Ostatnia decyzja Rady Polityki Pieniężnej o podniesieniu stóp procentowych oraz towarzyszące jej komentarze członków Rady w oczywisty sposób nasuwają pytanie o dalszy kształt parametrów polityki pieniężnej. Jest ono tym bardziej istotne, że prowadzenie polityki monetarnej w ostatnich miesiącach stało się znacznie trudniejsze niż w minionych okresach.
Wysoka dynamika inflacji, w tym wskaźnika bazowego, oraz turbulencje na rynkach światowych stanowią główne czynniki, które - występując jednocześnie - mogą czynić najbliższą przyszłość wysoce niepewną. Odmienna ocena tego, jaki powinien być przyszły poziom stóp procentowych, widoczna jest nie tylko w podziale na "jastrzębią" i "gołębią" część RPP, lecz także w komentarzach ekonomistów. Co więcej, wydaje się, że obydwie strony toczącej się dyskusji mają w rękach istotne argumenty. Istniejącej różnicy zdań nie należy zatem w żadnym wypadku utożsamiać z brakiem wiedzy, czy też brakiem zdolności przewidywania. Skąd zatem biorą się tak widoczne różnice zdań?
Najogólniej ujmując, mają one źródło w odmiennej kwantyfikacji czynników ryzyka stojących przed gospodarką. Nie chodzi przy tym jednak o trafność sporządzanych prognoz, lecz o ocenę możliwości wystąpienia i wpływu zjawisk uznawanych za nieprzewidywalne i tym samym nieuwzględnianych w modelach. Podobnie jak inwestorzy giełdowi, którzy różnią się stopniem awersji do ryzyka, tak i członkowie Rady mogą przecież przypisywać poszczególnym czynnikom różną wagę. Szczególnie istotna jest ocena ryzyka wzrostu cen paliw i żywności. Na chwilę obecną nie wydaje się, aby ceny w tym segmencie mogły w tym roku rosnąć, a tym samym nie powinny zbytnio ważyć na wzroście łącznej dynamiki cen. Co jednak, jeśli miesiące letnie przyniosą kolejne susze bądź inne, nieprzewidywalne, w prognozach wydarzenia? Wzrost cen mógłby wówczas okazać się bardziej długotrwały, doprowadzając do nasilenia presji płacowej ze strony związków zawodowych. Wtedy na podwyżki stóp byłoby zwyczajnie zbyt późno, a efekt wzrostu inflacji mógłby zaszkodzić gospodarce poprzez pogorszenie warunków, w jakich działają przedsiębiorstwa.
Należy jednak pamiętać, że utrzymywanie stóp przez długi czas na wysokim poziomie także jest dla gospodarki ryzykowne. Stojąc w obliczu możliwego spowolnienia gospodarki światowej, w przyszłości może zwyczajnie zabraknąć czasu na reakcję, jeśli zagrożenia dotknęłyby także polską gospodarkę. Czas przeniesienia impulsu monetarnego na sferę realną może trwać przecież ponad rok. Co więcej, górny punkt zwrotny cyklu koniunkturalnego w Polsce przypadł najprawdopodobniej na pierwszą połowę ub. r. i w kolejnych miesiącach tego roku zarówno dynamika wynagrodzeń, jak też inflacji CPI powinna, przy pozostałych czynnikach niezmienionych, stopniowo spadać. Ważnym argumentem dla tych, którzy nie widzą konieczności kolejnych podwyżek, może też być brak ich widocznego wpływu na prognozowaną ścieżkę inflacji. RPP przygotowuje bowiem projekcję także przy założeniu zmiennych stóp. Biorąc pod uwagę wypowiedzi niektórych jej przedstawicieli jej wskazania nie sugerują, aby czynniki monetarne mogły w obecnych warunkach zahamować wzrost cen. Uzasadnione może być więc czekanie na stopniowe wygaśnięcie impulsu inflacyjnego, wynikającego ze strony czynników pozostających poza wpływem polityki monetarnej oraz uważna obserwacja bilansu ryzyka dla inflacji i gospodarki. Ocena bilansu ryzyka jest jednak subiektywna i sytuacja, w której część ekonomistów, także tych w RPP, sugeruje, aby czekać na rozwój sytuacji, podnosząc jednocześnie stopy procentowe, podczas gdy inni preferowaliby inne rozwiązanie, nie powinna więc dziwić. Określone poglądy na politykę pieniężną nie są bowiem przejawem lekceważenia czynników ryzyka, lecz odmiennej oceny zdarzeń, których wpływu nie sposób określić za pomocą modeli ekonometrycznych. W krótkim okresie nie jest też możliwa weryfikacja przyjętych założeń, więc lekceważenie któregokolwiek poglądu wydaje się lekkomyślnością.
analityk finansowy, BGŻ