Subiektywna ocena sytuacji
Rynek polski nie lubi być średniakiem. Musi być albo najlepszy na świecie, albo najgorszy. W minionym tygodniu był zdecydowanie najgorszy w Europie. Na świecie mógłby konkurować z japońskim indeksem Nikkei, który spadł nieco więcej. Skończyło się grudniowe ?windows dressing?, na horyzoncie nie widać inwestorów z zagranicy, a w sferze makro (budżet) piętrzą się problemy. Fundamenty zachęcają do spadku, ale gdyby przyszło odbicie na rynku TMT (Nasdaq)...
Rynek amerykańskiTo, co rzucało się w oczy w ostatnim tygodniu, to ?rozjechanie? się rynków. Zdecydowanie silniejszy był Nasdaq i bardzo słaby DJIA. Komentatorzy podkreślali, że Nasdaq zerwał z tradycją i rósł przez trzy kolejne sesje. Taka sztuka nie udawała mu się od 4.11.2000 r. Co warte podkreślenia, wzrosty następowały mimo licznych ostrzeżeń (np. Yahoo). To bardzo optymistyczna przesłanka. Dlaczego akurat tak to wyglądało? Wydaje się, że inwestorzy kupowali bardzo przecenione walory TMT wychodząc z walorów ?bezpiecznych? i oczekując, że obniżki stóp pomogą zdołowanemu Nasdaq.Obniżki nie pomogą?Jest takie stare powiedzenie z Wall Street: ?Nie walcz z Fed?. Ma to sugerować, że kierunek wytyczany przez Fed i jego politykę dotyczącą stóp procentowych jest niezawodną wskazówką dla rynku i działanie na przekór prowadzi do klęski. Nie do końca tak jest. Można pokazać w historii okresy, kiedy obniżki stóp nie dawały wzrostu rynku akcji. Np. w 1989 roku Fed zaczął obniżać stopy procentowe i przez 18 miesięcy obniżył je z 9,81% do 7%, a indeks S&P 500 wzrósł w tym czasie tylko o 0,6%. Nie ma więc gwarancji, że obniżki stóp dadzą giełdową hossę. Prawidłowo postawione pytanie brzmi: czy obniżki nie są robione za późno, żeby uniemożliwić recesję? Na razie możemy jedynie powiedzieć, że oczekiwania na recesję rosną.Uważam, że po piątkowych danych makro pokazujących wzrost inflacji bazowej i sprzedaży rośnie przede wszystkim możliwość wejścia gospodarki w stagflację. Sytuacja Fed staje się nieciekawa. Wydaje się, że za chwilę może on stanąć przed dylematem: bronić gospodarkę przed inflacją czy przed zahamowaniem rozwoju? W kluczowych dla inflacji elementach nie widać nic dobrego. Euro rośnie i będzie rosło. Przypominam: słabnący dolar = import inflacji. OPEC zbiera się jutro i z całą pewnością obniży wydobycie (1,5 mln baryłek). W tej sytuacji i przy malejących zapasach amerykańskich ceny już sporo wzrosły (prawie 20% od dna). Dalszy wzrost cen ropy lub nawet utrzymanie się w okolicach 30 USD to znowu impuls inflacyjny.W tej sytuacji kluczowe będą dane o CPI i dynamice produkcji. Oczywiście, potwierdzeniem tego, że gospodarka idzie w kierunku stagflacji, byłby wzrost CPI (inflacji) i spadek dynamiki produkcji. Już dane z ostatniego piątku osłabiły znacznie oczekiwania na następną obniżkę stóp w końcu stycznia. W tej chwili niewielu analityków uważa obniżkę o 0,5 pkt. za możliwą, ale ciągle bardzo wielu uważa za pewną obniżkę o 0,25 pkt.Popyt na świeceZapomnianym (nieco) tematem był w tym tygodniu kryzys energetyczny w Kalifornii. Jednak trwa w najlepsze i powoduje duże zaniepokojenie w USA. Przerwy w dostawach energii w San Francisco nie należą do rzadkości, a Amerykanie kupują świece. To śmieszne i niepokojące zarazem. Oczywiście, zostanie to jakoś rozwiązane, i to zapewne w tym tygodniu, ale czy to rzeczywiście będzie koniec problemu? Ostatnio CNBC upowszechniła poglądy Dicka Bernera, głównego ekonomisty w Morgan Stanley Dean Witter, który twierdzi, że recesja zaczęła się właśnie w Kalifornii i przeniesie się do reszty Stanów. Też widzę taką możliwość. To jednak przede wszystkim kolejny objaw niepokoju i pękania więzi gospodarczych pokazujący, że coś w gospodarce się psuje. Takim samym symptomem jest