Jak donosi prasa, trwają zakulisowe rozmowy pomiędzy politykami w sprawie obsadzenia stanowiska prezesa NBP, które zwolni się na początku stycznia przyszłego roku. Tryb wyboru prezesa wymaga szerokiego porozumienia ponad podziałami, szczególnie w sytuacji takiej, gdy prezydent pochodzi z innego obozu politycznego niż większość sejmowa. Takie porozumienie było stosunkowo łatwo osiągnąć przed dwoma laty, gdy Hanna Gronkiewicz-Waltz była wybierana na drugą kadencję. Jej dorobek był dla wszystkich oczywisty. Bez wahania poparła ją cała rządząca koalicja i część opozycji. Tym razem wybór jest znacznie bardziej skomplikowany.Prezes NBP ma trzy główne zadania. Stoi na czele Rady Polityki Pieniężnej, przewodniczy Komisji Nadzoru Bankowego oraz mianuje Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego i wreszcie stoi na czele struktury NBP, zatrudniającej kilka tysięcy ludzi. Dla polityków najważniejsze jest zadanie drugie ? kontrola NBP nad bankami komercyjnymi. Do sprywatyzowania pozostały jeszcze dwa duże banki, w kilku innych będzie następować zmiana struktury właścicielskiej, będą fuzje i przejęcia i nie jest dla nikogo tajemnicą, że procesy te bardzo interesują polityków.Jeżeli prezydent zaproponuje kandydata na prezesa NBP, związanego z obozem lewicy, z dużym prawdopodobieństwem odrzuci go prawica, która zdaje sobie sprawę z tego, że przegra kolejne wybory i obawia się, że ludzie z SLD opanują wszystkie ważne instytucje w Polsce. Z powodów politycznych niewielkie szanse ma kandydat prawicy, którego prezydent raczej nie wskaże. Zresztą i w Sejmie kandydat AWS wcale nie miałby zagwarantowanego poparcia większości. Kandydatem kompromisowym, mającym doskonałą reputację wśród zagranicznych finansistów i inwestorów, jest oczywiście Leszek Balcerowicz. Podobno na liście kandydatów, opracowanej w kancelarii Prezydenta RP jest on na pierwszym miejscu. Ale w Sejmie na tę kandydaturę muszą zgodzić się przynajmniej trzy kluby. Unia Wolności ? to oczywiste. Jej czołowi politycy prowadzą od tygodnia rozmowy sondażowe. AWS ? większość być może się zgodzi, już poparcie wyraził premier Buzek i wicepremier Steinhoff, ale niewielkie są szanse, że za byłym wicepremierem zagłosuje cały klub, który jest coraz bardziej wewnętrznie podzielony. W dodatku niektórzy politycy AWS swoje poparcie dla Balcerowicza uzależniają od spełnienia warunków, na przykład poparcia budżetu, a były wicepremier do tego rodzaju targów się nie nadaje. Przeciwko Balcerowiczowi z pewnością zagłosują posłowie, przywiązani do idei powszechnego uwłaszczenia, dlatego kandydatura ta powinna uzyskać wsparcie przynajmniej części klubów opozycyjnych. PSL właśnie przedstawił swoje propozycje zmian w ustawie o Narodowym Banku Polskim, zmierzające do znacznego upolitycznienia tej instytucji. Jest jasne, że żaden poseł ludowy za Balcerowiczem głosować nie będzie. Głosów można natomiast szukać w SLD, ale jest to ugrupowanie na zimno kalkulujące zyski i straty, nie kierujące się sentymentami, a w dodatku bardzo zdyscyplinowane. Leszek Miller już zapowiedział, że w swym klubie nie widzi chętnych do głosowania na Balcerowicza. SLD jest pewne, że najdalej za rok przejmie ster władzy i zyska większość w Sejmie. Wówczas będzie mógł wybrać na prezesa NBP kogoś, kto jest politycznie najbliższy temu ugrupowaniu.Coraz bardziej jest prawdopodobne, że czeka nas kilkumiesięczny wakat na stanowisku prezesa NBP. Jest oczywiste, że stan taki będzie wpływać niekorzystnie na stabilność gospodarczą Polski i na wiarygodność naszego kraju, ale z sytuacją taką należy się poważnie liczyć. Zgodnie z ustawą prezes NBP przewodniczy Radzie Polityki Pieniężnej i zwołuje ją, przynajmniej raz w miesiącu. Wakat na stanowisku prezesa oznacza, że RPP przez kilka miesięcy nie będzie zwoływana, nie będą zmieniane stopy procentowe, stopy rezerw obowiązkowych, nie będą ustalane zasady operacji otwartego rynku i nie będzie przyjęte sprawozdanie finansowe NBP. Powstaną problemy z przekazaniem do budżetu państwa wpłaty NBP z zysku, osiągniętego w tym roku, a chodzi tu o niebagatelną sumę 6 mld zł. Kilkumiesięczny wakat stworzy sytuację groźną, a wszystkie tego konsekwencje dopiero poznamy w praktyce. Dlatego ważne jest, by wszystkie ugrupowania wzniosły się ponad bieżące interesy polityczne, myślały w kategoriach państwa, a nie doraźnych korzyści. Ale polska klasa polityczna wielokrotnie już dawała dowody na to, że nie jest zdolna do takiego propaństwowego myślenia.

Witold Gadomski, publicysta ?Gazety Wyborczej?