Unia walutowa tonie w biurokracji
W ubiegłym tygodniu niemiecki rząd postanowił zracjonalizować, a więc po prostu zmniejszyć zatrudnienie w Bundesbanku. Decyzja ta wydaje się ze wszech miar słuszna, bo przecież bank centralny przestał pełnić swoją główną rolę, a więc sprawować nadzór nad polityką pieniężną, już o północy 31 grudnia 1999 r.
Jednak przez te 2 lata od wprowadzenia euro i przekazania uprawnień do ustalania stóp procentowych Europejskiemu Bankowi Centralnemu (EBC) we Frankfurcie, liczba zatrudnionych w krajowych bankach centralnych w strefie euro wciąż jest bardzo duża (patrz tabelka).Częściowo wynika to z tego, że największe banki centralne, na przykład francuski czy włoski, zachowały odpowiedzialność za nadzór bankowy i mają rozbudowaną sieć oddziałów regionalnych, a to nie ma nic wspólnego z wprowadzeniem euro. Najmniejsze zaś, jak choćby Centralny Bank Irlandii, musiały nawet zwiększyć zatrudnienie, by móc obsłużyć coraz liczniejsze powiązania z 10 innymi bankami ze strefy euro i sprostać wymogom ze strony EBC.Nie ulega jednak wątpliwości, że główna przyczyna tych przerostów zatrudnienia tkwi w samej naturze uprawiania polityki przez EBC i niesłychanie rozmytej odpowiedzialności, gdzie prezes każdego banku centralnego ma prawo głosu w sprawie stóp procentowych, a to znaczy, że musi utrzymywać rozbudowany aparat analityczny, który mógłby być bardziej scentralizowany.Teraz każdy bank centralny prowadzi własne analizy gospodarcze dotyczące całej strefy euro. Prezesi banków co dwa tygodnie latają na spotkania do Frankfurtu, by porównać swoje analizy z pracami przeprowadzonymi przez personel EBC.Realizacja polityki monetarnej też pozostaje w rękach banków centralnych. EBC ma bowiem jedynie ok. 15 traderów na rynku finansowym. I gdy np. we wrześniu ub.r. podjęto międzynarodową interwencję w obronie kursu euro, to znakomitą większość tej operacji przeprowadzono za pośrednictwem banków centralnych.Nie bez znaczenia jest też to, że przychody Europejskiego Banku Centralnego zależą od rzekomo podległych mu banków centralnych. Dopóki nie wejdą do obiegu banknoty i monety euro, a więc jeszcze przez ten rok, EBC nie ma żadnych przychodów z tytułu emisji banknotów i bicia monet. Przychody z tego tytułu odnośnie do poszczególnych walut zasilają banki centralne krajów członkowskich unii walutowej. Doszło to tego, że w ub.r. EBC musiał żebrać chociaż o trochę z tych pieniędzy, by pokryć straty powstałe w 1999 r.
J.B.?Financial Times?