Subiektywna ocena sytuacji
Najbliższe sesje powinny rozstrzygnąć, jak będzie wyglądać średnioterminowa koniunktura na GPW. Jak zwykle, wiele będzie zależeć od sytuacji na rynku amerykańskim i od zachowania inwestorów zagranicznych.
Rynek amerykańskiW poniedziałek, 17 kwietnia, wszyscy inwestorzy na świecie zastanawiali się, co zrobi Nasdaq. Możliwości były dwie: albo potworny spadek, albo duży wzrost. Większość analityków obawiała się, że drobni amerykańscy inwestorzy po 2 dniach oczekiwania zaczną sprzedawać akcje. Nic z tych rzeczy. Intensywna akcja ratunkowa analityków i komentatorów z nieocenioną Abby J. Cohen na czele podziałała. Analitycy nie mieli wyjścia, skoro mają portfele pełne akcji, a redukcja zaangażowania z 70% do 65% jest uważana za bardzo ?niedźwiedzie? posunięcie.Jeszcze raz drobni inwestorzy uratowali rynek, podobnie jak kilka razy wcześniej w czasie ostatnich kryzysów. To fundusze sprzedawały papiery w ostatnim czasie, tzw. drobnica nie uległa panice. Pytanie tylko, co się stanie, jeśli mali inwestorzy zmienią stanowisko. Wtedy zapewne nikt nie będzie już w stanie opanować sytuacji i dlatego amerykański rynek jest potencjalnie bardzo groźny. Nie byłoby tak groźnie, gdyby akcje nie były znacznie przewartościowane (średnia P/E na Nasdaq wynosi powyżej 140), ale z drugiej strony ceny nie osiągnęłyby takiego poziomu, gdyby inna była liczba inwestorów. Tak czy inaczej, rynki USA jeszcze raz zostały ocalone, a odbicie na Nasdaq było imponujące. Powrót nad przebite wsparcie (3650 pkt.) w takim stylu był dla mnie dużym zaskoczeniem. W ten sposób rynek akcji w USA jeszcze raz wystąpił jako rycerz w błyszczącej zbroi, broniąc świat przed finansowym zawałem. Tego typu spadki i odbicia jednak nie świadczą o tym, że sytuacja jest zdrowa i bardziej napawają niepokojem niż nadzieją. Symptomatyczne jest to, że rynki światowe prawie nie zareagowały na takie szaleńcze odbicie. Trzeba sobie zdawać sprawę z prostego faktu, że Nasdaq był potwornie wyprzedany i nawet z powodów technicznych takie odbicie mu się należało. NYSE też rosła na fali odbicia Nasdaq wspomagana dobrymi wynikami spółek. Nie tak jednak dobrymi, żeby znacząco zmienić P/E, który przeciętnie i tak jest za duży. Pytanie co dalej? Gdy skończy się sezon publikacji wyników większych spółek, rynek musi zacząć się bać posiedzenia Fed (16.05) i danych nt. PPI i CPI, szczególnie przy tak złych danych o inflacji w tym miesiącu. Bardzo bym się dziwił, gdyby nie miała miejsca jeszcze spora przecena przed 16 maja. Warto spojrzeć na to, co pokazuje analiza techniczna. Jeżeli chodzi o DJIA, to sytuacja średnioterminowa nie zmieniła się. Dalej trzeba obserwować tworzenie się bądź załamanie formacji klina, RGR i trójkąta rozszerzającego się. Rynek we czwartek wrócił do średniej 200-sesyjnej i testował ją w poniedziałek wielkanocny. Ponieważ test wypadł po myśli byków, to kolejny opór znajduje się na linii dolnego ramienia klina (około 11 400 pkt.). Najbliższe wsparcie jest na poziomie 9600 pkt. Do momentu przebicia któregoś z wymienionych poziomów możemy mówić o bardzo szerokim i nerwowym trendzie bocznym będącym w miarę normalną korektą wieloletnich wzrostów. Najgorszym wariantem byłoby wypełnienie formacji RGR po przebiciu 9600 pkt. Spadek powinien wtedy sięgnąć przynajmniej 7600 pkt. Jeżeli chodzi o Nasdaq, to można powiedzieć, że jest najbardziej technicznym ze wszystkich indeksów. Na samym dole dał kilka sygnałów kupna: formacja przenikania, gwiazda poranna, zamknięcie luki bessy (na świeczkach z notowań dziennych). To zaowocowało ostrym wzrostem ze sporym naruszeniem oporu na wysokości 3700 pkt. Indeks jest teraz w bardzo delikatnym miejscu. Można się doliczyć 5 fal spadkowych od szczytu, a obecny wzrost mógłby być trzyfalową strukturą korygującą spadki. Wtedy optymalny zakres wzrostu powinien wynieść 4100 pkt. (około 50-proc. zniesienia). Rynek polskiPolski rynek był chyba w minionym tygodniu najsłabszy na świecie. W poniedziałek, 17 kwietnia, Eurolaagował rano dużymi spadkami, a nasz rynek zniżkował więcej niż o 8% na fali światowej wyprzedaży. Rynki USA zaczęły wówczas odbijać się, co pozwoliło giełdom w Europie zminimalizować straty ? dla nas było już jednak za późno. Następnego dnia Euroland nie zareagował na duże wzrosty w USA po prostu dlatego, że nie spadł w poniedziałek. To jednak stworzyło w Europie atmosferę, która nie pomogła naszej giełdzie. Nie można jednak wyłącznie układem czasowym tłumaczyć słabości naszego rynku. W ciągu całego tygodnia widać było dużą podaż na największych spółkach, a szczególnie na ulubieńcach