Enea i PGE: kłótnia o odpowiedzialność

Kryzys w dostawach prądu w Szczecinie wywołał ostry spór w energetyce

Aktualizacja: 27.02.2017 21:18 Publikacja: 15.04.2008 12:37

Dwa wielkie państwowe holdingi, Polska Grupa Energetyczna i Enea, spierają się po szczecińskim kryzysie o to, kto ma ponieść odpowiedzialność za przerwę w dostawach prądu, do której doszło 8 kwietnia. W tle pojawia się zatarg o to, do kogo powinien należeć wart ponad 2 miliardy złotych Zespół Elektrowni Dolna Odra. Tymczasem obie spółki mają w tym roku iść na giełdę.

Kwestia odpowiedzialności

Polska Grupa Energetyczna z zaskoczeniem przyjęła wypowiedzi przedstawicieli Enei, które opublikowaliśmy w ostatni piątek. Enea stwierdziła, że części szkód wywołanych w Szczecinie przez niesprzyjającą pogodę można byłoby uniknąć, gdyby spółka miała w okolicy własne źródło wytwarzania energii elektrycznej. I nie chodzi tu wyłącznie o rozważaną budowę własnej elektrowni o mocy 800-1000 MW.

Spółka ogłosiła, że chciałaby, aby do niej należało całe ZEDO. W jego skład wchodzą: Elektrownia Dolna Odra w Nowym Czarnowie oraz dwa szczecińskie zakłady - Pomorzany i Szczecin. Moc elektroenergetyczna zainstalowana w tych trzech jednostkach to prawie 2000 MW (do tego dochodzą moce ciepłownicze, wynoszące ponad 650 megawatów).

Cały ambaras w tym, że obecnie ZEDO wchodzi w skład Polskiej Grupy Energetycznej. - Gdyby do nas należały dwie elektrociepłownie znajdujące się na terenie Szczecina (Pomorzany i Szczecin), to moglibyśmy dokonać odpowiednich inwestycji, które uchroniłyby elektrownie przed awariami i zatrzymaniem pracy - powiedział w rozmowie z "Parkietem" Paweł Oboda.

Kontrowersje nie bez powodu

Wczoraj zareagowała PGE. Spółka przyznała, że elektrociepłownie Szczecin i Pomorzany się wyłączyły, ale na skutek awarii sieci. Elektrownia Dolna Odra pracowała zaś bez zakłóceń. - Ponowne uruchomienie elektrociepłowni Szczecin i Pomorzany wymagało podania napięcia w sieci elektroenergetycznej, będącej własnością Enei Operator. Usunięcie awarii sieciowej leżało wyłącznie po stronie tej spółki. Jest ona odpowiedzialna za zarządzanie sieciami - stwierdziła PGE w przesłanym do nas komunikacie.

Sprawa nie jest taka prosta, bo zakłady wytwórcze mogłyby działać bez przerw, gdyby miały sprzęt potrzebny do pracy w tzw. systemie wyspowym. Wtedy nie musiałyby pobierać energii z zewnątrz po to, aby móc działać w sposób ciągły.

Wojna na komunikaty

Kto rzeczywiście jest winien awarii w Szczecinie, to dla obu spółek istotna sprawa. Wyjaśnień w tej sprawie domaga się Urząd Regulacji Energetyki. Chce szczegółowych informacji o przyczynach awarii, przebiegu zdarzenia oraz skutków dla systemu. Odpowiedzialny podmiot może zapłacić słoną karę.

Dlatego też wypowiedzi energetyków są dość ostre. - Informacje przekazywane przez rzecznika prasowego Enea Operator, pana Jarosława Dobrzyńskiego, mówiące, że można by szybciej podać napięcie do elektrowni szczecińskich i je uruchomić, gdyby pozostawałyby one w innej strukturze właścicielskiej, są nieprawdziwe - stwierdziła Polska Grupa Energetyczna, której szefem jest Paweł Urbański.

Czy to temat zastępczy?

- Jeżeli chodzi o kwestię odpowiedzialności, to trzeba poczekać na wyniki prac zespołu analizującego przyczyny awarii w aglomeracji Szczecińskiej - powiedział w rozmowie z nami Jan Bury, wiceminister skarbu nadzorujący elektroenergetykę. - Z moich wstępnych ustaleń wynika jednak, że cały ten wypadek sygnalizuje, że sieci w naszym kraju są w złym stanie. Nie chciałbym analizować obecnie przyczyn tego, że ZEDO wcielono do PGE (nastąpiło to w ubiegłym roku, podczas budowania przez poprzedni rząd czterech państwowych grup energetycznych - red.). Ale wykorzystywanie obecnej sytuacji do przepychania się między spółkami o to, komu ten majątek jest należny, jest złym rozwiązaniem - skomentował.

A co z opinią publiczną?

Zdaniem speców do spraw komunikacji z potencjalnymi inwestorami, Enea i PGE - w świetle zapowiadających się debiutów - powinny obecnie załatwiać sprawy między sobą, zamiast publicznie wypowiadać się na kontrowers- Oczywistą sprawą jest, że inwestor oczekuje od każdej spółki jasnej wizji rozwoju i strategii biznesowej. Sytuacja, w której dany podmiot komunikuje się ze światem w konfliktowej atmosferze, nie służy budowaniu wartości - powiedziała nam Monika Jasłowska, konsultant w firmie On Board PR. - Dlatego też, generalnie rzecz biorąc, prowadzenie tego typu komunikacji w przestrzeni publicznej jest swego rodzaju niezręcznością - dodała.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego