Dwa wielkie państwowe holdingi, Polska Grupa Energetyczna i Enea, spierają się po szczecińskim kryzysie o to, kto ma ponieść odpowiedzialność za przerwę w dostawach prądu, do której doszło 8 kwietnia. W tle pojawia się zatarg o to, do kogo powinien należeć wart ponad 2 miliardy złotych Zespół Elektrowni Dolna Odra. Tymczasem obie spółki mają w tym roku iść na giełdę.
Kwestia odpowiedzialności
Polska Grupa Energetyczna z zaskoczeniem przyjęła wypowiedzi przedstawicieli Enei, które opublikowaliśmy w ostatni piątek. Enea stwierdziła, że części szkód wywołanych w Szczecinie przez niesprzyjającą pogodę można byłoby uniknąć, gdyby spółka miała w okolicy własne źródło wytwarzania energii elektrycznej. I nie chodzi tu wyłącznie o rozważaną budowę własnej elektrowni o mocy 800-1000 MW.
Spółka ogłosiła, że chciałaby, aby do niej należało całe ZEDO. W jego skład wchodzą: Elektrownia Dolna Odra w Nowym Czarnowie oraz dwa szczecińskie zakłady - Pomorzany i Szczecin. Moc elektroenergetyczna zainstalowana w tych trzech jednostkach to prawie 2000 MW (do tego dochodzą moce ciepłownicze, wynoszące ponad 650 megawatów).
Cały ambaras w tym, że obecnie ZEDO wchodzi w skład Polskiej Grupy Energetycznej. - Gdyby do nas należały dwie elektrociepłownie znajdujące się na terenie Szczecina (Pomorzany i Szczecin), to moglibyśmy dokonać odpowiednich inwestycji, które uchroniłyby elektrownie przed awariami i zatrzymaniem pracy - powiedział w rozmowie z "Parkietem" Paweł Oboda.