Rekordowy deficyt i wyższy koszt importu
Najnowsze dane opublikowane przez Departament Handlu wzmogły obawy przed nasileniem inflacji w USA. Wykazały one rekordowy deficyt bilansu rozrachunków bieżących, który w 1999 r. osiągnął 338,92 mld USD, co oznaczało aż 50-proc. wzrost w stosunku do roku poprzedniego. Na domiar złego, ta negatywna tendencja nasiliła się w IV kwartale, a ponadto bardzo wyraźnie podniosły się ceny importowanych towarów, w szczególności ropy naftowej. W lutym br. ich wzrost osiągnął 1,9%, co było najwyższym wskaźnikiem od przeszło dziewięciu lat. Odbiło się to na cenach hurtowych, które właśnie pod wpływem drożejącej ropy wzrosły w lutym br. o 1%, tj. najbardziej od 1990 r.Zdaniem większości ekonomistów, olbrzymie saldo ujemne wynika z różnicy między wysoką koniunkturą w USA a dużo słabszą aktywnością w gospodarce japońskiej, w pewnym stopniu także europejskiej. Szybkie tempo wzrostu w Stanach Zjednoczonych pobudza import, podczas gdy inne kraje, zamiast kupować amerykańskie towary, inwestują kapitały w USA.Rekordowy deficyt zwiększa prawdopodobieństwo zaostrzenia polityki pieniężnej, gdyż w ten sposób można osłabić aktywność gospodarczą i w efekcie zmniejszyć popyt na kosztowny import, który grozi nasileniem inflacji. Za takim rozwiązaniem przemawiają też opublikowane właśnie dane dotyczące produkcji w amerykańskim przemyśle. Wprawdzie w lutym zwiększyła się ona w mniejszym stopniu niż przewidywano, ale tempo wzrostu jest wciąż bardzo wysokie. Nie mniejszy niepokój budzi coraz większy popyt konsumpcyjny, który sprawia, że sprzedaż detaliczna rośnie szybciej od zapasów gromadzonych przez producentów.
A.K.