Ostatni tydzień przyniósł zdecydowaną poprawę koniunktury na warszawskim parkiecie. Aprecjacja indeksów oraz zwiększone obroty, które zupełnie nieoczekiwanie pojawiły się w środku tygodnia, zaskoczyły chyba większość obserwatorów rynku. Jednak bardziej zastanawiające było to, że wzrosty na polskiej giełdzie trwały, pomimo spadków na giełdach zachodnich. Jak silny jest nasz rynek, mogliśmy zaobserwować w czwartek, kiedy to na spadek indeksu Nasdaq o ponad 5,5% Warszawa odpowiedziała wzrostem, który był kontynuowany w piątek. Największy udział w zwiększeniu wartości indeksów miały spółki nowej technologii, które po kilku tygodniach dotkliwych spadków z powrotem znalazły się w centrum uwagi inwestorów.Obserwując zachowanie warszawskich wskaźników w ostatnich tygodniach, można dojść do wniosku, że przestały one odzwierciedlać ruchy Nasdaqa. Widać to po porównaniu stopy zwrotu z indeksów od początku II kwartału tego roku. WIG spadł w tym okresie o niecałe 7%, WIG20 prawie o 10%, natomiast Nasdaq (bez uwzględniania ostatniego piątku) stracił ponad 23%. Co ciekawe, patrząc na zachowanie innych europejskich indeksów można zauważyć podobną prawidłowość. Można zatem powiedzieć, że giełdy naszego kontynentu od jakiegoś czasu przestały oglądać się na Amerykę, a zaczęły podążać własnymi drogami. Pomimo to uważam, że w najbliższym czasie na zachowanie polskiego rynku ponownie największy wpływ będzie miała koniunktura za Atlantykiem.