Fundusze emerytalne systematycznie zarabiają dla nas pieniądze, z których będziemy korzystać w spokoju za kilkadziesiąt lat. Jednostki rozrachunkowe, mimo bessy, są na poziomach wyższych niż w momencie startu tych szacownych instytucji. Znajomy, który właśnie otrzymał rozliczenie z jednego z trzech największych OFE, zaniemówił. Z listu gratulacyjnego wynika, że jednostka wzrosła blisko 20% od początku działalności funduszu. Suma wpłat przekazanych na jego rachunek wyniosła ok. 3300 zł, tymczasem w tej chwili, po roku wpłat, ma już na rachunku 3000 zł. Minus dziesięć procent po roku czasu to całkiem niezły wynik, przy inflacji na podobnym poziomie. Tuż przed ruszeniem reformy emerytalnej ci, którzy wiedzieli, na czym polega rynek finansowy, głośno krzyczeli: ?zróbcie czwarty filar, którym sam będę mógł zarządzać, nawet jeśli stracę to będę miał pretensję tylko do siebie?. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że jako emeryci czas będziemy spędzać nie na Bahamach, lecz być może w okolicach dworca centralnego. Bardziej przedsiębiorczy będą mogli dorobić sobie myjąc limuzyny, którymi jeździć będą nasze prowizje..., przepraszam, zarządzający.Przyszła mi do głowy pewna przewrotna usługa, na której znów instytucje będą mogły zarobić. Towarzystwa ubezpieczeniowe powinny rozpocząć sprzedaż ubezpieczeń od ryzyka zbyt niskiej emerytury w przyszłości. Dochody z zebranych składek w najbliższym czasie powinny być wysokie. Problem może być z wypłatami odszkodowań w przyszłości. No, ale przy ustawieniu prowizji na odpowiednim poziomie, myślę, że jest to kura znosząca złote jajka.Jeśli jesteśmy już przy funduszach emerytalnych, poruszę jeszcze jeden mocno dręczący mnie problem. Jednym z kryteriów przy wyborze OFE, poza jak najniższą prowizją, były deklaracje przedstawicieli jednego z nich zapowiadające konserwatywną strategię i nieduże zaangażowanie w akcje. Nie ukrywam, że zapowiedzi te były czynnikiem, który zadecydował o wyborze właśnie tego funduszu. Znając umiejętności większości rodzimych zarządzających uznałem, że nie chcę, aby kupowali zbyt dużo akcji. Wolę, gdy pozostają oni przy bardziej stabilnych inwestycjach, które nie wpływają mocno na psychikę i emocje. Tymczasem okazało się już w niedługim czasie, że ?mój? fundusz w akcje lokuje tyle, na ile pozwala ustawa, czyli maksymalnie. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, gdy było dobrze to było dobrze, ale jak jest źle, to widać to wyjątkowo mocno. Pytanie retoryczne: czy istnieje prawnik, który podjąłby się skarżenia takiego funduszu.
Grzegorz Zalewski