów. Dopiero ewentualne przełamanie oporu, wyznaczanego przez linię poprowadzoną przez szczyty z maja i lipca, znajdującą się na wysokości 11,7 tys. pkt., zmieni tę sytuację. W dalszej perspektywie kolejną barierę podażową stanowi górna linia opisywanego już kanału wzrostowego, która przebiega na poziomie 12,2 tys. pkt.Nieco słabiej od Dow Jonesa wypadł w mijającym roku indeks S&P 500, obejmujący o wiele szersze grono spółek. Jego wartość wzrosła o 18,6%, ale po ostatnich sesjach wskaźnik wydaje się mocniejszy od głównego indeksu giełdy w Nowym Jorku. Przez ostatnie pięć tygodni S&P poruszał się w trendzie bocznym. Jeśli konsolidację uznać za formację chorągiewki, charakterystyczną dla bardzo silnych trendów, to można by spodziewać się zwyżki wskaźnika nawet powyżej 1600 pkt. W każdym razie indeks nie powinien mieć kłopotów z osiągnięciem wartości 1550 pkt., gdzie przebiega górna linia kanału wzrostowego, obejmującego ostatnie kilkanaście miesięcy notowań. Na zamknięcie sesji czwartkowej indeks S&P 500 miał wartość 1458 pkt.Liderem wzrostów za Atlantykiem był amerykański rynek elektroniczny. Szał, jaki ogarnął inwestorów na punkcie firm high-tech, a w szczególności spółek internetowych spowodował, że indeks Nasdaq 100 zyskał od ostatniej sesji zeszłego roku aż 95,5%. Rozpoczęta w połowie października fala wzrostowa przyjmuje obecnie postać klasycznej hiperboli. Znaczne oddalenie wykresu wskaźnika od bardzo stromej linii trendu wskazuje, że przewaga byków jest w tej chwili wprost miażdżąca. Wobec tak silnego trendu naprawdę trudno prognozować, na jakiej wysokości zakończy się zwyżka, ale istnieje niebezpieczeństwo, że zwrot na rynku będzie bardzo gwałtowny. W ostatnim tygodniu indeks Nasdaq 100 wzrósł o 6,85%, zamykając notowania czwartkowe na poziomie 3528,5 pkt.EuropaNajważniejsze giełdy europejskie dzielnie dotrzymywały kroku rynkom amerykańskim. Zdecydowanie najsłabiej wypadły akcje notowane w Londynie, a tamtejszy indeks FT-SE 100 wzrósł w tym roku tylko o 15%. Paryski CAC-40 zwyżkował o 48,4%, a Xetra DAX, po niesamowitej końcówce roku, zyskał 35%.Dla inwestorów grających na giełdzie londyńskiej udany był tylko początek i zakończenie roku. Od kwietnia do października na rynku dominował dość silny trend spadkowy. Dopiero 15 października na parkiecie nastąpił gwałtowny zwrot, po którym FT-SE zaczął w bardzo szybkim tempie rosnąć. W ostatnim tygodniu wskaźnik zyskał na wartości 1%, osiągając w czwartek poziom 6806,5 pkt., najwyższy w historii. Przewaga byków na rynku jest wprawdzie dość wyraźna, ale przed wykresem indeksu znajduje się jeszcze jeden opór. Wyznacza gia trendu poprowadzona przez szczyty z marca 1998 r. i kwietnia 1999 r., znajdująca się na poziomie 6840 pkt.Bardzo dobra koniunktura panowała przez cały rok na giełdzie w Paryżu. Indeks CAC-40 zwiększył swoją wartość prawie o połowę, przekraczając "po drodze" psychologiczną barierę 5 tys. pkt. W czasie ostatnich czterech sesji wskaźnik wzrósł o 6,38%, zamykając sesję czwartkową na poziomie 5852,5 pkt. Ostatni istotny opór, który byki muszą pokonać, wyznacza górna linia kanału wzrostowego, znajdująca się tuż nad wykresem indeksu. Z uwagi na fakt, że przebieg wskaźnika coraz bardziej przypomina hiperbolę, a notowania poniedziałkowe zaczęły się od dość silnej zwyżki, można prognozować szybkie przełamanie tej bariery.Bardzo długo kłopoty z utrzymaniem się w trendzie wzrostowym miał rynek we Frankfurcie. Praktycznie od kiedy w styczniu Xetra DAX osiągnął szczyt na poziomie 5500 pkt., do końca października na giełdzie utrzymywał się praktycznie trend boczny. Zresztą niemiecki rynek akcji przez długi czas zaliczał się do najsłabszych spośród najważniejszych światowych parkietów. Nie dość, że stracił najwięcej w czasie zeszłorocznego załamania giełd, to jeszcze z największym trudem odrabiał straty. Ale od końca października wykres wskaźnika DAX znalazł się w klasycznej hiperboli, czego efektem było ustanowienie przed dwoma tygodniami rekordu wszech czasów. Po ostatnich czterech sesjach i zwyżce prawie o 11%, wartość indeksu wynosi 6782 pkt.AzjaHossa nie ominęła również rynków azjatyckich, z tym że skala zwyżki była o wiele większa na giełdzie w Hongkongu niż w Tokio. Indeks Hang Seng wzrósł od ostatniej sesji zeszłego roku o 67,5%, bijąc w ostatnim tygodniu rekord wszech czasów, a wskaźnik Nikkei 225 zyskał na wartości 34,3%.Po giełdzie w Tokio można było spodziewać się zdecydowanie lepszej postawy, z uwagi na fakt, że przez cały 1998 rok i koniec 1997 r., na wykresie Nikkei 225 ukształtowała się formacja odwróconej głowy z ramionami. Tymczasem wskaźnik przez długie miesiące miał kłopoty z przełamaniem 18 tys. pkt., a trend wzrostowy przerywany był częstymi korektami. Jednak w ostatnim tygodniu wykres indeksu odbił się od głównej linii trendu, co stwarza nadzieję na ukształtowanie kolejnej fali wzrostowej. W perspektywie długoterminowej Nikkei 225 nie powinien mieć kłopotów z osiągnięciem 21 tys. pkt. Na zamknięcie notowań czwartkowych wartość indeksu wyniosła 18 585 pkt.Indeks Hang Seng to kolejny wskaźnik, na którego wykresie widoczna jest hiperbola. W ostatnim tygodniu Hang Seng zyskał 5,3%, kończąc czwartek na wysokości 16 833 pkt. Prawie o 15 pkt. wskaźnik pobił dotychczasowy rekord, ustanowiony w sierpniu 1997 r. przed wybuchem kryzysu azjatyckiego. Ponieważ wszelkie opory zostały przełamane, trudno prognozować, na jakiej wysokości zakończy się zwyżka.PodsumowanieMijający rok na czołowych giełdach świata upłynął pod znakiem zdecydowanej przewagi byków. Większość najważniejszych indeksów świata ustanowiła rekordy wszech czasów, a ostatni tydzień przed świętami to już prawdziwa euforia. Pozostaje pytanie, czy inwestorom wystarczy zapału do kupowania akcji w przyszłym roku, ponieważ zgodnie z tym co pisała większość analityków, koniec roku miał być mało udany dla posiadaczy walorów, a z właściwą hossą powinniśmy mieć do czynienia dopiero w styczniu. Może będzie dokładnie odwrotnie? To byłby bardzo zły scenariusz dla naszego rynku, który dopiero w połowie października na dobre przyłączył się do ogólnoświatowej hossy.

TOMASZ JÓŹWIK