Bank Tajlandii chce wiedzieć, dlaczego sprzedaje się bahty

Bank centralny Tajlandii wydał zarządzenie zobowiązujące traderów na rynku walutowym do dokumentowania transakcji sprzedaży miejscowego bahta. W ten sposób chce zapobiec spekulacji. Nowa regulacja dotyczy transakcji przeprowadzanych między bankami lokalnymi a tzw. przybrzeżnymi (off shore).Można przypuszczać, że nie wzbudzi wątpliwości Banku Tajlandii sprzedaż bahtów w ramach transakcji eksportowych i importowych, prawdopodobnie możliwa też będzie sprzedaż w przypadku likwidowania długiej pozycji, a więc pieniędzy, które się posiada.Spekulacja, czyli krótka sprzedaż bahtów, operowanie pożyczonymi walorami by je później taniej odkupić, to całkiem inna sprawa ? pisze David DeRosa, szef DeRosa Research &Trading, zarządzający funduszem inwestycyjnym, w komentarzu dla Bloomberga.Aby lepiej zrozumieć niebezpieczeństwo związane z tym posunięciem trzeba cofnąć się do lata 1997 r., kiedy Bank Tajlandii próbował przeciwdziałać gwałtownemu spadkowi zaufania do miejscowej waluty. Wszyscy ? traderzy, stosujący hedging, obywatele Tajlandii oraz międzynarodowi inwestorzy ? chcieli być jak najdalej od bahta ? przypomina DeRosa. Jego zdaniem, sposób, w jaki Bank Tajlandii próbował przeciwdziałać ucieczce od bahta jest jednym z najgorszych przykładów zarządzania kryzysem we współczesnej historii.Przed wybuchem kryzysu baht był przywiązany do koszyka walutowego, w którego skład wchodził dolar amerykański, jen oraz marka niemiecka. Udziału poszczególnych walut nie ujawniono, ale można było wydedukować, że dolar stanowił ok. 90% koszyka.Kiedy w maju 1997 r. baht znalazł się opałach, Bank Tajlandii zamiast interweniować na rynku spot, postanowił bronić walutę na rynku transakcji forward. Takie operacje nie są czymś niezwykłym, ale BT wniósł własny wkład w sposób ich realizacji. W transakcjach forward kupował bahty po kursie nierynkowym. Na wolnym rynku bahta w transakcjach forward sprzedawano z dużym dyskontem wobec kursu na rynku gotówkowym. Jeśli ktoś był zainteresowany spekulacją w transakcjach forward, powinien tanio sprzedawać bahty. W przypadku błędnej kalkulacji, gdyby baht nie upadł, spekulant musiałby drożej odkupić bahty.Bank Tajlandii w transakcjach forward kupował walutę po tej samej cenie, co na rynku kasowym, ?dostarczając amunicji wrogowi?. Jeśli spekulant sprzedawał forward, nie mógł stracić. Według wyliczeń Międzynarodowego Funduszu Walutowego, BT kupił kontrakty o wartości 26 mld USD. Później zmienił taktykę i wprowadził kontrolę przepływu kapitału, co w konsekwencji doprowadziło do krachu, baht został oderwany od dolara.Bank centralny stracił prawie wszystkie pieniądze zaangażowane w transakcje forward. DeRosa uważa, że ostatnie posunięcie Banku Tajlandii świadczy o tym, że z kataklizmu, który sam spowodował, nie wyciągnął żadnych wniosków.

W.ZBloomberg