Fundusze inwestycyjne to złoty interes - zyskują właściciele towarzystw zarządzających aktywami, hojnie obdarzani są duzi i mniej szczodrze - mali sprzedawcy. Skapnie też co nieco pośrednikom i agentom ubezpieczeniowym.
No i klienci, czyli my. Też zyskujemy. Niestety, do czasu. Do czasu, kiedy giełda nie wytrzyma i ze stanu przegrzania przejdzie w stan zapalny. Kto będzie na minusie? Przecież nie właściciele towarzystw i nie sprzedawcy, pośrednicy i agenci. Im zyski zapewnią marże na produktach. Jak nie tych akcyjnych, to tych mniej agresywnych: z ochroną kapitału, stabilnego wzrostu albo alternatywnych. Czyli tych, do których zdołają przekonać wystraszonych bessą klientów.
Kiedy obniżycie opłaty do europejskich poziomów? - pytam TFI. Jak będzie normalnie - słyszę. Gdy fundusze nie będą przynosić 60 proc. zysku rocznie, tylko 10.
No tak. Ładny mi interes...