Ceny ropy w Londynie w środę wzrosły prawie o 2 proc., po podaniu we wtorek przez American Petroleum Institute informacji o spadku zapasów oleju opałowego w USA. Analitycy obwiają się, że w zimie może zabraknąć oleju opałowego na półkuli północnej, gdzie zużywa się najwięcej tego surowca. Za baryłkę ropy Brent płacono w środę w południe 32,15 USD, o 56 centów (1,8 proc.) więcej niż podczas wtorkowego zamknięcia. Na nowojorskiej giełdzie paliw NYMEX baryłka ropy w transakcjach elektronicznych zdrożała w środę o 36 centów (1,1 proc.) i kosztowała 33,73 USD. "Obecny wzrost cen ropy to +kombinacja+ informacji dotyczących konfliktu izraelsko-palestyńskiego i najnowszego raportu API" - ocenia Mehdi Varzi, analityk Dresdner Kleinwort Benson w Londynie. American Petroleum Institute podał we wtorek, że w ubiegłym tygodniu spadły, już trzeci raz z rzędu, amerykańskie zapasy paliwa destylowanego, w tym oleju opałowego. Zmniejszyły się one, wg wyliczeń API, o 552 tys. baryłek, i wynoszą obecnie 112,1 mln baryłek. Tymczasem analitycy spodziewali się ich zwiększenia o 300-700 tys. baryłek. Wzrosły za to zapasy ropy naftowej - o 1,686 mln baryłek, do 282,4 mln. "W porównaniu z poprzednim rokiem są one jednak teraz niższe o 24,6 mln baryłek" - napisali w swoim najnowszym raporcie eksperci API. Analitycy spodziewali się, że rezerwy ropy wzrosną o 2-2,9 mln baryłek. "Z informacji API wyraźnie widać, że nadal nie udaje się odbudowanie zapasów oleju opałowego, tak ważnego surowca przed zbliżającą się zimą" - ocenia Tom Bentz z Paribas Futures Inc. w Nowym Jorku. Ceny ropy Brent w Londynie od kilku dni utrzymują się w przedziale 31-32 USD za baryłkę. W tym roku wzrosły już o 27 proc.(PAP)