Warszawska giełda realizuje scenariusz bessy

Wydarzenia na warszawskiej giełdzie przebiegają w ostatnich miesiącach prawie dokładnie tak, jak po pęknięciu internetowej bańki w 2000 r. Czy to przypadek, czy zapowiedź dłuższej bessy?

Aktualizacja: 28.02.2017 00:20 Publikacja: 05.04.2008 14:58

Od ustanowienia przez WIG rekordowych notowań w lipcu minionego roku upłynęło 186 sesji. W tym czasie indeks stracił blisko 29 proc. W najgorszym momencie tracił 34 proc. w porównaniu z ubiegłorocznym maksimum. W 2000 r. kilkumiesięczna fala spadkowa, jaka nastąpiła po pęknięciu internetowego bąbla, zabrała 35 proc. wartości WIG.

W obu przypadkach dołki ruchu zniżkowego wypadły praktycznie w tym samym momencie. W 2000 r. w 137 sesji od zakończenia hossy, tym razem 134 sesje. Następnie, zarówno osiem lat temu, jak i obecnie przez 20 kolejnych sesji nastąpiło odbicie, które przyniosło wzrost o mniej więcej jedną dziesiątą. Po nim przyszło kolejne osłabienie, po którym doszło do jeszcze jednej fali zwyżkowej. Aktualnie ma ona dość ograniczoną siłę. Mocniejsza była w 2000 r. W efekcie zaznaczyły się dysproporcje w poziomie indeksu WIG, jaki został ustanowiony w 186 sesji od szczytu hossy. Aktualnie sięga 5 pkt proc. Z jednej strony wyznacza to potencjał wzrostu notowań na naszej giełdzie w krótkim terminie. Z drugiej, znaleźliśmy się obecnie w specyficznej sytuacji. Mniej więcej po takim czasie, jaki teraz upłynął od osiągnięcia maksimum hossy, w 2000 r. zakończyła się korekta pierwszej fali spadkowej i rynek wkraczał w kolejną odsłonę bessy.

Upuszczanie powietrza

To oznaczałoby, że nasza giełda nie tylko ma niewielki potencjał wzrostowy, ale również wyczerpuje się czas odreagowania. W kolejnych tygodniach moglibyśmy spodziewać się stopniowego pogarszania koniunktury. Czy takie dość jednoznaczne wnioski stawiane na podstawie jednej tylko obserwacji mają sens?

Skala zniżek z ostatnich miesięcy nie jest spotykana często. Podobne przeceny zdarzały się jedynie kilka razy w historii, między innymi właśnie w 2000 r., a wcześniej w 1998 r. i po załamaniu się pierwszej hossy z 1994 r. Stąd też dwie ostatnie daty nasuwają się jako naturalne porównania dla rozwoju sytuacji na parkiecie.

Każdy z tych trendów spadkowych miał inne podłoże. Ten z 1998 r. wiązał się głównie z czynnikami zewnętrznymi, czyli kryzysem, jaki w tamtym okresie dotknął rosyjską gospodarkę. Natomiast wydarzenia z 2000 r. kształtowały czynniki fundamentalne, związane przede wszystkim z globalnym spowolnieniem. Jednocześnie występowały czynniki typowo rynkowe. Giełdy odczuwały konsekwencje przekłucia spekulacyjnego bąbla w sektorze technologicznym.

Teraz sytuacja znów jest podobna. Głównym czynnikiem oddziałującym na notowania na warszawskim parkiecie jest obawa o kondycję amerykańskiej i światowej gospodarki. Obie odczuwają już wyraźne kłopoty, o czym świadczą obniżane co jakiś czas prognozy wzrostu przez międzynarodowe instytucje. Ostatnio uczyniły tak Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Światowy.

Równocześnie nasz parkiet znajduje się pod wpływem czynników lokalnych. Z fundamentalnego punktu widzenia najważniejsze to trwający cykl podwyżek stóp procentowych, podnoszący koszt finansowania zadłużenia oraz atrakcyjność bezpiecznych firm inwestowania. Z perspektywy rynkowej chodzi głównie o spekulacyjny bąbel, jaki powstał w wyniku wyjątkowego zainteresowania Polaków lokowaniem w agresywnych funduszach inwestycyjnych. Masowe wpłaty w połowie minionego roku były jednym z głównych powodów, dla których wyceny małych i średnich firm oderwały się od rzeczywistości.

Istotnym elementem jest również trwający kryzys w sektorze finansowym. To część wspólna obecnej sytuacji z załamaniem z 1998 r.

