Odważnie na giełdzie
Sytuacja funduszy emerytalnych jest trudna. Z jednej strony powinny inwestować długoterminowo, w perspektywie co najmniej kilkunastu lat, bo na tak długo ich klienci lokują swoje oszczędności. Z drugiej - muszą dbać o bieżącą wartość jednostki rozrachunkowej, bo złe wyniki mogą odstraszyć klientów, a dobre - zapewnić nowych i zagwarantować istnienie funduszu. Część zarządzających uważa, że obecnie OFE przede wszystkim dbają o bieżącą wartość jednostki.
Obserwując zmiany składu portfeli funduszy emerytalnych można odnieść wrażenie, że wraz z upływem czasu i napływem gotówki stają się one coraz bardziej agresywne. Jednak tak naprawdę dotyczy to jednej części portfela - akcyjnej, która jest obecnie głównym źródłem zysków OFE. Inwestycje w papiery skarbowe, które wciąż stanowią największą część portfeli funduszy, są znacznie bardziej ostrożne.Dużo akcjiNa początku działalności funduszy emerytalnych akcje stanowiły niewielki ułamek ich aktywów. Na koniec maja ub.r. papiery spółek giełdowych w portfelach OFE warte były 50 tys. zł, co stanowiło tylko 3% aktywów funduszy. Na koniec stycznia br. łączny udział akcji w ich portfelach wynosił prawie 31%, a ich wartość osiągnęła niespełna 900 mln zł. W tym czasie wartość aktywów OFE wzrosła z 1,8 mln zł do 2,92 mld zł.Przez pierwsze miesiące wzrost zaangażowania OFE na GPW był stały, ale stosunkowo niewielki. Dopiero w październiku, a przede wszystkim w listopadzie skierowały one na giełdę poważne środki. Na koniec września wartość akcji w portfelach funduszy wynosiła niewiele ponad 60 mln zł, czyli 8% aktywów, a pod koniec listopada wzrosła do 404 mln zł (22% aktywów). Zdaniem analityków, właśnie inwestycje OFE były przyczyną zmiany sytuacji na giełdzie i dały impuls do wzrostów indeksów pod koniec ub.r.Zwiększone środki funduszy nie zawsze oznaczały zmianę strategii na GPW. Część funduszy wykorzystywała wcześniej niewielkie aktywa do bardziej agresywnej gry, polegającej np. na częstych i znaczących zmianach portfeli. Napływ pieniędzy nie oznaczał rezygnacji z tej strategii - np. zarządzający OFE Dom przyznawali, iż za wysokim wzrostem wartości jego jednostki w grudniu stał timing i że nie zamierzają na razie rezygnować z tej techniki. Dom grał bardziej aktywnie, angażując się w spółki stosunkowo niewielkie środki i wychodząc z tych inwestycji przy osiągnięciu założonej ceny. Można przyjąć, iż podobnie postępowały inne, mniejsze fundusze, korzystając ze swoich niewielkich aktywów.Na dodatek mniejsze fundusze były pod koniec roku bardziej zaangażowane na GPW niż duzi konkurenci. Rekordzistą pod koniec grudnia był właśnie Dom, który w akcje zainwestował prawie 45% swoich aktywów. Do uzyskania tak dużego udziału wykorzystał walory NFI.Trochę odmienną strategię przyjęły duże fundusze, które dobierały spółki bardziej pod kątem ich potencjału wzrostu. Wynikało to m.in. z wielkości ich aktywów, ponieważ przy podobnej liczbie spółek w portfelach wartość zaangażowanych na GPW środków była nawet kilkaset razy większa. W takiej sytuacji szybkie wyjście z akcji mniejszych firm mogłoby stać się niemożliwe.Duże OFE wchodzą więc w spółki powoli, ale konsekwentnie. Wykorzystują także siłę swojego kapitału, aby pozyskać większe pakiety po odrobinę niższej od rynkowej cenie. Coraz częściej także informują o przekroczeniu progu pięciu procent głosów. OFE Commercial Union posiada taki udział w czterech spółkach, a OFE NN - w jednej. W Howellu udział tego funduszu w kapitale akcyjnym wynosi ponad 5%, ale ze względu na uprzywilejowanie część walorów, liczba głosów tego funduszu jest niższa.Brak jeszcze informacji o tym, jaka będzie strategia tych funduszy przy realizacji zysków. Być może liczą one na sprzedaż całych pakietów przyszłym inwestorom