to, co ostatnio zapowiada Salomon Smith Barney w odniesieniu do rynku kredytów. Chodzi o zapowiedzi, że ilość ?złych? kredytów w 2001 roku będzie o 50% większa od roku 2000. Tak właśnie zaczyna się psucie gospodarki: w jednym miejscu coś pęknie,w drugim się nadweręży i potem idzie już lawina.Wszystko w rękach inwestorów indywidualnychJeśli chodzi o giełdę, to nie wszystko zależy od gospodarki. Ponieważ gra na giełdzie jest (była?) ulubionym zajęciem Amerykanów bardzo dużo zależy od postawy indywidualnych inwestorów. Niektórzy analitycy mówią, że Fed dlatego zareagował tak gwałtowną obniżką stóp, bo zobaczył gwałtowny odpływ kapitału z funduszy. Dzień przed obniżką stóp, w pierwszym roboczym dniu tego roku, odpływ kapitałów z funduszy inwestujących w USA i na świecie wyniósł 13,1 mld USD (rok temu wpłynęło 1,3 mld). Z tych liczb wynika, że teraz wszystko w rękach indywidualnego amerykańskiego inwestora.W analizie technicznej ciekawa sytuacja, ale nie na DJIA. Tu nie ma zmian od zeszłego tygodnia. 10 300 pkt. wsparcie i 11 000 pkt. ? opór. S&P 500 utrzymuje się w granicach kanału średnioterminowego trendu spadkowego. Oporem jest 1340 pkt., wsparcie to 1200 pkt. Najciekawiej wygląda Nasdaq. Indeks doszedł do 4,5-miesięcznej linii trendu spadkowego, do oporu na 2700 pkt., a bardzo blisko (jak na standardy Nasdaq) znajduje się średnia 50?sesyjna (2800 pkt.). W tej sytuacji zdecydowane pokonanie 2700 pkt., a ku temu wyraźnie idzie, bo np. piątkowa korekta była wręcz symboliczna, da mocny sygnał kupna i skończy 4,5?miesięczny trend spadkowy. Najbliższy poważny opór to 3050 pkt.Wydaje się więc, że w tym tygodniu wszystkie oczy skierowane będą na Nasdaq, a spółki z DJIA dalej nie ruszą się z trendu horyzontalnego. O sytuacji na Nasdaq zaś powinny zadecydować środowe dane makro. Jeśli rynek dojdzie do przekonania, że będzie następna obniżka (szczególnie jeśli byłaby duża), to byłaby to szczególnie dobra informacja właśnie dla Nasdaq. Dla posiadaczy spółek sektora TMT szczęście jest już bardzo blisko. Rynek polskiRynek polski nie lubi być średniakiem. Musi być albo najlepszy na świecie, albo najgorszy. W minionym tygodniu był zdecydowanie najgorszy w Europie. Na świecie mógłby konkurować z Nikkei, który spadł nieco więcej. Nie można się jednak wcale dziwić takiej sytuacji. Skończyło się grudniowe ?windows dressing?, na horyzoncie nie widać inwestorów z zagranicy, a w sferze makro (budżet) piętrzą się problemy.Rozpoczęło się osłabienie złotego, który odbija się od wieloletniej linii trendu. Nie jest to na razie nic wielkiego, ale nakazuje zachowanie zwiększonej ostrożności. Awantura z Eureko i PZU również nie jest dobrym sygnałem. Eureko ma zamiar zrobić dużą, międzynarodową akcję w sprawie PZU. W tej sytuacji może lepiej nie liczyć zbytnio na napływ zagranicznych inwestorów do Polski? Ta sytuacja ma zresztą dalsze konsekwencje. Prywatyzacja PZU w tym roku jest zagrożona, jeśli nie niemożliwa (brak przychodów w budżecie), a Eureko wystąpi do sądu przeciwko SP o bardzo duże odszkodowanie (płatne z budżetu).Wymęczony budżetRząd wymęczył w końcu autopoprawkę do projektu. Oczywiście, zrobiono to w stylu ?mieć ciastko i zjeść ciastko?. Dokonano takich zmian, żeby mieć szansę na zatwierdzenie przez UW, a jednocześnie, żeby nie ściągnąć na siebie zbytniej krytyki ekonomistów. Co do poparcia UW, to, co prawda, wszyscy komentatorzy politycznie piszą, że UW budżet poprze, bo nie zależy jej na wcześniejszych wyborach. Ja jednak na miejscu UW doprowadziłbym do wcześniejszych wyborów po prostu dlatego, żeby nie pozwolić nowemu ugrupowaniu na umocnienie się. Wybory we wrześniu to dla UW śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie będę opisywał zmian projektu budżetu bo w każdej