Polskie e-normy
W związku z dynamicznym rozwojem mediów elektronicznych, w tym internetu, bardzo często, nie tylko w naszym kraju, słyszy się pytanie o zakres koniecznych zmian legislacyjnych, które mogłyby wspomóc rozwój e-biznesu. Uczestników dyskusji na ten temat można podzielić na dwie grupy.
Zwolennicy wprowadzenia głębokich zmian w prawie, mających na celu dostosowanie go do wymogów nowej epoki informatycznej, niekiedy wskazują nawet na konieczność skodyfikowania przepisów dotyczących internetu oraz zagadnień związanych z elektronicznym obiegiem informacji w postaci swoistego "kodeksu prawa cyberprzestrzeni".Przedstawiciele drugiej grupy uważają, że prawo powinno być i jest wystarczająco elastyczne, by za pomocą istniejącego instrumentarium rozwiązywać wszystkie bądź zdecydowaną większość problemów, jakie mogą powstawać na tle rozwoju nowoczesnych technik przekazywania informacji, w tym internetu. Zwolennicy tego podejścia starają się dowieść, że istniejące uregulowania dają się stosować poprzez ich wykładnię oraz orzecznictwo.Na ogół poglądy przedstawicieli scharakteryzowanych powyżej grup nie występują w postaci skrajnej i zdecydowana większość z nich uważa, że prawda leży gdzieś pośrodku.Podstawowe działania legislacyjneNaszym zdaniem, minimalnym postulatem jest, by prawo nie hamowało rozwoju tej dziedziny życia, co oznacza potrzebę wprowadzenia nowych uregulowań sprzyjających rozwojowi, lecz także że uregulowania te nie powinny stanowić swoistego gorsetu dla sektora, którego kierunki rozwoju są obecnie niemożliwe do przewidzenia. Chęć tworzenia wielu regulacji, które ingerowałyby w materię internetową może być wyrazem biurokratycznego postrzegania świata i wynikać z naiwnej wiary, że mnogość szczegółowych uregulowań może skutecznie rozwiązać istniejące i przyszłe problemy. Tymczasem prawo powinno ingerować tylko tam, gdzie jest to konieczne, i z tego względu należy z zadowoleniem podchodzić do wszelkich inicjatyw mających na celu liberalizację prawa telekomunikacyjnego w stosunku do internetu. Taką propozycją jest na przykład postulat, by do świadczenia usług polegających na zapewnieniu dostępu do sieci nie było konieczne uzyskanie koncesji ministra łączności. Celem jest, by reguły gry rynkowej decydowały o powodzeniu poszczególnych dostawców usług interntowych.Nowe regulacje dotyczące handlu elektronicznego mogą być, co do zasady, pożądane, o ile będą służyć ułatwieniu obrotu dokonywanego za pomocą mediów elektronicznych, włączając w to rozległe sieci informatyczne. Dziedziną prawa, w której pożądana jest obecnie interwencja ustawodawcy, jest ogólna część prawa cywilnego i prawo umów. Obowiązujące prawo polskie nie zawiera żadnych uregulowań odnoszących się wprost do cywilnoprawnych aspektów umów zawieranych za pośrednictwem internetu.W związku z tym konieczne jest spełnienie postulatu nowelizacji kodeksu cywilnego. Godna poparcia jest inicjatywa, aby wprowadzić do niego zapis wzorowany na art. 5 Ustawy modelowej w sprawie handlu elektronicznego, przygotowanej przez Komisję Narodów Zjednoczonych do spraw Międzynarodowego Prawa Handlowego (UNCITRAL). Zgodnie z tym zapisem, nie można odmówić jakiejkolwiek informacji jej ważności i skuteczności tylko dlatego, że została ona sporządzona albo istnieje w formie elektronicznego zbioru danych. Zasada ta odnosiłaby się przede wszystkim do oświadczeń woli.Godne rozważenia jest też uregulowanie problemów związanych ze składaniem oświadczeń woli za pomocą zautomatyzowanych systemów informatycznych, działających bez świadomego udziału człowieka. W szczególności postulat ten dotyczy zniekształcenia woli przez automat (np. tzw. elektronicznych agentów). Jednym z możliwych rozwiązań byłoby potwierdzenie, że do oświadczeń woli zniekształconych przez komputer odpowiednie zastosowanie mają przepisy o zniekształceniu treści oświadczenia woli przez posłańca (art. 85 kodeksu cywilnego).Dodatkowo warto zarekomendować przejęcie zasady wyrażonej w art. 11 powyższej Ustawylowej, która wprost wskazałaby, że oferta i jej przyjęcie mogą zostać złożone w postaci elektronicznego zbioru danych.Również przepisy dotyczące określenia miejsca zawarcia umowy wydają się w obecnym kształcie anachroniczne. Zgodnie bowiem z treścią art. 70 § 2 kodeksu cywilnego, w razie wątpliwości umowę poczytuje się za zawartą w miejscu otrzymania przez oferenta oświadczenia o przyjęciu oferty. W przypadku osoby podłączonej do internetu za pomocą laptopa lub telefonu komórkowego i zmieniającej często położenie, ustalenie miejsca zawarcia umowy może być bardzo trudne. Druga strona umowy może nie zdawać sobie sprawy z faktycznego miejsca zawarcia umowy(!), a jego ustalenie może mieć np. kluczowe znaczenie dla określenia prawa właściwego dla zawartej umowy.Podpis elektronicznySzczególnie istotną kwestią jest problem zachowania formy pisemnej w odniesieniu do czynności prawnych dokonywanych za pośrednictwem internetu (i innych rozwiązań informatycznych). Prawo polskie dla zachowania