Kolejni ministrowie zdrowia, mimo składanych przez lata obietnic, upomnień Najwyższej Izby Kontroli i Komisji Europejskiej nie uporządkowali refundacji leków. Innowacyjne firmy farmaceutyczne przejęły pałeczkę i same przygotowały projekt ustawy refundacyjnej, która ma wprowadzić przejrzystość procedur, dostosowując nasze przepisy do unijnej "Dyrektywy Przejrzystości" i zbierając przepisy z wielu ustaw i rozporządzeń w jeden dokument. Pomogła im w tym kancelaria Baker & McKenzie.

Resort zdrowia, który projekt dostał w lutym, także ruszył z pracami nad ustawą i z wstępnych deklaracji wiceministra Marka Twardowskiego wynika, że jego plany idą w podobnym kierunku - zwiększenia jawności procedur, zgodnie w wytycznymi UE. Pomagają mu w tym eksperci z Francji.

Na razie nie wiadomo, kto i na jakiej podstawie opiniuje leki, a wnioski firm leżą w resorcie nawet po 4-5 lat. Pacjenci osiem lat z rzędu czekali na dopisanie jakiegokolwiek innowacyjnego leku na listę (w końcu zrobiono to w zeszłym roku).

Firmy nie dostają decyzji ani jej uzasadnienia. - Gdy wychodzi rozporządzenie z listą leków każdy sprawdza, czy są na niej jego leki i z jaką ceną - twierdzi Zdzisław Sabiłło, prezes Infarmy, zrzeszającej producentów leków innowacyjnych. Proponuje, by ceny leków ustalano na podstawie koszyka cen w innych krajach, a jeśli leku tam nie ma - przez negocjacje. Walczyć jest o co, bo na leki wydaliśmy w zeszłym roku 22 mld zł, z czego 6,7 mld zł wyłożył NFZ.