zagranicy. Statystyka zleceń i transakcji nie pozostawia wątpliwości, kto kupował, a kto sprzedawał. Dane o dynamice produkcji tylko pogorszyły sytuację. Tak słabe dane pokazują, że nie ma bardzo dużego ożywienia w produkcji. Jeżeli się założy, że nie nastąpiło znaczne ochłodzenie popytu wewnętrznego, to powinno to oznaczać fatalne dane w naszym eksporcie. Trzeba też brać pod uwagę, że euro dramatycznie słabnie w stosunku do dolara. Większość naszego eksportu kwotowana jest w euro, a deficyt obrotów bieżących podawany jest w dolarach. Taki układ powinien jeszcze pogorszyć dane, które otrzymamy z NBP 4 maja. Już w tej chwili niektóre instytucje zagraniczne prognozują deficyt na poziomie około 9%. Wygląda na to, że takie prognozy w powiązaniu z niepewnością panującą na giełdach wystraszyły sporą część inwestorów zagranicznych, którzy sprzedają nie bardzo patrząc na ceny, po jakich to robią. Widać, że niektórzy zaczęli się bać, że czekanie na kryzys walutowy może potrwać znacznie krócej niż rok.Sytuacji zapewne nie polepszy ?sprawa Balcerowicza?. Już od 3 tygodni na rynku krążyły plotki o możliwości powołania L. Balcerowicza na szefa EBOiR. Dementował to ostatnio K. Bielecki, ale nigdy nie zrobił tego sam L. Balcerowicz. Nigdy nie było wypowiedzi wicepremiera w stylu ?nie przyjmę propozycji?. I to jest symptomatyczne. Rynki, na skutek wypowiedzi doradców wicepremiera, zaczęły się lekko oswajać z tym pomysłem. Nie wiadomo, czy w końcu L. Balcerowicz dostanie propozycję (należy zakładać, że jeżeli dostanie, to przyjmie), ale w momencie, kiedy ją dostanie, rynek będzie już kompletnie przygotowany. Gdyby dostał informację o odejściu wicepremiera Balcerowicza nagle, to mogłoby to się zakończyć wręcz krachem, teraz jest czas na reakcję.Jeżeli chodzi o analizę techniczną, to nie ma tam zbyt dużo optymizmu. Indeks cenowy wybił się dołem z szerokiego kanału trendowego i wykonał ruch powrotny, po czym się odbił. Z takiego obrazu wynikałaby możliwość spadku jeszcze o 7?8%, chyba że wskaźnik szybko wróci do kanału. Podobny obraz daje wykres WIG, gdzie wybicie z trendu horyzontalnego powinno dać spadek do 18 200 pkt. Oczywiście, alternatywą jest układ podwójnego dna, na który rynek miał dużą chęć w czwartek na ciągłych. Pytanie, czy rynek amerykański i sprzedająca zagranica na to pozwolą. Nasze fundusze kupują, bo mniej więcej w tym czasie dostają większość pieniędzy z ZUS, ale nie wiadomo, czy zagranica ich nie ?zasypie?. W czwartek na ciągłych siły wydawały się być równe. Podobnie wygląda również wykres WIG20 w ujęciu dziennym. Tu z punktu widzenia teorii Elliotta, po nieznacznej zmianie numeracji fal w stosunku do poprzedniego tygodnia, możemy powiedzieć, że ostatecznym poziomem wsparcia jest 1850 pkt. (około -6%). Potem należałoby mówić już o rynku niedźwiedzia, a nie o korekcie. Wracając do indeksu cenowego to długoterminowy jego obraz ciągle pokazuje jedynie ruch powrotny do przebitej linii trendu spadkowego. Od obecnego poziomu zostało jeszcze 7?8%. Kontrakty też mają wsparcie na 1900 (maksimum 1850) pkt. Potem zamknięte by zostało okno hossy i otwarta droga do dalszych spadków. Reasumując: zakres spadków dla ?normalnej? korekty to 5?8%, jeśli spadki będą głębsze, to należy rozważyć załamanie formacji i wejście rynku w bessę. Dlatego też okres tych dwóch ?krótkich? tygodni jest dla dalszego rozwoju rynku taki ważny. Wyjście rynku w górę we wtorek ? środę dawałoby możliwość utworzenia prowzrostowej formacji gwiazdy porannej. Spadki umocniłyby bardzo duże okna bessy, co pogrzebałoby nadzieję na wzrosty prowadzące do nowych rekordów.Jak zwykle warto dokładniej przyjrzeć się rynkowi TMT. Elektrim realizuje bardzo niebezpieczną formację RGR, o której pisałem tydzień temu. Zakres spadku: 43 zł z możliwym ruchem powrotnym w drodze do 60 zł. Pozostałe walory z grupy TMT tworzą grupę papierów wyglądających bardzo podobnie. Optimus, Agora, Prokom, Softbank ? wszystkie naruszyły albo przebiły wsparcia i otworzyły okna bessy. Teraz mają jedynie dwie drogi: duży wzrost, jeśli we wtorek ? środę wzrosną i utworzą formacje gwiazd porannych, albo duże spadki jeśli spadną w te dni i umocnią okno bessy. Myślę, że wszyscy zdają sobie doskonale sprawę, jak bardzo od tych spółek zależy cała koniunktura na WGPW.Reasumując, można chyba stwierdzić, że średnioterminowa koniunktura na WGPW zależy od następnych 4?5 sesji, a te zależą oczywiście od rynku USA, reakcji inwestorów zagranicznych na dane o deficycie obrotów (możliwe że wyjdą przed danymi i będzie to koniec spadku) i rozwoju ?sprawy L. Balcerowicza?.
Piotr Kuczyński