gazecie można to znaleźć. Ograniczę się do tego, że stwierdzę, iż niewątpliwe jest bardziej prawdopodobny, ale nadal niewykonalny (sam wzrost gospodarczy 4,5% uważam za niemożliwy do zrealizowania). Przekazanie 60% wpływów z UMTS na wydatki jest oczywiście bardzo złe, ale zapewne nie do uniknięcia. Ponieważ jednak były to zmiany lepsze od najgorszych oczekiwań, więc rynek przyjął je z kwaśną miną za dobrą monetę. Niestety, uważam, że i tak najpóźniej w III kwartale nastąpi załamanie budżetu i bardzo trudna sytuacja w gospodarce. Nie rozumiem ekonomistów, którzy z uporem wieszczą dobry rok dla Polski. Ciekawe, że doradca ministra finansów S. Gomułka nie podziela poglądów swego ministra. W wywiadzie dla Reutersa powiedział on, że oczekuje wzrostu 3-4% oraz że o ile RPP będzie czekała do II kwartału z obniżką stóp, to wzrost PKB może wynieść jedynie 2% (podzielam ten pogląd). Zagraża recesjaDowiedzieliśmy się również o tym, że rząd wymienił 400 mln USD na złote w celu pokrycia wydatków budżetu. RPP zareagowała oczywiście krytyką. Nic dziwnego ? starają się zdjąć pieniądz z rynku, a tu MF dodaje 1,6 mld zł w jeden dzień. W tej sytuacji nie można spodziewać się pogłaskania po główce przez RPP. Stopy nie zostaną obniżone lub będą obniżone symbolicznie, gospodarka będzie nadal zwalniała (dużo poniżej założeń budżetu), przychody budżetu będą jeszcze mniejsze, zyski spółek również... Czy doprowadzi to do recesji? Jeśli tak będzie to wyglądało dalej, a w USA też rozpocznie się recesja, to z całą pewnością tak. Urocza perspektywa. Jak w takiej sytuacji zachować optymizm?W Eurolandzie wszystkie podawane dane makro również wskazują na spowolnienie w tym roku. Ciekawa wydaje mi się wypowiedź szefa Banku Anglii E. George'a, który jest optymistą w kwestii rozwoju gospodarki i jednocześnie twierdzi, że jest ona ?stosunkowo mało narażona na wydarzenia w Stanach Zjednoczonych?. Oryginalny pogląd. Chciałbym zobaczyć, jak wyglądałoby to ?stosunkowo mało?, gdyby w USA rzeczywiście zapanowała recesja.W tym tygodniu GUS podaje dane makro o istotnym znaczeniu. Wczoraj inflacja, a 18.01 będą dane o dynamice produkcji. I tutaj analitycy ankietowani przez Reutersa oczekują spadku produkcji o 5,3%. Bardzo źle? Oczywiście, ale z kolei wzmoże oczekiwania na obniżkę stóp procentowych. Biedna RPP ? znowu między młotem a kowadłem. Ma ten sam dylemat, co Fed.W analizie technicznej przyszłość wygląda nieciekawie. Indeks cenowy zdecydowanie pokonał 16?miesięczną linię trendu spadkowego. To poważne ostrzeżenie. WIG20 powrócił znowu poniżej linii długoterminowego trendu spadkowego, co może sugerować, że poprzedni wzrost był po prostu pułapką. Pocieszające jest jednak, że nie przełamał linii kanału średnioterminowego trendu wzrostowego. Pokonanie 1700 pkt. byłoby poważnym sygnałem sprzedaży. Zamknięcie okna bessy na 1790 pkt., a szczególnie pokonanie 1800 pkt., a co za tym idzie ? linii krótkoterminowego trendu spadkowego, byłoby sygnałem kupna. Jednak dopiero pokonanie 1860 pkt. to sygnał dla hossy ? nie oczekiwałbym tego.Warto jeszcze wspomnieć o bardzo złym scenariuszu. Jeśli się spojrzy na wykres WIG w długim terminie, można zobaczyć rysującą się formację RGR. Przebicie linii szyi dałoby spadek do 7500 pkt. Na razie traktowałbym to jednak jako ciekawostkę, a nie realną możliwość.Sytuacja na naszym rynku wygląda więc co najmniej nieciekawie. Jednak nie oznacza to wcale, że musi być spadek i nic więcej. Wszystko zależy w tej chwili od rynków zagranicznych, a przede wszystkim od Nasdaq. U nas nie ma impulsów do kupna akcji. MF wytrąciło broń z rąk byków. Gdyby jednak zaczęło się odbicie na rynku TMT... wtedy i na nasz rynek przyszedłby taki czas i doczekalibyśmy się spóźnionego efektu zimowego.
Piotr Kuczyński