Wczorajsza sesja przyniosła dalsze dotkliwe spadki cen większości spółek i pogłębiający się pesymizm wśród obserwatorów rynku. Sytuacja rzeczywiście nie wygląda najlepiej i nie można dziwić się inwestorom, którzy próbują prawie za wszelką cenę zamknąć pozycje i przeczekać trudny okres. Bez wątpienia ta strategia jest obecnie jedną z najpopularniejszych wśród zdezorientowanych graczy giełdowych. Nerwowość na rynkach światowych, nie najlepsza sytuacja makroekonomiczna rodzimej gospodarki w połączeniu z przeciągającym się poważnym kryzysem politycznym z pewnością zdecydowanie zwiększyły ryzyko inwestycyjne na warszawskim parkiecie. W takiej sytuacji w najbliższej perspektywie nie można liczyć na zaangażowanie się w polską giełdę zagranicznych inwestorów, którzy coraz mniej rozumieją sytuację, jaka panuje nad Wisłą. Należy także pamiętać, że za kilka miesięcy czekają nas wybory prezydenckie, w związku z czym polityka będzie w znacznie większej skali wpływać na życie gospodarcze, a tym samym na decyzje inwestycyjne. Sytuacja techniczna rynku także nie wygląda najlepiej. WIG przełamał wsparcie na poziomie 19 tys. punktów i kolejnego można szukać dopiero na poziomie 17 500?18 100 punktów. Pomimo tak pesymistycznego obrazu rynku, warto zauważyć, że dotychczas okresy silnych przesileń politycznych często pokrywały się z dnem bessy lub znacznej korekty spadkowej i okazywały się dobrym momentem do otwarcia nowych pozycji. Oby ta reguła sprawdziła się i tym razem.