formy pisemnej wymaga złożenia własnoręcznego podpisu. Zgłosić należy konieczność dopuszczenia innego substytutu podpisu własnoręcznego, a mianowicie pewnych podpisów elektronicznych. Należy przy tym oprzeć się na formułowanej w dokumentach organizacji międzynarodowych zasadzie neutralności medialnej, tzn. nie faworyzować podpisu własnoręcznego względem podpisu elektronicznego i nie wskazywać konkretnych rozwiązań technicznych, a sformułować jedynie warunki bezpieczeństwa, jakim mają odpowiadać stosowane w obrocie podpisy elektroniczne. Innymi słowy, do zachowania formy pisemnej powinno wystarczać zastosowanie jakiegokolwiek środka technicznego, który w odniesieniu do wiadomości elektronicznej pozwoliłby na osiągnięcie następujących celów: możliwość niezawodnego powiązania treści dokumentu elektronicznego z jego twórcą (tzn. potwierdzenie autentyczności dokumentu) oraz ochrona integralności dokumentu i jego "odporność" na fałszerstwa, tj. podszywanie się pod innych oraz zmienianie treści przesłanego dokumentu przez osoby niepowołane.Cele te będzie można w przyszłości osiągnąć za pomocą wielu rozwiązań technicznych, a to, że obecnie najlepszym z nich jest "podpisywanie" dokumentów elektronicznych przy zastosowaniu metody klucza asymetrycznego, nie oznacza, że do polskiego prawa należy wprowadzić regulacje dotyczące kluczy asymetrycznych. Prawo nie może przywiązywać się do narzędzi i nie może utrudniać rozwoju nowych metod.Podczas opracowywania regulacji w naszym systemie prawa należy mieć na uwadze również negatywne doświadczenia twórców zagranicznych przepisów w tej dziedzinie. Chodzi o to, by nasze uregulowania opierały się próbie czasu związanej z rozwojem nowych technologii, co nie jest łatwe i nie zawsze udaje się osiągnąć. Przykładem jest niemiecka Ustawa o podpisach cyfrowych z 1997 r., której już można zarzucić pewną "przestarzałość" w porównaniu z przygotowywaną Dyrektywą UE w sprawie podpisów elektronicznych. Oznacza to, że polski ustawodawca, który zamierza uregulować problem zachowania formy pisemnej w odniesieniu do elektronicznej wymiany informacji, powinien poważnie rozważyć, w jakim zakresie oprzeć się np. na rozwiązaniach niemieckich.Faktem jest, że internet może służyć nie tylko zawieraniu drobnych umów, kiedy wartość przedmiotu umowy jest stosunkowo niewielka (chodzi tu o szeroko pojęty obrót konsumencki, zwany z angielska obrotem business-to-consumer, a także o umowy zawierane po obu stronach przez podmioty nieprofesjonalne), ale również zawieraniu kontraktów pomiędzy podmiotami profesjonalnymi (business-to-business). W takim przypadku kluczowe znaczenie ma dla naszej praktyki możliwość zachowania formy pisemnej i nie dotyczy to wyłącznie sytuacji, gdy jest ona wymagana przez prawo pod rygorem nieważności. Przedstawiciele profesjonalnego biznesu nie zechcą zawierać między sobą umów za pomocą internetu, gdyż co prawda byłyby one ważne, ale w przypadku prowadzenia sporu możliwość przeprowadzenia przed sądem dowodu z elektronicznych zapisów byłaby ograniczona.Nie można zamykać drogi dla zawierania przez internet poważnych kontraktów tylko z tego powodu, że z przyczyn formalnych nie mogą one być dowodem w sądzie. Jak się wskazuje, dostępne obecnie rozwiązania techniczne zapewniają większe bezpieczeństwo zawierania umów drogą elektroniczną niż w tradycyjnej formie pisemnej. Tak więc również z myślą o zastosowaniu sieci business-to-business należy wprowadzić możliwość zachowania formy pisemnej w sieci.Zgodność z normami e-EuropyNa zakończenie rozważań na temat ewentualnych zmian w odniesieniu do transakcji internetowych należy wspomnieć o wymogu harmonizacji prawa polskiego z prawem Unii Europejskiej. Pomijając fakt, że przygotowywane prawodawstwo unijne zamierza ingerować daleko bardziej w problematykę handlu elektronicznego niż na przykład ustawodawstwo Stanów Zjednoczonych, gdzie e-commerce i e-biznes rozwijają się najszybciej, a nawet należą do motorów napędowych gospodarki, Polska chcąc przystąpić do Unii Europejskiej będzie musiała zharmonizować swoje prawo z prawem unijnym również w zakresie handlu elektronicznego. Proces ten został już właściwie rozpoczęty, gdyż w grudniu 1999 r. Sejm uchwalił ustawę "o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny", do której Senat zgłosił już poprawki. Zawiera ona również rozdział o umowach konsumenckich zawieranych na odległość, co z grubsza odzwierciedla Dyrektywę 97/7/WE. W Unii Europejskiej bardzo zaawansowane są prace nad dyrektywą w sprawie podpisów elektronicznych, a także dyrektywą w sprawie szczególnych problemów handlu elektronicznego, zajmującą się m.in. umowami zawieranymi w drodze elektronicznej wymiany informacji oraz przekazami o charakterze promocyjnym w sieci.
Tadeusz PiątekAndrzej StosioTadeusz Piątek kieruje zespołem prawa technologii informatycznych i telekomunikacji w Kancelarii Allen & Overy Poland Sp. z o.o. w WarszawieAndrzej Stosio jest aplikantem adwokackim zatrudnionym w tejże kancelarii.