O 25% spadł w marcu wskaźnik Tech-Mark reprezentujący notowane na londyńskiej giełdzie firmy branży high-tech. Akcje spółki Freeserve, która jako pierwsza w W. Brytanii udostępniła swoim abonentom nieodpłatne korzystanie z internetu, spadły o 46%. Prowadząca sieciowe licytacje spółka QXL straciła w tym czasie 55% wartości rynkowej.Bessa na tym rynku może osiągnąć kolejne dno w maju. Wtedy kończy się bowiem karencja, w czasie której sprzedawać posiadanych pakietów akcji nie mogli członkowie zarządów i założyciele kilku dużych spółek internetowych - w tym Freeserve i QXL. Na rynku wtórnym mogą więc pojawić się walory o wartości ok. 4 mld funtów, z czego na tę ostatnią spółkę przypada 420 mln funtów.Wielu analityków i szefów firm zarządzających funduszami ostrzegło, że większość spółek internetowych nigdy nie doczeka się zysku. Obrazowego porównania użył główny analityk spółek high-tech w japońskim domu maklerskim Nomura, Keith Wool, który stwierdził, że spółki dot.com., jak się je tu nazywa, podobnie jak muszki-owocówki, rodzą się i umierają chmarami. Kilka przetrwa i przyniesie ich akcjonariuszom zamożność, ale większość upadnie. - Prawdziwe pieniądze robi się w innych dziedzinach i tak będzie zawsze - dodał.Londyńscy komentatorzy obawiają się, że obecna bessa zagraża wejściu na giełdę ok. 80 spółek, które planują uczynić to w br., zważywszy zwłaszcza na znaczne ochłodzenie stosunku, jaki przejawiają do tego sektora inwestorzy instytucjonalni, szukający obecnie lokat, które przyniosą im szybki zwrot. Spotyka się też opinie, że taka sytuacja utrudni przede wszystkim wprowadzenie na rynek wtórnych emisji akcji spółek dot.com. Jest to o tyle dla nich groźne, że jak wykazało renomowane pismo "Barron's", wielu firmom internetowym w USA kończą się płynne środki pieniężne, a więc i w Europie ich sytuacja może być podobna.
M.K.