Rynek wie najwięcej

Największym dylematem naszych inwestorów jest to, że brakuje fundamentalnych przesłanek do kontynuacji zniżki. Gospodarka rozwija się, a wyniki spółek się poprawiają. Cała trudność polega na tym, że decyzje podejmowane są w największym stopniu w oparciu o przewidywania dotyczące przyszłości. Nie jest to nowość dla inwestorów, bo generalnie na giełdach kupuje się przyszłość. Obecnie jednak trzeba ocenić prawdopodobieństwo odwrócenia się dotychczasowych korzystnych tendencji. To jest trudniejsW takich sytuacjach często lepiej od obserwowania czynników fundamentalnych skupić się na wsłuchiwaniu się w sygnały wysyłane przez rynki - to, jak inwestorzy reagują na pojawiające się wiadomości, jakie są nastroje inwestorów, czy samo zachowanie indeksów, będące wypadkową decyzji podejmowanych przez tysiące inwestorów, analizujących napływające na giełdy informacje i na tej podstawie podejmujących decyzje. Przewagą takiego podejścia jest również uwzględnienie w naszych ocenach całej psychologicznej otoczki towarzyszącej notowaniom na parkietach.

Można się też zastanawiać, czy bazowanie na analogiach z sytuacją sprzed ośmiu lat, kiedy gospodarka i giełda były w zupełnie innej sytuacji niż obecnie, jest zasadne. Rzeczywiście, inflacja w tamtym czasie była dwa razy większa niż teraz, byliśmy po okresie jeszcze większego boomu konsumpcyjnego niż obecnie. Równocześnie uwagę zwracają różnice w dynamice zjawisk makroekonomicznych. O ile inflacja zwiększała się tak jak teraz, o tyle dysproporcje występowały względem sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej. Dynamika pierwszej stopniowo malała od początku 2000 r., w przypadku produkcji zaczęła wykazywać oznaki słabnięcia wiele miesięcy później. Tym razem jest odwrotnie. To produkcja przemysłowa zwolniła, a sprzedaż detaliczna trzyma się bardzo mocno.

Powtarzalność

zachowań

Z punktu widzenia prezentowanej analogii te różnice nie mają dużego znaczenia. Skupia się ona na wzorcach zachowań inwestorów, którzy tak samo reagują teraz, jak czynili to kilka lat temu. Określona strata ma takie samo znaczenie obecnie, jak i wtedy. Taka sama jest też skłonność do kupna lub sprzedaży akcji, gdy mocno się przecenią. Strona popytowa z większą ochotą poluje na okazje, posiadacze walorów zastanawiają się, czy warto się ich jeszcze pozbywać, skoro już tak dużo stracili. To wpływa na relacje między popytem i podażą i w efekcie przekłada się na kursy.

Niewielkie obroty na ostatnich sesjach na naszej giełdzie w połączeniu z ograniczonymi wahaniami kursów, odzwierciedlają wyczekującą postawę inwestorów i poszukiwanie impulsu do mocniejszego ruchu.

Wyniki staną się ważniejsze od wskaźników wycen

Nasza giełda od wielu miesięcy porusza się w ślad za rynkami światowymi. Dwa najważniejsze punkty odniesienia to europejski indeks DJ Stoxx 600 oraz indeks MSCI EM, obrazujący koniunkturę na rynkach wschodzących. Do tej pory inwestorzy z naszego parkietu nie mieli fundamentalnych powodów do pozbywania się akcji. Do połowy stycznia tego roku ceny spadały ze względu na zbyt wysokie współczynniki wycen. Można zakładać, że zeszły one do na tyle atrakcyjnych poziomów, że ten czynnik nie będzie wystarczający do tego, by spychać kursy dalej w dół. Kolejna odsłona zniżek powinna w większym stopniu niż dotychczas mieć fundamentalne podłoże. Nasza gospodarka będzie odczuwać skutki zaostrzania polityki pieniężnej, czego skutkiem pośrednim jest aprecjacja złotego. Negatywnie też zacznie oddziaływać spowolnienie w gospodarce niemieckiej, będącej naszym głównym partnerem handlowym. Przestanie mieć natomiast znaczenie presja na wysokość współczynników wycen. Ich spadek w ostatnim czasie w naszym przypadku odzwierciedlał obniżenie się wycen na świecie. W tym wypadku było to odbiciem oczekiwań na pogorszenie wyników. W Stanach Zjednoczonych ma to miejsce od połowy ubiegłego roku. Pierwszy kwartał tego roku będzie trzecim z rzędu, gdy zyski zmniejszą się.

To podnosi współczynniki wycen. Po uwzględnieniu spadku zysków amerykańskich firm w trzech pierwszych miesiącach tego roku wskaźnik cena/zysk podniesie się do 22. Kilka miesięcy temu sięgał 17. Z rozpoczynającego się w najbliższy poniedziałek sezonu publikacji wyników kwartalnych w USA inwestorzy będą chcieli dowiedzieć się nie tego, w jakim stopniu zyski zmniejszyły się w tym czasie, ale głównie, czy nadal tylko branże finansowa i dóbr konsumpcyjnych wrażliwe na wahania koniunktury odczuwają kłopoty gospodarki USA, jak było do tej pory, czy też przekładają się na kondycję innych sektorów.

Kluczowe jednak będzie to, jakie perspektywy przedstawią spółki na przyszłość.

To zweryfikuje optymistyczne oczekiwania dotyczące mocnej poprawy zysków w drugiej połowie tego roku.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy