Piątkowe wzrosty na Wall Street oraz prawdopodobna ich kontynuacja przełożyły się na zwyżkę rodzimych akcji. Co ciekawe, zmiana trendu dokonuje się w atmosferze euforycznego nastawienia graczy terminowych, co w przeszłości nie wróżyło dobrze koniunkturze na rynku spot. Warto również zwrócić uwagę na strukturę ostatnich wzrostów i szerokość rynku. Otóż jeżeli punktem odniesienia będzie ostatni dzień listopada, okaże się, że od tego momentu do sesji piątkowej Nasdaq wzrósł o 16%, WIG20 zyskał 6%, natomiast szersze indeksy naszej giełdy ledwo odbiły się od poziomów z 30.11. WIG zyskał na wartości 4%, natomiast MIDWIG, podobnie jak indeks cenowy, zanotował spadek. Na tej podstawie można wysnuć wniosek, że obecny wzrost ma dość słabe techniczne podstawy. Gdyby jednak w najbliższych dniach indeksy pokonały maksima z 7 listopada, zmiana trendu, a tym samym możliwość wzrostu rynku o dalsze 20?30% stanie się faktem. Za takim scenariuszem przemawia zachowanie giełd w USA. Niezwykle ważne dla rynków finansowych okazały się słowa szefa Fed, który wyraził troskę o koniunkturę gospodarczą w tym kraju, dając tym samym do zrozumienia, że nie pozwoli na zbytnie zwolnienie tempa wzrostu. Można zatem przypuszczać, że na razie koniunktura na tamtejszych rynkach akcji ustabilizuje się, co może pomóc wygenerować wzrost na naszej giełdzie. Diabeł jednak tkwi w szczegółach i otwarte pozostaje pytanie, czy hossa właśnie się rozpoczęła, czy raczej czeka nas jeszcze jedno strząśnięcie w okolice minimów z października.