Imponujące są wyniki gospodarcze krajów, które w ostatnich latach przechodziły ostry kryzys finansowy. Prawie wszystkie osiągnęły w 1999 r. wzrost gospodarczy ? tym wyższy, im głębszy kryzys zanotowały przed paroma laty.Najszybciej rozwijają się kraje Azji Wschodniej. Załamanie trwało u nich zaledwie rok. W ub.r. powróciły na ścieżkę szybkiego wzrostu, a ich fundamenty są dziś znacznie zdrowsze niż przed kryzysem. Wszystkie notują znaczną nadwyżkę na rachunku bieżącym, inflacja prawie nie występuje, rezerwy zagraniczne są wyższe niż przed kryzysem, a stopa procentowa nie odbiega od poziomu krajów wysokorozwiniętych.Jakiś wpływ na szybkie uzdrowienie miały działania MFW ? pomoc kredytowa pozwoliła na konwersję krótkoterminowego zadłużenia na zobowiązania długoterminowe, korzystniej oprocentowane ? lecz najważniejszym czynnikiem była sprawność gospodarek azjatyckich, które potrafiły szybko dostosować się do nowej sytuacji, oraz elastyczność rynku pracy.Znakomite wyniki osiąga gospodarka węgierska, która w latach 1993-94 znalazła się w zapaści, spowodowanej deficytem budżetowym i deficytem na rachunku bieżącym. Węgry uniknęły ostrego kryzysu walutowego, ale polityka chłodzenia popytu wewnętrznego doprowadziła w połowie lat 90. do spadku realnych dochodów o kilkanaście procent. Terapia ta stosowana była przez rząd socjaldemokratyczno-liberalny w sytuacji oczywistego kryzysu gospodarczego. Społeczeństwo kuracją nie było zachwycone i socjaldemokraci przegrali kolejne wybory, ale owoce ich polityki Węgry zbierają do dziś.Nawet gospodarka Rosji po dziesięciu latach nieustannego kurczenia się przeżywa lepszą koniunkturę. Częściowo jest ona zasługą wysokich cen ropy naftowej i gazu na rynkach światowych, ale nie bez znaczenia są też pozytywne skutki szoku, wywołanego kryzysem finansów państwa i zapaścią rubla, do której doszło jesienią 1998 r. Kryzys uderzył w część oligarchów, których imperia skurczyły się, a słaby rubel stworzył dobre warunki dla rozwoju małych i średnich firm produkcyjnych. Jest jeszcze za wcześnie, by Rosja mogła mówić o gospodarczym sukcesie, ale z perspektywy dwóch lat można powiedzieć, że kryzys był znacznie mniej niszczący niż przewidywano.Wszędzie kryzys powodował ograniczenie dochodów ludności i spadek konsumpcji, obniżenie kosztów pracy (szczególnie liczonych w dolarach), wzrost krajowych oszczędności, spadek deficytu fiskalnego i poprawę bilansu płatniczego. W niektórych krajach pod wpływem kryzysu rozpoczęły się reformy struktur gospodarczych, których nieefektywność lub wywoływane przez nie patologie były przyczyną kryzysu. Np. w Korei Południowej zbankrutowało kilka wielkich firm, niektóre cheabole wyzbyły się części aktywów, inne zostały częściowo przejęte przez kapitał zagraniczny.Dla społeczeństwa kuracja była bolesna, tu i ówdzie wywoływała niepokoje polityczne (najostrzejsze w Indonezji), lecz obawa przed kryzysem była na tyle duża, że wszyscy godzili się na niezbędne reformy. Kryzys pokazał zalety schumpeterowskiej teorii ?twórczej destrukcji?. Bankrutowały firmy i banki, które w okresie wcześniejszej prosperity postępowały nierozsądnie, miały nieefektywną strukturę, wykorzystywały wpływy polityczne dla nadmiernej ekspansji. Pozostały firmy zdrowsze.W Polsce luka na rachunku bieżącym z miesiąca na miesiąc rozwiera się coraz szerzej i sytuacja przypomina tę, która występowała na Węgrzech i w Czechach bezpośrednio przed kryzysem. W ostatnich latach dochody realne rosły zbyt szybko, zbyt wysokie są koszty pracy, obciążane ogromnymi składkami socjalnymi, zbyt niskie są zyski i oszczędności firm, w budżecie państwa przeważają wydatki socjalne, podgrzewające popyt wewnętrzny. Wiele osób w państwie świadomych jest powagi sytuacji, ale nie ma większości w Sejmie, zdolnej do podjęcia skutecznych działań, nie ma też zgody społeczeństwa na twarde reformy.Środki zaradcze są oczywiste. Należy ograniczyć transfery socjalne państwa, przedstawić projekt budżetu bez deficytu, obniżyć podatki i obciążenia socjalne firm, szybciej i taniej restrukturyzować branże generujące straty, zmienić prawo pracy i ukrócić samowolę związków zawodowych. To pozwoliłoby przywrócić polskiej gospodarce wysoką dynamikę, opartą na zdrowych podstawach.Wcześniej czy później program taki musi być wprowadzony. Dopóki jednak elity polityczne i większość społeczeństwa nie uświadomią sobie groźby kryzysu, twarde i bolesne reformy będą blokowane. Cała nadzieja w kryzysie, który zmusi rząd do podjęcia działań, a społeczeństwo do wyrażenia zgody na reformy i wyrzeczenia.
Witold Gadomskipublicysta ?Gazety Wyborczej?