Ostatnie sesje, przebiegające pod hasłem powszechnej wyprzedaży, są prostym przypomnieniem tendencji, jaka na GPW obowiązuje od marca. Mimo wszystko jednak charakter miesięcznego odreagowania bessy, jak też towarzyszące temu okoliczności pozwalają zakwalifikować dokonany ruch korekcyjny jako wstępny element bardziej złożonej struktury odwracania trendu spadkowego w Warszawie. Tym samym średnioterminowe perspektywy krajowego rynku akcji, w dużej części zależne od istotnych dla zagranicy czynników lokalnych (budżet, dane makro, prezes NBP), wydają się mniej niepokojące aniżeli kilka tygodni temu. Co innego w krótkim okresie. Tu mamy do czynienia z pełną zależnością cen polskich akcji od indeksów amerykańskich, co obciąża inwestycje krótkoterminowe znacznym ryzykiem. Faktem jest, że wymowę ostatnich spadków DJ i Nasdaq poważnie osłabia ich psychologiczne podłoże, wynikające z zaskoczenia nietypowym przebiegiem wyborów prezydenckich. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak tylko uwierzyć w pozornie cudowną skuteczność wsparcia dla indeksu Nasdaq w okolicach 3 tys. pkt., choćby w związku z możliwą spekulacją pod jutrzejsze posiedzenie Fed. Głównym wskaźnikom GPW zagwarantowałoby to co najmniej utrzymanie wartości powyżej październikowego dołka. Alternatywny scenariusz wydaje się zbyt dramatyczny, by być jednocześnie szczególnie prawdopodobnym.