strategicznym (tak może być w przypadku Amiki, gdzie OFE CU posiada ponad 8,6% akcji) lub obecnym udziałowcom (Brok).Jednostka przede wszystkimJednak fundusze przez cały czas zwracają uwagę na bieżącą wartość jednostki i temu cel są w stanie podporządkować aktualną strukturę portfela, a także zaryzykować obniżenie przyszłych zysków. Doskonałym przykładem może być sytuacja w styczniu. W tym miesiącu globalne zaangażowanie funduszy emerytalnych w akcje wzrosło, jednak niektóre z nich obniżyły udział tych papierów w swoich portfelach. Wynikało to z faktu, iż w styczniu WIG notował spore wzrosty do połowy miesiąca, a w drugiej części jego wartość obniżyła się. W rezultacie najlepszą taktyką w tym miesiącu dla OFE było zmniejszenie czy wstrzymanie zakupów na GPW w drugiej części miesiąca, co potem zostało odzwierciedlone w informacjach o składach portfeli jako zmniejszenie udziału walorów spółek giełdowych w aktywach. Zrobił tak m.in. najlepszy w styczniu pod względem stopy zwrotu Pocztylion. Problem w tym, iż zarządzający OFE prognozują dobrą sytuację na rynku w następnych miesiącach. Wydawałoby się więc, iż fundusze powinny wykorzystać spadki do zajmowania pozycji na następne - zgodnie z prognozą - wzrostowe miesiące. To jednak mogłoby się odbić niekorzystnie na wartości jednostek. Jest to bowiem jeden z głównych argumentów, którymi akwizytorzy starają się przekonać do zmiany funduszu.Na dodatek OFE muszą dbać o stopę wzrostu, w przeciwnym wypadku bowiem zarządzające nimi PTE będą musiały dopłacić do środków klientów. Obecnie ten czynnik nie ma jeszcze dużego znaczenia, ale jego waga będzie rosła im bliżej będzie do połowy 2001 r., gdy zostanie wyliczona po raz pierwszy średnia stopa zwrotu funduszy. Potem, gdy będzie ona liczona co kwartał, PTE jeszcze bardziej będą zwracały uwagę na wzrost wartości jednostki.Obligacje dominująUdział papierów skarbowych w portfelach OFE wciąż pozostaje znacznie większy niż akcji. Na koniec stycznia wynosił on ok. 60%, z czego większość stanowiły obligacje. Jednak polityka inwestycyjna na tym rynku jest znacznie ostrożniejsza - ewentualne straty na tak dużej części portfela mogłyby się odbić znacznie mocniej na wynikach funduszu. Tym bardziej, iż przy inwestycjach w akcje ustawa o funduszach emerytalnych nakłada limit w wysokości 5% aktywów w walory jednej spółki, a zaangażowanie funduszy w jedną emisję papierów skarbowych przekraczało czasem kilkanaście procent.Rynek obecnie obawia się podwyżki stóp procentowych, co zniechęca do inwestowania w obligacje o długim terminie wykupu i stałym oprocentowaniu. Również fundusze emerytalne starają się unikać tego typu papierów ze względu na ryzyko straty. Tylko kilka z nich na początku roku miało ich znaczne ilości w swoich portfelach. Większość funduszy spośród obligacji stałoprocentowych wybiera te, których zapadalność przypada na najbliższe miesiące, a więc są stosunkowo najbardziej odporne na skutki ewentualnego ruchu stóp w górę.Inaczej sytuacja wygląda w przypadku obligacji o zmiennym oprocentowaniu, które oparte są o rentowność bonów skarbowych. Resort finansów oferuje bowiem w tym przypadku lepsze warunki od bonów ze względu na niską płynność tego segmentu. Dla OFE są to papiery stosunkowo bezpieczne, które na dodatek zapewniają stały dochód, czyli wzrost wartości jednostki lub hamowanie jej spadku przy złej sytuacji na giełdzie. Aby jednak uzyskać taki efekt, OFE muszą zainwestować w te papiery znaczną część aktywów i co jakiś czas dokupywać nowe emisje, aby ich udział nie obniżył się do poziomu, przy którym zysk staje się minimalny. Na koniec roku, gdy fundusze emerytalne ujawniły skład swoich portfeli, wartość tych właśnie papierów w niektórych przypadkach sięgała kilkunastu procent.
Marek Siudaj